[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Nie dlatego, że Christine zostanie księżną Bewcastle,ale dlatego, że znów będzie szczęśliwa.- Ależ Eleanor, przecież Christine zawsze jest szczęśliwa - zaoponowała paniLofter.- Doprawdy? - spytała panna Thompson, ale nie rozwinęła tematu.- Wielki Boże - westchnęła pani Thompson.- Christine księżną.WaszaWysokość, to bardzo uprzejme z pana strony, że nas zapytał.Choć wcale nie musiał, skorojest księciem.Zresztą Christine ma już dość lat, by samej decydować o swoim życiu.Jakaszkoda, że jej ojciec nie dożył dzisiejszego dnia.W holu rozległ się gwar głosów.- Przepraszam, że spózniłam się na podwieczorek, pani Skinner - mówiła Christine.-Czytałam panu Pottsowi.Biedaczek jak zwykle zasnął już przy trzecim akapicie.Jednak gdytylko wstałam, żeby wyjść cichutko i wrócić do domu, obudził się i przez bite pół godzinyzabawiał mnie starymi dykteryjkami.Gdybym dostawała tylko szylinga za każdym razem,gdy ich słucham, byłabym bogata.Nie miałam serca mu przerywać.Sprawia mu tyle radości,gdy dziwię się i śmieję we właściwych momentach.Zmiała się jeszcze na samo wspomnienie, kiedy weszła do salonu ubrana w starysłomkowy kapelusz i popelinową suknię w białe i zielone paski, którą Wulfric pamiętał zzeszłego roku.Wyglądała równie pięknie jak w Londynie i Lindsey Hall w swojej nowej,szykownej garderobie.- Ojej! - Zamarła z uśmiechem na twarzy.Wulfric wstał i się ukłonił.- Pani Derrick. - Wasza Wysokość.- Dygnęła.Pani Thompson również wstała.- Christine, Jego Wysokość chciałby z tobą pomówić na osobności -powiedziała.- Eleanor, Hazel, chodzcie, zostawimy ich samych.- Madame, wolałbym wyjść z panią Derrick do ogródka przy domu - oznajmiłWulfric.To właśnie tam wszystko zepsuł w ubiegłym roku.Pragnął w tym samym miejscuspróbować to naprawić.Wyszli na zewnątrz i wspięli się po niskich schodkach do zacisznego ogródka, którypo poprzedniej wizycie widział przez długie tygodnie w najgorszych koszmarach.- Pani Skinner powinna była mnie uprzedzić - odezwała się Christine.-Mogłabym chociaż zadbać o swój wygląd.- Po pierwsze, chyba nie dałaś jej dojść do słowa - odparł.-A po drugie, i takwyglądasz cudownie.- Och! - Tak jak poprzednim razem stanęła za ławeczką i zacisnęła dłonie na jejoparciu.- Przede wszystkim muszę cię uprzedzić, że nigdy nie będę mężczyzną, o jakimmarzysz - powiedział, zakładając ręce na plecy.- Ależ owszem - wtrąciła szybko.-Już jesteś.Nie pamiętam, co było na tamtej liście,którą podałam w zeszłym roku, ale to nie ma znaczenia.Jesteś spełnieniem wszystkich moichmarzeń, a nawet je przerastasz.Całą starannie przygotowaną mowę diabli wzięli.- Więc mnie przyjmiesz? - spytał.- Nie.- Pokręciła głową i zobaczyła, że zamknął oczy.- Nie nadaję się naksiężnę dla ciebie.Otworzył oczy.- Chyba nie zamierzasz wygadywać głupstw? - spytał.-Wiem z najlepszegozródła, a mianowicie od Freyi, że nikt z mojego rodzeństwa, ich współmałżonków, a nawetdzieci nie odezwie się do mnie do końca życia, jeśli nie złożę ci tej propozycji i nie skłonię dojej przyjęcia.A przecież nikt nie ma tak wysokich wymagań jak Bedwynowie.- Markiza Rochester ma - powiedziała.- Moja ciotka, jak my wszyscy, lubi stawiać na swoim - odparł.- Powzięłaniedorzeczny zamiar, by skojarzyć mnie z siostrzenicą swego męża.Ale jakoś zniesie torozczarowanie.Ona mnie uwielbia, jestem jej oczkiem w głowie.Akurat tego nikt zrodzeństwa nigdy mi nie zazdrościł. Roześmiała się, co zresztą było jego intencją.Obeszła ławeczkę i usiadła.- Wasza Wysokość, ja.- zaczęła.- Dlaczego zwracasz się do mnie Wasza Wysokość? - przerwał jej.- Dlaczego,Christine?- Bo mi się wydaje zbyt poufałe zwracać się do ciebie po imieniu - odparła.- Nie myślałaś tak, gdy leżałaś koło mnie w gołębniku -rzucił.Zarumieniła się, ale wytrzymała jego spojrzenie.Niewiarygodne, że właśnie z tegopowodu zwrócił na nią uwagę w Schofield Park.- Wulfricu, mam trzydzieści lat - powiedziała.- Trzy dni temu obchodziłamtrzydzieste urodziny.- Zatem przez kilka tygodni mogę udawać, że jestem tylko pięć lat starszy odciebie - rzekł.-Ja nie skończyłem jeszcze trzydziestu sześciu.- Och, wiesz, o co mi chodzi.Nawet gdybym nie była bezpłodna, w tym wiekumiałabym już niewielkie szanse zostać matką.Ale ja jestem bezpłodna.Nie powinnam byłasię zgodzić, gdy pytałeś, czy możesz przyjechać.Nie myślałam jednak rozsądnie.Byłam podwrażeniem tych cudownych dni w Lindsey Hall i.- Christine, przestań wygadywać głupstwa.Mówiłem ci już, że mam trzechbraci, którym z radością przekażę prawo do sukcesji.Poznałaś ich wszystkich.Jeśli Aidan niedoczeka się synów, tytuł może przejść na Williama.Nie planowałem, że się ożenię.W wiekudwudziestu czterech lat próbowałem zawrzeć małżeństwo z myślą o sukcesji i się nie udało.Od tamtej pory wiedziałem, że się nie ożenię, dopóki nie spotkam kobiety, którą pokochamcałym sercem.Szczerze mówiąc, nie spodziewałem się, że to kiedykolwiek nastąpi.Ja niewzbudzam w ludziach miłości.- Twoi bracia i siostry bardzo cię kochają - zaprotestowała.- Christine, jesteś światłem, radością i ucieleśnieniem miłości - ciągnął.-Jeślizgodzisz się zostać moją żoną, nie będę oczekiwał, byś stała się księżną według wyobrażeńswoich czy kogokolwiek innego.Ciotka Rochester może oczywiście próbować cię zmienić.Ja jedynie będę oczekiwał, a nawet żądał, byś pozostała sobą.Jeśli komuś się nie spodoba,jaką jesteś księżną, to do diabła z nim.Ale nie obawiam się o to.Masz dar wzbudzaniamiłości i radości nawet w ludziach, którzy nie chcą cię kochać i dzielić z tobą radości.Spojrzała na swoje dłonie, skrywając twarz pod rondem kapelusza.- Zawsze będę surowym i powściągliwym arystokratą, którym tak gardzisz -rzucił [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lunamigotliwa.htw.pl
  •