[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Przyszła kolej na wykupienie matki.— Jedenaście — powiedział Grey i jednocześnie miejscowy ekwilibrysta, Stach Nowak(magik — jak go nazwali koledzy po kilku popisach chodzenia na rękach) złapał piłkętoczącą się po ziemi.Ale Bielak nie ryzykował dalej niż do pól mety.Stał już tam i śmiał się zzawodu, jaki sprawił Nowakowi.Tymczasem palant przeszedł w ręce Kramera.Piłka uderzona od spodu śmignęła górnym łukiem.Bielak rzucił się naprzód patrząc,gdzie spada.Wtedy Grey w kilku skokach znalazł się na linii jej lotu i dobrze oceniwszymiejsce w przestrzeni chwycił lewą ręką opadającą półlankę8.— Trzy punkty! Hurra! Trzy punkty! — krzyknęli jego chłopcy.Nie słuchał; teraz była okazja zgnębienia przeciwników.Był o jakieś piętnaście krokówod Bielaka, między nim a metą.Okrzyki umilkły i wszyscy w napięciu czekali na wynikwalki między obu matkami.Grey podchodził wolno, krok za krokiem, a Bielak równie wolnocofał się w bok chcąc ominąć przeciwnika i za wszelką cenę dobiec do mety uniknąwszypiłki.Nagle Grey skoczył naprzód i rzucił.Ale chłopiec równie szybko padł plackiem naziemię.Piłka przeleciała tuż nad jego głową.Teraz z kolei partia Bielaka wzniosła okrzyk najego cześć.Kramer, chybiwszy dwa razy po kolei, oddał palant włóczykijowi Plichcie, który swoje8 Półlanka — mała twarda piłka do palanta.prawo do jednego uderzenia wykorzystał z pełnym powodzeniem wybijając piłkę daleko zametę.Jednak i tym razem, na szczęście dla partii Greya, piłka znalazła się tak prędko w rękachgraczy w pobliżu mety, że Bielak nie mógł wrócić do swoich.Dymidecki i Radlicz chybili kolejno i gra zaczynała być coraz bardziej emocjonująca.Bielak denerwował się.Szczerbiński wybił piłkę zaledwie do półmetka i Bielak, pomimo ryzyka, zdołał odbyćpołowę powrotnej drogi.Partia jego miała prawo jeszcze tylko do jednego wybicia piłki przezMaliszewskiego.Grey na wszelki wypadek obstawił silniej półmetek sądząc, że Bolek nie wybije piłkidaleko.Za metą pozostawił tylko dwóch przyjaciół: Kozła i Ahrensa.Sam wraz z Ciapąstanął pośrodku między półmetkiem i metą własną.Ale Maliszewski miał szczęśliwą rękę: piłka przeleciała na wysokości trzech metrówdaleko w tył.Wprawdzie Kozioł natychmiast ją odnalazł, ale zamiast na lewo do Greya, rzuciłna prawo do Ciapy.— Podaj na półmetek! — zawołał Grey.Karol podał, ale zbyt mocno i piłka ominęłazarówno Bielaka, jak Witolda Górskiego, do którego była posłana.Mimo wszystko rezultat półfinału był nie najgorszy dla partii Greya: Bielak wygrał naczysto z możliwych dwunastu — sześć punktów; Grey z możliwych sześciu — trzy.Zmieniono miejsca.Grey ujął palant.Piłka od pierwszego uderzenia poleciała w przestrzeń.Bachory pobiegły ile sił.Zanim któryś z chłopców Bielaka znalazł półlankę, starszy bachorWirecki był już na mecie wraz z Ahrensem i Kozłowskim, a pozostali trzej na półmetku.Za czwartym wybiciem znowu piłka wybiegła daleko, mijając metę.Karol zaczął biec zinnymi, Zasapał się w połowie drogi i został trochę w tyle.Tymczasem piłka dostała się w ręce Kramera, który zabiegał z boku, Karol miał uczucieosaczonego przez psy zająca.Znalazł się w ciasnym kole szybkonogich przeciwników,naprzeciw zwinnego Kramera, który był coraz bliżej.Wytężył ostatek sił, aby ujść pogoni.Ode mnie zależy wynik — myślał z rozpaczą mierząc wzrokiem odległość.Kramer zbliżał się.Nie zdążę, nie zdążę! — leciały przez głowę Karola prędkie, kłujące wstydem myśli.Zieleń trawy miga pod słabnącymi nogami, brak tchu, serce wali młotem.Bęc! — Piłka z całą siłą rzucona z bliska trafia Karola w bok.— Punkt, punkt dla Bielaka! — krzyczą chłopcy; Ciapa połyka łzy żalu.— Ja nie chciałem, przepraszam.: — bąka pod nosem.— Mam nadzieję — stwierdza z wyższością stojący obok Dymidecki.„Fujara! Ciapa!" słyszy Karol wracając na swoją stronę z opuszczoną głową.Musi raz jeszcze powtórzyć niebezpieczny bieg.Ale najgorsze jest to że Grey śmieje się.Śmieje się z niego, z Ciapy— Karola.— Trzeba prędzej biec — mówi.Grey mówi łagodnie, ale Zakrzewski wie, że mogą przegrać przez niego finał; że taprzegrana będzie zdradą zaufania, którego wyraz dał Grey, mówiąc: „Skończymy grę zhonorem, prawda, chłopcy?"— Dziewiąte uderzenie — woła Bielak: Piłka wylatuje za metę.— Biegiem, Zakrzewski! — woła Grey.Karol pędzi do mety sam jeden: wszyscy inni wrócili 1 teraz bieg Karola śledzi pięciutowarzyszy i Grey.Karol sam wie, że trzeba wracać, póki czas.Ale musi chwilę odpocząć: nie może złapaćoddechu.— Wracaj, Ciapa, wracaj! — wołają chłopcy z drugiej strony placu.I Ciapa wraca.Zaciska zęby, co sił pędzi naprzód.Za sobą słyszy okrzyki: znalezionowreszcie piłkę.A potem zbliżający się tupot nóg.Jezus, Maria! Coraz bliższy.Przed nim biały palik oznacza półmetek.Jeszcze parę kroków, jeszcze chwila.Karolczuje, że kłoś za nim zamierza się do rzutu.— Na ziemię! — krzyczy Grey
[ Pobierz całość w formacie PDF ]