[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Teraz zaczęła się bać, że zmieni się w złośliwą, poranioną babę.Jak zdoła przejść do po-rządku dziennego nad tym, że w sklepie wydadzą jej o pięćdziesiąt pensów za mało? Być może wtedypobiegnie z powrotem, gotowa urwać głowę tej złodziejce ekspedientce.Może zmieni się w kobietę,która na widok kierowcy wjeżdżającego jej przed nosem na miejsce parkingowe, na które cierpliwieczekała, zacznie naciskać klakson i wystawiać środkowy palec.Może w końcu, jak cała reszta, znie-nawidzi strażników parkingowych, choć do tej pory broniła ich, twierdząc, że przecież ktoś musi wy-konywać tę pracę.Zastanawiała się, czy starczy jej energii, by znów być życzliwą i optymistyczną.Czy zdobędziesię na to, by zaprosić na drinka sąsiadów-nudziarzy.Czy zamieni się w zgorzkniałą jędzę, która na ślu-bie znajomych rzuca niewybredne żarciki? Coś w rodzaju, że małżeństwo to dobra rzecz, póki trwa, alez doświadczenia wie, że trwa niezbyt długo.Nie chciała chować w sobie aż takiego gniewu.Nadszedł czas, by skończyć z rzucaniem oskarżeń, narzekaniami i żalami.Czas, by znów zająćsię życiem i zdecydować, czego właściwie chce.Kim chce być, dokąd pójść, jak żyć.Z czym chce sięludziom kojarzyć.Martha postanowiła pogrzebać przeszłość.Co więcej postanowiła być elegancka, wyrozu-miała i wspaniałomyślna, jak tylko się da.Zamierzała żyć dalej.I kto wie, może będzie to bardzo dobre życie.RL23Eliza miała rację: kiedy Martha zaczęła otwarcie mówić znajomym o rozstaniu z Michaelem imożliwym nie, raczej nieuniknionym rozwodzie, poczuła się lepiej.Nikt się nie cieszył z jej nie-szczęścia.Nikt nie wzdychał z ulgą, że tym razem na nich padło wyrównanie do średniej statystycznej.Nikt nie uznał, że ich rozwód daje większe szanse innym małżeństwom.Martha z ulgą zauważyła, żewszyscy wydawali się równie wstrząśnięci nowiną jak ona sama.Wszyscy, jak i ona jakiś czas temu,wydawali się zakładać, że na pewno uda się im pogodzić.Kiedy Martha uprzejmie, ale stanowczo wy-jaśniła im, że pogodzenie nie wchodzi w grę, zresztą nie chciała pogodzenia, jej oświadczenie zostałoprzyjęte.To olbrzymia ulga.Przyznanie, że życie nie jest idealne.Dokładnie ujmując, przyznanie, że życie wywróciło się do góry nogami jak to ujęła Eliza?Spieprzyło się.Przyznanie, że życie się spieprzyło, sprawiło jej niewymowną ulgę.Martha z zaskoczeniem odkryła, że wyzwoliła się z tyranii prac domowych, planów na kolejnydzień, książek kucharskich, butelek z mlekiem, siłowni, książek o rozwoju dzieci i spod ciężaruoczekiwań Michaela.Oczekiwań, które chyba zawsze zawodziła.Nie będzie już musiała urządzać wystawnych kolacji; przestawiła się na improwizowane spo-tkania, po których goście zostawali na noc, gdyż byli zbyt pijani, by jechać do domu.Za czasów Mi-chaela taki pomysł był absolutnie niemożliwy i nigdy nie przyszedł jej do głowy.Coraz częściej do-chodziła do wniosku, że nocne bieganie ze ścierką i wycieranie śladów palców z powierzchni mebli niema sensu, gdyż ślady pojawią się ponownie przed ósmą trzydzieści następnego dnia; wkrótce też od-kryła, jaką przyjemność sprawia jej, po zapakowaniu dzieci do łóżek, wrzucenie do mikrofalówki ja-kiegoś prostego dania.O wiele mniej zmywania, zakupów i sprzątania.Rzadziej rodziły się kłótnie.Napięcie, niepokój i rozdrażnienie też zmalały.A jednak w domu nie było mniej miłości, co skłoniło Marthę do zastanawiania się, kiedy z ichzwiązku odeszła miłość.Zapewne na długo przed Michaelem.Zaczęła sporządzać listy rzeczy, które chciała załatwić w ciągu następnych kilku dni.Kiedyzdarzyła się jej wolna chwila, grożąca tym, że zacznie myśleć co nieodmiennie kończyło się łzami Martha zawsze mogła zajrzeć do listy i znalezć sobie coś do zrobienia.Czasami były to naprawdędrobne zadania jak: kupić kartki, wypisać, kupić znaczki, pocztówki".Napisanie wysłać kartki"oznaczałoby odhaczenie tylko jednego zadania, podczas gdy cztery haczyki na liście wyglądały o wielelepiej.Haczyk bardzo wzmacniał poczucie własnej wartości, a tego akurat potrzebowała najbardziej.RLProblem z poczuciem własnej wartości polegał na tym, że nikt inny nie mógł tej pracy wykonaćza nią choć trzeba uczciwie przyznać, iż wszyscy starali się, jak mogli.Rodzina i przyjaciele zaska-kiwali ją swoją chęcią pomocy; dzwonili, rozmawiali, słuchali, zachęcali i wspierali.Nie komentowali,kiedy twierdziła, że Michaelowi należy się szacunek i życzliwość jako ojcu jej dzieci, ani wtedy, kiedyzaklinała się, że wyśledzi, gdzie on się teraz obraca, znajdzie go i odrąbie mu jaja.Zaskakująco wielu z nich radziło, żeby wynajęła prywatnego detektywa.Nikt naprawdę niepojmował, dlaczego Michael odszedł. Nie dość szczęśliwy" wydawało się absolutnie niewystar-czającym powodem porzucenia rodziny.Marthę kusiło, by pójść za ich radą.Doręczenie przez detek-tywa czarno-białych zdjęć Michaela wychodzącego z mieszkania, w drzwiach którego stała rozczo-chrana, zadowolona kobieta, owijająca się falbaniastym szlafroczkiem, sprawiłoby jej niemal ulgę.Martha chciała tylko zrozumieć Michaela, co w tej chwili było niemożliwe, gdyż nawet go nie znała
[ Pobierz całość w formacie PDF ]