[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Dobrze się bawisz?- Nawet bardzo.Aleksij mi opowiedział, w jaki sposóbpoznałaś swego męża.284- Nie sądziłam, że to może kogoś interesować.- Mnie interesuje.I bardzo bym chciała usłyszeć twojąwersję tej historii.- Nie żartuj.- Siadaj i mów, jak to było.- Bess zrzuciła na podłogęswą wielką torbę i podsunęła krzesło.Aleksij nie mógł zrozumieć, jak ona to robi.Zupełnieod niechcenia sprawiła, że Rachel nie tylko usiadła, alejeszcze całkiem się uspokoiła.Ani jemu, ani Zackowi, aninawet im obu razem nigdy nie udało się tego dokonać.Bess potrafiła sprawić, że ludzie czuli się przy niejswobodnie.Nawet najnudniejszych opowiadań słuchała zniekłamanym zainteresowaniem i miała dar rozśmieszanialudzi.Aleksij wcale się nie zdziwił, że rozmawiała o muzycez Nickiem, który wkrótce także przysiadł się do ich stolika.Akiedy poszła do kuchni, by osobiście podziękować Rio zasmakowity posiłek, mówiła wyłącznie o jedzeniu.To, że Bessi Rachel umówiły się na lunch w przyszłym tygodniu,wydawało się w tej sytuacji całkiem naturalne.- Polubiłam twoją rodzinę - stwierdziła Bess, gdywsiadali do taksówki.- Na razie poznałaś tylko jej część.W dodatku bardzomałą.- Ale i tak ich polubiłam.Ile was jeszcze jest?- Moi rodzice, jeszcze jedna siostra, jej mąż i trójkaich dzieci.Poza tym brat, bratowa i ich synek.Trójkę z nasjuż poznałaś.To razem trzynaście osób.Ty też masz dużąrodzinę?- Słucham? - Bess nagle stała się nieuważna.- Pytałem o twoją rodzinę.- Jestem jedynaczką - powiedziała prędko.- Czy285wszyscy oni mieszkają w Nowym Jorku?- Wszyscy prócz Nataszy.- Aleksij bawił siękróciutkimi włosami na karku Bess.- W ogóle nie chceszmówić o sobie.- Kpisz czy o drogę pytasz? - Roześmiała sięnieszczerze.Chyba po raz pierwszy w życiu nie miała ochotynic mówić.Wolałaby wtulić się w jego delikatną dłoń.Jakkociak spragniony pieszczot.- Przecież ja bez przerwy cośmówię.- Zadajesz pytania.Mówisz o wszystkim i o niczym,opowiadasz o ludziach, o postaciach z twojej telenoweli, alenigdy nie mówisz o Bess.Powinnam przewidzieć, że doświadczony policjantzauważy to, czego większość ludzi nie dostrzega, pomyślała.Kiedy się odwróciła, okazało się, że jej usta znajdująsię bardzo blisko ust Aleksija.Bess zapragnęła go pocałować.Nic tylko dlatego, żeby przestał się dopytywać o jej sprawy.Palce pieszczące jej kark znieruchomiały.On pierwszyją pocałował.Najpierw delikatnie, bardzo ostrożnie, a zarazpotem namiętnie, prawie bez opamiętania.Jakby zapowiadałto wszystko, co miało wkrótce nastąpić.Nagle przestał ją całować, lecz serce Bess wciąż tłukłosię jak oszalałe, groziło wyrwaniem się z piersi.- Potrafisz zmieniać temat jak nikt na świecie -mruknął, jakby zapomniał, że to on pierwszy zaczął.- Jaki temat? - Bess naprawdę nic rozumiała, o co muchodzi.- Mówiliśmy o tobie - przypomniał.- Bardzo mniezaciekawiłaś.- Niewiele mogę ci powiedzieć.- Zakłopotanaodsunęła się od niego, bo taksówka właśnie stanęła przed jejdomem.- Jesteśmy na miejscu.286Aleksij płacił kierowcy, a Bess przesunęła się bliżejdrzwi.Kolana jej drżały.- Nie musisz mnie odprowadzać - powiedziała, gdytaksówka odjechała i zostali sami na ulicy.- To znaczy, że nie zamierzasz zaprosić mnie nakawę?- Nie.- Zakłopotana przesunęła palcami po długimpasku torby.Bardzo chciała go zaprosić.Sama się zdumiała,że aż tak bardzo.- Postąpię rozważnie, jeśli cię nie zaproszę.Aleksij bez słowa zgodził się z jej decyzją.Odpoczątku wiedział, że nic zrobi niczego, czego ona niezechce.Postanowił sobie, że to ona zadecyduje, jak szybkobędzie się rozwijała ich znajomość.Nie chciał niczegoprzyśpieszać.- Powtórzymy to jeszcze kiedyś? - spytał.- Tak.- Byle szybko.- Ujął jej drżącą dłoń i podniósł do ust.Bess poczuła leciutki ból w samym środku serca.Speszonacofnęła rękę.- Dobrze.Może być szybko.Dobranoc.Nim zdążyła się odwrócić, Aleksij objął dłońmi jejtwarz, przytrzymał chwilę, a potem ostrożnie pocałował wusta.Dotknięcie jego warg było lekkie jak muśnięcieporannego wietrzyka, lecz ten dziwny ból w sercubłyskawicznie się rozszerzał.Bezradna, złapała Aleksija zaręce.Bała się, że inaczej nie zdoła utrzymać równowagi.Poczuła pod palcami jego puls.Tłukł się jak oszalały.Taksamo gwałtownie jak jej własny.Aleksij ją puścił, cofnął się o krok.- Dobranoc - powiedział, patrząc jej prosto w oczy.Skinęła głową i bardzo prędko weszła do domu.287Nie odszedł od razu.Stał na ulicy i patrzył w okno,dopóki w jej mieszkaniu nie zapaliło się światło.288ROZDZIAA PITYWychodząc z pracy, Bess natknęła się na Rosalie.Trudno jej było nie zauważyć.Nawet w przelewającym się otej porze tłumie przechodniów.Bess nie spodziewała się, żeją tu zobaczy, lecz błyskawicznie otrząsnęła się ze zdumienia.- Cześć - powiedziała, uśmiechając się.- Czyżbyś namnie czekała?- Zgadłaś, kochanieńka.- Trzeba było wejść do biura.- Bess poprawiłazsuwający się z ramienia pasek torby.- Pomyślałam, że będzie lepiej dla ciebie, kiedyzaczekam na ulicy.- Co ty wygadujesz.- Bess urwała.Spod ciemnychokularów Rosalie wystawała tęczowa plama.Ani okulary, anigruba warstwa makijażu nie zdołały ukryć siniakaotaczającego oko dziewczyny.Uśmiech Bess zgasł jakzdmuchnięta świeca.- Co się stało?- Bobby.- Rosalie wzruszyła ramionami.- Wtedy, wnocy, trochę się wkurzył.- To niedopuszczalne.- Bywało gorzej - przerwała jej Rosalie.- Podlec! - prychnęła Bess.Była wściekła.Przedewszystkim na siebie.To przez nią Rosalie dostała lanie.-Przepraszam.Naprawdę bardzo mi przykro.To moja wina.- Nie wygłupiaj się, kochanieńka.Niczyja wina.Poprostu takie jest życie.- Na pewno nie powinno być takie.Gdybym wtedynie.- Nie dokończyła zdania.Przypomniała sobie, że tylkow scenariuszu można bez przeszkód zmienia przeszłość.-Zgłosisz to policji? Chętnie z tobą pójdę.Możemy.289- Nic z tego.- Rosalie wydała z siebie dzwięk, któryprzy odrobinie wyobrazni można by uznać za śmiech.- Jakbym poszła na policję, miałabym coś gorszego niż podbiteoko.Myślisz, że jest na świecie policjant, którego obchodzipodbite oko jakiejś dziwki? Jeśli tak, to naprawdę jesteś takagłupia, jak na to wyglądasz.Bess pomyślała, że Aleksija na pewno by to obeszło.Nie chciała przyjąć do wiadomości, że mogłoby być inaczej.- Zrobisz jak zechcesz - stwierdziła.- Ja tu przyszłam w innej sprawie.- Rosalie zapaliłapapierosa i zaciągnęła się dymem.- Obiecałaś mi zapłacić,jak zgodzę się z tobą porozmawiać.Dodatkowe pieniądzebardzo mi się przydadzą, a teraz mam wolne, więc.- Zgodzisz się dla mnie pracować? - ucieszyła sięBess.W jej głowie już kłębiły się nowe pomysły.- Ekstra! Ilebierzesz za noc?Rosalie zamierzała podać znacznie wyższą kwotę niżta, jaką naprawdę dostawała, lecz z niewiadomych przyczyntym razem kłamstwo nie chciało jej przejść przez gardło.- Po tym jak Bobby wezmie swoją dolę, zostaje mijakieś siedemdziesiąt pięć dolców.Czasami stówa
[ Pobierz całość w formacie PDF ]