[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Chociaż, jeżeli jest pani naprawdę otwarta na sugestie, to mogłaby panizastanowić się, czy nie wetknąć sobie za dekolt tej chusteczki?Kosma parsknął, potem pochylił głowę.Regina położyła dłonie na piersi.- Dlaczego? Czyżby był za głęboki? Maude tak mówiła, ale Madame Elizabethzapewniała mnie.och, ty niegodziwcze! Ubrana jestem według najmodniejszych fasonów zkontynentu.Madame Elizabeth pokazywała mi plansze z modelami, które otrzymała z Paryża.Dlaczego pan mi coś takiego powiedział?- Nie mam pojęcia, moja droga.Może jestem po prostu podłym, bardzo podłymczłowiekiem.Pewnie powinna mnie pani po prostu zignorować.- A ja zignoruję was oboje - wtrącił Kosma, wyglądając znad wachlarza.- Alejeżeli jakiś lubieżny łobuz ośmieli się mnie uszczypnąć, milordzie, będę oczekiwał, że rzucimu pan wyzwanie.- Zrobię tak, pani Forrest - zgodził się Brady.- Będziemy się bili na fiszbinowemiecze na dwadzieścia kroków.Czy to pani odpowiada?- Wspaniale, milordzie - przytaknął Kosma.Regina popatrzyła na Brady'ego, nadal boleśnie przejęta uwagą na temat głębokościdekoltu; usiłowała w półmroku zobaczyć, jaką ma minę.- Nigdy was nie zrozumiem.Ani jednego, ani drugiego.nie, Matyldo, nie panią mam na myśli - powiedziała uczciwie, a potem oparła się o poduszki i milczała, dopókipowóz nie zatrzymał się przed teatrem Covent Garden.Kiedy oglądała to miejsce poprzednim razem, występowała w roli ślepej, kalekiejżebraczki towarzyszącej %7łeliwnej Gercie, żyła z dnia na dzień i coraz szybciej traciłanadzieję.A teraz przyjechała tu czysta, dobrze ubrana i miała pokazać się towarzystwie.Wgłowie się to nie mieściło.Ujęła dłoń Brady'ego i wysiadła z powozu.Na chodnikach tłoczyli się londyńczycy,którym brak było środków na zakup biletów na przedstawienie, ale nie zatracilicharakterystycznej wścibskości, z jaką zawsze przyglądali się rozrywkom towarzystwa.Ale jeżeli nawet ta pełna podziwu rzesza, składająca się przynajmniej z trzydziestuwidzów, wykrzykiwała jakieś ochy i achy na widok Reginy, zagłuszyła je.można bypowiedzieć: wrzaskliwa- a właściwie zdecydowanie wrzaskliwa- reakcja widok na Brady'ego,który stanął już na chodniku w swoich liliowych splendorach.- Jak rany, widzisz pan tego tutaj - słyszała Regina całkiem wyraznie.- Ale zniego wspanialec, bez dwóch zdań.- Zliczny chłoptaś, śliczniusi - doszedł jakiś głos z lewej strony, po czym dałosię słyszeć wyrazne cmoknięcie.- Kocham kaczusie, ale ten to musi być jakiś pedziowatycudak albo się na niczym nie znam.- Co ty, oczu nie masz? Nie widzisz, jaki ma pakiet między nogami, czy co? -wykrzyknął jakiś wyraznie kobiecy głos.- Panie ładny, pierwsze szturchanko dla ciebie zadarmochę!- Czego pan jeszcze tu stoi? - zapytała Regina, starając się mówić bezporuszania wargami.- Wejdzmy do środka, zanim wywoła pan rozruchy.- Muszę się zgodzić, milordzie - poparł ją Kosma i poprawił sobie turban, bowysiadając, niemal wypadł z powozu.-Chyba że dostrzega pan pewną sposobność, którą, jakmi się zdaje, i ja dostrzegam.- Pani też, pani Forrest? - zapytał Brady, puszczając do niego oko.- GawainCaradoc nie powinien nigdzie pojawiać się bez szumu, czyż nie?- Zdecydowanie nie, milordzie - oświadczył Kosma.- Czy moglibyście obydwaj przestać gadać i ruszyć się z miejsca? - szepnęłaRegina, podenerwowana.W końcu mieszkała kiedyś wśród takich ludzi i wiedziała, jakszybko potrafią przejść od rozbawienia do gwałtu.- Jedną chwileczkę - szeptem odpowiedział Brady, a potem puścił jej rękę i wysunął się o krok do przodu.Uśmiechnął się szeroko i nie wypuścił z dwóch palcówkoronkowej chusteczki nawet wtedy, kiedy zdejmował śnieżnobiały kapelusz (oczywiścieprzepasany liliową wstążką), a potem składał elegancki ukłon najpierw grupie gapiów poprawej, a potem jeszcze jeden tym stojącym po lewej.Następnie ujął dłoń Reginy i uścisnął ją, mówiąc:- Proszę dygnąć, księżniczko.Niech się pani uśmiechnie do swoich oddanychwielbicieli i dygnie.W końcu nie po to przyjechaliśmy do Londynu, żeby się kryć po kątach.- Och, poddaję się.W porządku, zrobię to.- Regina nigdy nie należała do ludzi,którzy wzbranialiby kłaniać się przed publicznością, tak więc uniosła lewą dłonią spódnicę wodcieniu najbledszego różu i bezzwłocznie przykucnęła w dygu, który zaszczyciłby nawetkróla.Podniosła się znowu z takim samym wdziękiem, odwróciła, powtórzyła ukłon i niskopochyliła na moment głowę, a wyprostowawszy się zobaczyła, że uśmiecha się prosto wtwarz.dobry Boże! %7łeliwnej Gerty! Ależ to życie jest dziwne.Wydaje się człowiekowi, żetylko drepce w kółko, ale kiedy te kółka nałożą się na siebie, okazuje się, że każde okrążenieróżni się od poprzedniego.Kiedyś była całkowicie zależna od tej niesympatycznej i częstopodłej kobiety, a teraz %7łeliwna Gerta z wyciągniętą ręką wykrzykiwała coś i błagała, byRegina rzuciła jej kilka miedziaków.- Panie i panowie - zawołał Brady, a jego głos natychmiast widownię uciszył.-Doceniam to, jak powitaliście nas w najwspanialszym mieście na świecie, w Londynie.Pozwólcie, że się przedstawię.Jestem Gawain Caradoc, hrabia Singleton, a ta wspaniała damato moja podopieczna, panna Regina Felicity.Kochamy was, obywatele Londynu! A terazpolecę memu znakomitemu stangretowi, by wśród wszystkich z was, nie pomijając żadnego,rozprowadził pewne fundusze.Rooster!- zawołał, sięgając do kieszeni.- Zbliż się i wez tenmieszek, jeśliś tak łaskaw.- Myślę, że to już wystarczy - powiedziała kącikiem ust Regina i uśmiechnęłasię, kiedy w tłumie obszarpańców poniosły się głośne wiwaty i pospólstwo z obu stronzaczęło napierać na nieszczęsnego Roostera.Brady chyba się zgodził, bo wprowadził ją doteatru [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lunamigotliwa.htw.pl
  •