[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Machnęła ręką.- Nie sądzę, żeby Micah chciał jeszcze o niej słuchać.Dosyć się przez nią wycierpiał.Kochanie - zwróciła się doniego.- Dla kogo ona cię rzuciła? Dla jakiegoś hrabiego?- Nie rzuciła mnie - wycedził przez zęby.- Ale przecież siedziała tutaj przez cały rok.Callie zamarła zaskoczona, a potem wstała gwałtownie,zrzucając serwetkę.- To prawda? - spytała, wpatrując się w niego z napięciem.- Tak.Ale inaczej niż to sobie wyobrażasz - powiedział bezbarwnym głosem.- Powinienem był ci powiedzieć.Nie miała ochoty tego słuchać.Odwróciła się i wyszła z jadalni.- Widzisz, jak niebezpiecznie jest skrywać sekrety?- rzuciła Lisse triumfująco.- Pewnie z nią spałeś.- Bojo! - wrzasnął takim tonem, że ochroniarz natychmiast pojawił się w drzwiach.- Odwieziesz Lisette do Nassau.Więcej nie będzie nas odwiedzać.- Z jego tonu przebijał lodowaty chłód.Lisse bez pośpiechu odłożyła widelec i otarła usta.- Wykorzystujesz ludzi - zarzuciła mu spokojnym tonem.- Zawsze liczy się tylko to, czego ty chcesz, czego typotrzebujesz.Kochałam cię, ale wiem, że byłam ci potrzebna tylko do łóżka.Potem porzuciłeś mnie bez żalu.Zaprosiłeś mnie tu tylko po to, żeby wzbudzić w niej148zazdrość - uśmiechnęła się chłodno.- I jak się czujesz po drugiej stronie? Doprawdy, chciałabym zobaczyć final tejrozgrywki, bo nie wyglądało na to, że łatwo ci wybaczy.Odwróciła się i przeszła do wyjścia.Bojo rzucił dziwne spojrzenie na szefa, ale zaraz pospieszył za nią.Micah spoglądał za nimi przez chwilę, ale nie odezwał się już.Ani słowem.Callie drżącymi rękoma pakowała niewielką torbę.Usłyszała skrzypienie drzwi i kątem oka dostrzegła, że Micahstoi w progu i obserwuje ją z ponurą miną.- Masz coś do powiedzenia? - spytała, nie patrząc na niego. - Nic, czego chciałabyś słuchać - odparł.- Lisse właśnie wykrzyczała mi w twarz swoje zarzuty, ale powiedziała przytym coś ważnego.Nie uświadamiałem sobie tego, ale muszę przyznać, że ma rację.Wykorzystuję ludzi.Ale ciebienigdy nie chciałem wykorzystać, przyrzekam.- Twierdziłeś, że nigdy nie miałeś romansu z moją matką! - krzyknęła poruszona.- Bo nie miałem - zapewnił spokojnie.- Ale obawiam się, że nie jesteś w nastroju, by tego słuchać, malutka.Drgnęła.Miała wrażenie, że słyszała już to słowo w jego ustach.- Już cię tak nazwałem-przyznał, widząc jej poruszenie.- Pewnie nawet nie pamiętasz kiedy? - Pokręciła głową.-niech tak zostanie - mruknął jakby do siebie.- W każdym razie możesz już bezpiecznie wrócić do domu.Lopez i jegoludzie nie żyją, nikt już nie zagrozi ani tobie, ani ojcu.- Tak - przyznała.- Ten wypadek nie mógł zdarzyć się we właściwszej chwili.- To nie byl wypadek - powiedział krótko.- Podłączyłem do łodzi materiał wybuchowy.138 Obróciła się zdumiona.Drżącymi rękoma domknęła torbę i ciężko usiadła na łóżku.A więc to Micah zgładziłLopeza.Wiele ryzykował.Mógł zaginąć.- Akcja trochę się skomplikowała - ciągnął, obserwując ją uważnie.- Byłem zbyt zmęczony i dałem się złapać.Lopezmiał okazję mi powiedzieć, co zrobi z tobą i ojcem, jak złapie nas wszystkich.Ale w końcu popełnił błąd i zostawiłmnie związanego, ale bez strażnika.Uratowała mnie ta zabawka - pokazał jej zegarek i ukryty w nim mechanizm.Z niedowierzaniem kręciła głową.Była przerażona.A więc kiedy ona głęboko spała, Micah samodzielniezaatakował Lopeza i został schwytany.Gdyby nie zegarek, byłby już martwy!Ukryła twarz w dłoniach i zapłakała.Widział jej drżące plecy i nie mógł dłużej stać obok.Podszedł do niej, uklęknął i przytulił jej twarz do piersi.Głaskałją po włosach i szeptał uspokajające słowa.Długo nie mogła się uspokoić, przylgnęła do niego i szlochała głośno.- Mogłeś zginąć - powiedziała w końcu załamanym głosem.- Ty też mogłaś - przypomniał.Podniósł ją i poprowadził na kanapę.Tam usiadł obok i objął ją mocno.Jej plecy drżały, wstrząsane bezgłośnymszlochem.- Gdybym wiedziała, co zamierzasz, nie pozwoliłabym ci na to - odezwała się z trudem.- Nawet jeśli potem miałbyśpójść do niej.do mojej matki - dodała z bólem.Objął ją jeszcze mocniej i przytulił policzek do jej włosów.- Nadal mi nie ufasz? - spytał cicho.- Pewnie nic dziwnego, biorąc pod uwagę, jak traktowałem cię przez te139wszystkie lata.- Pocałował ją we włosy.Wracaj do domu, do normalnego życia, a wkrótce wszystko wyda siętylko koszmarnym snem.Potarła oczy jak małe dziecko i wtuliła się w niego.Czuła się przy nim spokojnie i bezpiecznie [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lunamigotliwa.htw.pl
  •