[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Musisz karmić męża ostrymi korzennymi potrawami.- Droga cioteczka Pride pouczacórkę Zuzanny, buddystkę.- Róbcie to w połowie twojego cyklu, a przedtem niechmężczyzna obmyje się w roztworze sody oczyszczonej.Droga cioteczka Light przynosi wieść, że jej osiemdziesięciotrzyletni szwagier,mieszkający samotnie w Teheranie, został znaleziony martwy w swym mieszkaniu.Sąsiedziskarżyli się, że skądś zalatuje zdechłym kotem.Podobno staruszek nie żył od co najmniejdwóch tygodni.- Wyobrazcie to sobie! - powtarza cioteczka Light.- Siedzisz w tym samym mieścieprzez całe życie, osiemdziesiąt trzy lata, i w końcu umierasz tak samotny, że znajdują ciędopiero po dwóch tygodniach.Niektórzy ludzie rodzą się już emigrantami.Noszą wygnanie w sobie, nawet jeśli wogóle nie ruszają się z miejsca.Aleksandra Kocica mnie nauczyła, że aby przetrwać, trzeba pogodzić się zwygnaniem, przyjąć je i iść dalej.Nie myśl o tym, co zostawiasz za sobą, mówiła.Nie wolnoci się znużyć, zwolnić dla odpoczynku, zejść z wytyczonej drogi.Pochowaj dziecko i idzdalej.Przegraj wojnę i idz dalej.A przede wszystkim nie oglądaj się za siebie.Robiłam tak przez trzynaście lat.Robiłam to, bo byłam przekonana, że Aleksandramiała słuszność, że pozostawienie Lili było dla mnie jedynym wyjściem, że nie mogę zawrócić.To zdawało egzamin, dopóki nie znalazła mnie Miriam.Lili tnie szeroką gazę na pięciocentymetrowe kwadraty, siada przy stole i palcaminakłada do nich po trochu migdałowej pasty.Potem wiąże je sznurkiem i układa rzędami natacy.W ciągu godziny zrobiła trzy tuziny takich zawiniątek.Ktoś dzwoni do drzwi; po chwiliZuzanna mówi, że przyszła Mercedez.Teraz jestem pewna, że naprawdę tylko cud może mnie jeszcze ocalić.ZnamMercedez i wiem, jak bardzo się z Miriam nienawidzą.Mercedez nie weszłaby do tego domunawet po to, żeby się ze mną zobaczyć, gdybym nie była umierająca.Miriam wita ją w korytarzu pod moimi drzwiami.- Miło, że się pokazałaś - mówi swoim najbardziej sarkastycznym tonem.- Powinnaśbyła poczekać jeszcze kilka miesięcy.Może do tego czasu uległaby mumifikacji.Mercedez nie odpowiada, lecz gdy idzie w stronę drzwi, czuję, jak powietrze gęstniejewokół niej, i wiem, że Miriam pospiesznie ustępuje jej z drogi.Jest jak burza - nagła, potężna i grozna.W sekundę znajduje się już przy mnie,majaczą nade mną jej kocie oczy i rubinowe wargi.Zatrzymuje się na dość długo, żeby mi sięprzyjrzeć, unosi jedną brew, potrząsa głową, jakby chciała powiedzieć, że ją rozczarowałam.Potem odwraca się i idzie ku rozsuwanym szklanym drzwiom wiodącym do ogrodu.Woła doLili, która siedzi przy stole.- Twoje ciotki mają rację - mówi, choć wie, że ją słyszę.Nie waha się sprawić komuśbólu.Dla Mercedez największym grzechem jest słabość.- Lepiej się pospieszcie z tymcudem.Pierwsze dwa tygodnie przeleżałam czekając, kiedy Lili wejdzie do pokoju, żebymmogła ją zobaczyć.Wyławiałam jej głos spośród innych, nasłuchiwałam jej kroków.A mimoto udało jej się mnie zaskoczyć.Nie słyszałam, że weszła, nie poczułam nacisku jej stóp napodłogę, nie widziałam nawet jej odbicia w oknie.Zupełnie jakby do pokoju wśliznął sięduch - młody, śliczny duch, który przyszedł błagać o cielesną powłokęPodniosłam wzrok i nagle ją ujrzałam.Moja córka.Jest wysoka, dużo wyższa ode mnie.Po ojcu.Ma też żółte oczy Zohraba.Zawszemarzyłam, żeby miała takie oczy.Stała nade mną, a ja zachwycałam się jej urodą.Patrząc na jej jasną skórę, delikatnerysy, czułam się trochę tak, jak gdybym patrzyła na siebie - młodszą, to prawda, i ładniejszą.Ibez wątpienia mądrzejszą.Ale otaczała ją ta sama aura samotności, to samo wyobcowanie. Jest drobna, szczuplutka (jakże różna ode mnie!) i wygląda jak samotna wyspa nanieskończonym oceanie.Dlatego zamknęłam oczy.Widziałam, jaka czuje się niematerialna, jak bardzo się boi,że jej nie dostrzegę.Odchodząc, usunęłam się z jej życia, ale zostawiłam jej swojeprzekleństwo.Po południu Lili rozwiesza węzełki z migdałową masą na gałęziach drzewa.Przywiązuje je sznurkiem i pod każdym ustawia na ziemi talerzyk.- Musimy zaczekać, aż łzy zaczną spadać - tłumaczy jej Miriam.- Wtedy zbierzemywszystkie do flakonu i napoimy nimi twoją matkę.Mercedez Gwiazda Filmowa ma inne zdanie na ten temat.- Zamiast marnować czas na czekanie - mówi do Miriam - opowiedz dziewczynieobiecaną historię.Wchodzą więc do mojego pokoju - Miriam, Lili i Mercedez.Lili siada po turecku napodłodze u stóp łóżka, Miriam na krześle naprzeciw niej.Mercedez staje na tle szklanychdrzwi, krzyżuje ramiona na piersiach i z góry je obserwuje.Miriam mówi przez całe popołudnie i do pózna w noc.W salonie moje siostryspekulują, o czym mówi i ile odważy się ujawnić (modlą się, żeby ugryzła się w język).Wkońcu nuży je czekanie i wychodzą do domów.Pan Karol także usypia swoje ptaki i kładziesię do łóżka.Mercedez wciąż stoi nade mną; w miarę jak zapada mrok, jej zgrabna sylwetkana tle srebrzystego nieba powoli wtapia się w ciemność.To ona wciąż jest tą silną - myślę -jedyną, która ośmieliła się rzucić wszystkim wyzwanie, złamała wszelkie zasady i uszło jej tona sucho.Przetrwała dzięki swej złości, swemu okrucieństwu.Tylko że teraz jest już nimizmęczona.Dlatego Mercedez tu przyszła, dlatego obserwuje Lili, gotowa bronić jej przedzabójczą prawdomównością Miriam.Co za ironia: dawno temu, gdy mieszkałyśmy razem uKocicy, to ja chciałam mieć dziecko, a w końcu to Mercedez wychowała Liii i nadal się niąopiekuje.Miriam opowiada o tym, jak na samym początku nasza lubawicka praprababkawbiegła nago do świątyni w dniu Jom Kipur, jak moja matka próbowała mnie zabić, jakMercedez puszczała się w żydowskiej dzielnicy, a ja, żydowska dziewczyna poślubionasynowi księcia, przespałam się z własnym teściem.Pamiętam dotyk dłoni Timura i to, jak namnie wtedy patrzył.Czy postąpiłabym inaczej wiedząc, ile zła spowoduję? Czy wtedy mniej kochałabymTimura? Bardziej bym się bała Frulein Claude? Czy byłabym silna, oparła się pokusie, sile żądzy Timura, która przyciągała mnie przez tyle lat niczym odchodząca fala?Tuż przed świtem głos Miriam cichnie i w końcu zamiera.Mercedez siedzi na skrajumego łóżka i przygląda się Liii.Chce wiedzieć, czy poznanie tej historii przyniosło jejwolność czy wyrok.Taka będzie śmierć - myślę.Ciemne niebo, cichy pokój, nie wypowiedziane słowo.Chciałabym powiedzieć Liii: Jest we mnie smutek ukryty tak głęboko, że nieumiałabym go nawet nazwać.To smutek mojej matki, a przed nią i jej matki - łzy padające do zielonego flakonu iwypijane w samotności.Nie chcę dać mojej córce takiego dziedzictwa.Nie chcę ci zostawić łez.Dlatego odeszłam - aby w twoich oczach nie było smutku.Ale to nieprawda, że poświęciłam się dla ciebie.Nie myślałam wtedy o tobie.Podążyłam za własną potrzebą, albowiem bardziej niż czegokolwiek na świecie, niż Timura,niż ciebie, pragnęłam położyć kres przekleństwu.Dopiero po powrocie zrozumiałam, co straciłam.Lili podrywa się, wytrącając nas z zadumy.- Patrzcie na drzewo! - woła podbiegając do okna.Odwracam głowę [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lunamigotliwa.htw.pl
  •