[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.chciała krzyknąć, aleuderzył ją w twarz.sprawiał jej ból.musi stąd uciec.To niemoże dziać się naprawdę.Gniew dodał jej sił.Uniosła kolano i zcałej siły kopnęła go w podbrzusze, aż z jękiem zsunął się złóżka.- Suka - warknął.Kulił się w opuszczonych spodniach, zczłonkiem na wierzchu.Przez chwilę przyglądała mu się przerażona, a potemwychyliła się poza krawędz łóżka i zwymiotowała.- Jezu - jęknął i wyszedł, trzaskając drzwiami.Została sama.107 Wydawało się, że minęły całe wieki, choć upłynęło zapewnekilka minut, ale w końcu wstała i chwiejnym krokiem poszła dołazienki.Znowu zwymiotowała.A potem zdjęła sukienkę i stringii się umyła.Wyjęła z torby czystą bieliznę, włożyła biały sweterek ispodnie od dresu, które zabrała na wszelki wypadek, żeby sięprzebrać w coś wygodnego, gdy będzie sama.Szukała wszędzietorebki, ale zniknęła.Pewnie ktoś ją zabrał.Narzuciła na ramionaładny kremowy trencz matki, upchała wszystko do torbypodróżnej, zbiegła ze schodów, minęła drzwi do salonu, wktórym impreza trwała w najlepsze, i wyszła na zewnątrz.Na rogu złapała taksówkę, pojechała na stację Paddington,zapłaciła gotówką, którą miała w kieszeni, podobnie jak biletpowrotny.Pół godziny pózniej siedziała w pociągu do domu.Ciągle drżącymi rękami wyjęła komórkę i zadzwoniła do Sam.- Co jest? - Sam obudziła się od razu.- Miałaś rację, niepotrzebnie tam pojechałam.-Issy sięrozpłakała.- On mnie zgwałcił.Zapadła pełna przerażenia cisza.- Dzwonię do twojej mamy - zdecydowała Sam.- Nie! Absolutnie nie! - Nie chciała, żeby mama się o tymdowiedziała.- Ale musi przyjechać po ciebie na stację.Chociaż możepoproszę moją?Issy uznała, że tak będzie lepiej.- No dobrze - zgodziła się.- Ale jest za wcześnie, domyślą się,że coś się stało, a ja nie mogę im po-108 wiedzieć, Sam, po prostu nie mogę.Poczekaj chociaż dodziewiątej.Powiesz Maggie, że nie podobało mi się na imprezie,że wszyscy byli ode mnie starsi, że chciałam wracać do domu.Iproszę, błagam cię, nie mów mojej mamie.Sam obiecała, że nie powie.- Za żadne skarby świata - zapewniła.Bo Issy przecież przenigdy nie puści pary z ust.Rozdział 26CAROLINE OBUDZIAA SI, SPOJRZAAA NA ZEGAREK i gdy zo-baczyła na nim godzinę dwunastą, przez chwilę nie wiedziała,czy to północ, czy południe.Zaraz jednak zdała sobie sprawę, żeto środek dnia, i zerwała się na równe nogi.Wzięła szybki i boleśnie zimny prysznic - musiała się przecieżjakoś obudzić, natarła się balsamem, musnęła twarz krememClinique.Zerknęła do lustra i przyjrzała się swojej twarzy.Ustom, którektoś całował, i to bardzo fachowo, zaledwie kilka godzin temu.Mój Boże, co jej chodzi po głowie!Wróciła do siebie, włożyła szare spodnie od dresu, stare iwygodne, i czerwony kaszmirowy sweterek, do którego dobrałysię mole.Zaszyła niezdarnie dziurki, tworząc nieregularny wzórprzy szyi.Nie chciała go jednak wyrzucić, bo był wygodny iciepły; żadna inna sztuka jej garderoby nie była równie miękka,włącznie z za ciasnym obecnie żółtym sweterkiem.109 Kiedy wróciła myślami do ubiegłej nocy, stwierdziła, żewczoraj wyglądała całkiem niezle, choć jako jedyna miała nasobie krótką sukienkę.Wzięła do ręki drewnianą szkatułkę.Równie piękna, jak zapamiętała.Musi pokazać ją Issy, kiedywróci.O Boże, Issy! Impreza! Po południu ma wrócić do domu.Musi się dowiedzieć, którym pociągiem przyjedzie.Wybrała numer córki, ale telefon był wyłączony.Zmartwiona,zbiegła na dół - i zastała Issy siedzącą przy kuchennym stole.- Co ty tu robisz? - zdziwiła się.- Właśnie dzwoniłam, żebyzapytać, którym pociągiem wrócisz.- Przyjechałam trochę wcześniej.- Właśnie widzę.Issy ukryła twarz w futerku Zlepej Brendy, ale Caroline i takzorientowała się, że dziewczyna płakała.Coś było nie tak.Usiadła koło córki.Nie pytała, nie dotykałajej, nie całowała.- Wszyscy byli od niej dużo starsi - wyjaśniła Sam.Posmarowała masłem grzankę i podała Issy, która podniosłatwarz tylko po to, żeby wbić zęby w kanapkę, a potem pozwoliłakotce zlizywać masło, aż Maggie zwróciła jej uwagę, by tego nierobiła.- Nie podobało mi się tam i już.- Issy celowo mówiła zpełnymi ustami, bo tym sposobem łatwiej było wprowadzićmatkę w błąd.- W takim razie dobrze zrobiłaś, że wróciłaś -przyznałaCaroline.- Chyba się wykąpię - rzuciła Issy.- A potem położę.Jestembardzo zmęczona.- Przygotuję ci kąpiel - zaproponowała Sam.110 - Nie trzeba, ja to zrobię - oznajmiła Caroline.Poszła na górę,rozkręciła kran, dolała do wody swojego ulubionego olejkugardeniowego.Aazienkę wypełniły kłęby pary.Miała wrażenie,że Jim i kolacja to wspomnienia z innego życia.Wcieliła się wdobrze znaną rolę samotnej matki, zmagającej się z niesfornącórką.Wyczuwała, że Issy ma problem, ale bała się zapytać, o cochodzi.Miała nadzieję, że zwierzy się chociaż Sam.Wróciła do kuchni, powiedziała Issy, że kąpiel gotowa.Apotem włożyła adidasy i poszła pobiegać.Za wiele się działo,musiała sobie sporo przemyśleć.Powitało ją rześkie powietrze.Blade słońce zerkało zza nagichczarnych gałęzi.To jasne, że popełniła błąd, pozwalając Issy iść na tę imprezę [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lunamigotliwa.htw.pl
  •