[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Nie sądzę, byś chciał to wiedzieć.- Co to ma znaczyć, do cholery?- Tyle, że Tanjy nie była jedyna.Zdecydowałem się rozprawićtakże z innymi.Czekał cierpliwie.Uważał, że to zabawne, jak skrajnie aro-ganckie i zimnokrwiste ego daje się przekłuć szpilką niczym nadę-ty balon.- Jesteś potworem.- Naprawę? W takim razie, kim ty jesteś? Nie zapominaj, że tobył twój pomysł.- O jakich innych dziewczynach wspomniałeś?- To bez znaczenia.Dziewczynki nigdy nie zdradzają swoichsekretów - odparł i zachichotał.- Masz natychmiast zniknąć.Jasne? Sowicie ci za to zapłaci-łem.- To ja zadecyduję, kiedy mam zniknąć, nie ty - rzucił ze zło-ścią, po czym przerwał połączenie i wyłączył telefon.Równocześnie drugą ręką włączył ponownie odbiornik i po-prawił tkwiącą w uchu słuchawkę.Był już przy furgonetce.Wsko-czył do środka, włączył ogrzewanie na maksimum i ściągając zsiebie ocieplaną kurtkę, zamienił się w słuch.W domu Sereny ucichł już szum wody płynącej z prysznica.Sądząc po odgłosach, wróciła do sypialni, toteż na nowo wyobra-ził ją sobie nagą, wykąpaną i świeżą.Z mokrymi długimi włosami.I nabrzmiałymi sutkami sterczącymi wśród połyskliwych kropelek185 wilgoci.W kontaktach z każdą kobietą wyobrażał sobie, że jest zSereną, że panuje nad nią i zmusza do uległości.W ten sposóbchciał jej się odpłacić za te dziesięć lat życia, które mu ukradła.W końcu nadeszła kolej na nią.Już niedługo.23.Stride zaczynał się martwić.Dochodziła północ, Maggie się spóz-niała.Zaparkował samochód w dolnej części parkingu szkoły śred-niej, skąd roztaczał się widok na rozjaśnione światłami centrummiasta i leżącą za nim ciemność jeziora.Czekając na partnerkę, wnerwach wypalił aż dwa papierosy.Z ciemnych chmur spadaływielkie płatki śniegu, które wiatr przyganiał znad szczytu wzgórzai kręcił nimi wokół jego auta, jakby chciał się zamienić w tornado.Trudno było patrzeć wprost przed siebie.Dlatego mrużył oczy, acała twarz go piekła od wiatru.Do tego miał wrażenie, że nabrwiach tworzą się bryłki lodu.Pędzące w jego stronę płatki śnie-gu mogły być niegrozne, lecz w wielkiej masie przypominałynieustraszoną armię.A niesione wiatrem kłuły skórę niczymostrza tysięcy noży.Mogły go oślepić, zmrozić na kość i pogrze-bać w utworzonej natychmiast zaspie.Na drodze biegnącej powyżej parkingu pojawił się blask re-flektorów jakiegoś auta i po paru sekundach ujrzał należącego doMaggie chevroleta avalanche.Podjechała bardzo szybko, aż wózzabuksował na śliskim stromym podjezdzie.Był zdecydowanie zaduży jak na drobną kobietę, do tego stopnia, że musiała układaćpod fotelem drewniane klocki, żeby sięgnąć do pedałów.W do-datku prowadziła bardzo nerwowo.Uważał, że jezdzi tak w186 dużym stopniu przez niego, gdyż miał wrażenie, że staje się bar-dziej nerwowa niż zwykle, ilekroć on zajmuje fotel z prawej stro-ny auta.Zaparkowała ukosem przy jego fordzie bronco i wysiadła.Mia-ła na sobie czarny skórzany płaszcz do kostek oraz buty na wyso-kich, prostokątnych obcasach.Pospiesznie wetknęła ręce do kie-szeni.Trąciła czubkiem buta pryzmę świeżego śniegu, idąc w jegostronę.Nie widzieli się od tamtego wieczoru po zabójstwie jej męża,toteż uzmysłowił sobie nagle, jak bardzo za nią tęskni.Ruszył wjej kierunku, rozkładając ręce, żeby ją uściskać, ale powstrzymałago, wyciągając szybko rękę z kieszeni.- Nie trzeba - rzuciła ostro.- Nie zniosę litości.Zwłaszcza odciebie.Poczuł się tak, jakby tych parę merów rozdzielającej ich prze-strzeni miało szerokość kanionu.- Daj spokój, Mags.Nikt nas nie obserwuje.A przede mną niemusisz udawać, jaka jesteś dzielna.- Owszem, muszę, i to nawet bardziej niż zwykle - odparła,mierząc go uważnym spojrzeniem.- Nie przyszło ci do głowy,żeby zaczekać w samochodzie? Wyglądasz jak cholerny bałwa-nek.- Nie boję się mrozu.- To znaczy nie chcesz, żeby Serena wyczuła zapach dymupapierosowego w twoim samochodzie.- Zgadza się.- No cóż, ja i tak nie zamierzam tu marznąć, więc lepiejwsiądzmy do mojego.Podeszli do drzwi avalanche'a z przeciwnych stron.Stridestrzepnął z siebie śnieg na tyle, na ile było to możliwe, nim wsiadłdo środka.Wnętrze auta było rozgrzane, toteż natychmiast ścią-gnął rękawice.Maggie nawet na niego nie spojrzała.Usiadła za187 kierownicą i zapatrzyła się przed siebie, jakby miała przed nosemniezwykłą panoramę.Uzmysłowił sobie nagle, jak dziwna jestświadomość, że ona jest starsza od niego.Jak gdyby dotąd niewidział drobnych zmarszczek w kącikach jej oczu czy też siwiznyprześwitującej w kruczoczarnych włosach.Zawsze traktował jąjak dwudziestoletnią nowicjuszkę, pełną zapału do pracy, z głowąnabitą ideami.Ale to, że postrzegał ją jak smarkulę, uważał zaczęść własnego problemu.Mimo wszystko nie mógł się uwolnićod wspomnień, gdy z jego pamięci wypływały obrazy Maggiezagryzającej brzeg styropianowego kubeczka od kawy i powtarza-jącej z uporem, że coś uszło ich uwagi w sprawie zabójstwadziewczyny z Enger Park, chociaż on był przeświadczony, żewziął pod uwagę wszelkie okoliczności.Od tamtej pory minęłojednak mnóstwo czasu.Czuł się tak, jakby umieścił Maggie wspecjalnym schowku własnej świadomości, gdzie nie mogło jej sięstać nic złego, tyle że ona z upływem czasu dojrzewała i wpląty-wała się w coraz to gorsze sytuacje.- Kiedy to się stało? - zapytał.Dobrze wiedziała, co ma na myśli.Podniosła ręce i kurczowozacisnęła palce na kierownicy.- Krótko przed Zwiętem Dziękczynienia.Eric był wtedy pozamiastem.Przypomniał sobie.Zadzwoniła wówczas z wiadomością, żezłapała grypę, i nie było jej w pracy przez dwa tygodnie.- Spałam.A on zbliżył się z nożem.- Odgarnęła włosy i wska-zała pięciocentymetrową bliznę za uchem.- Odcięłam się odszczegółów tamtego zajścia.Po prostu go nie pamiętam.- Jezu.- syknął Stride.- Tłumaczyłam, że nie znoszę litości, szefie.Zwłaszcza odciebie.Jasne?Przemknęło mu przez myśl, że jej udawana odwaga jest tylkona pokaz.188 - Wiesz, co wtedy zrobiłam w pierwszej kolejności? - zapyta-ła.- To ci się spodoba.Wybuchnęłam śmiechem.Uważałam, że topo prostu komiczne.Jak cięty dowcip samego Boga.Wmówiłamsobie, że to tylko sen, że ubzdurałam sobie to wszystko, że nicpodobnego nie mogło mi się przytrafić w rzeczywistości [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lunamigotliwa.htw.pl
  •