[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ponadto w obserwatorium Fra Mauro panowała zupełnie inna, bardziejkosmopolityczna atmosfera.Skolonizowane planety przeważnie stoczyły się w otchłańbarbarzyństwa po spowodowanej przez straszliwą konfrontację Stanów Zjednoczonych zRosją utracie kontaktu z Ziemią.Teraz, zaledwie pięćdziesiąt lat po powrocie na łonocywilizacji, ich mieszkańcy lubili kpić z co bardziej cnotliwych ziemskich studentów i nazbytromantycznego traktowania kobiet przez niektórych mężczyzn.Jednocześnie bylibyzaszokowani, gdyby wiedzieli, że w niektórych częściach Większej Brazylii kobiety nadal sąsprzedawane i kupowane.Dorthy wolała przyjąć punkt widzenia kolonistów, doskonalewiedząc, iż jest to wyraz jej buntu przeciwko ojcu.Jednak najważniejsza była ona sama i jejpotrzeby.Do których - czasami - zaliczał się seks.Natomiast nie potrzebowała pózniejszychwyznań, bardziej wstydliwych niż sam akt.Nazbyt długo narzucały się jej inne osobowości wInstytucie i przez ten rok, przez który pracowała, by zdobyć środki na studia wobserwatorium Fra Mauro. Sprzedając się jak dziwka.- Zdaje się - rzekł niewyraznie Kilczer, z ustami przyciśniętymi do jej szyi - że zupełniezniszczyliśmy twoje śliczne łóżko.- Zrobię nowe.- Odsunęła się od niego i wymknęła się z jego ramion, gdy próbował ją objąć. Nie podchodz zbyt blisko.- Muszę się umyć - powiedziała.- To wszystko.Kiedy wróciła, Kilczer stal, spoglądając w kierunku lasu.Dorthy zaczęła łamać trzciny.- Martwisz się jak wrócimy? - zapytała.- Proszę, nie mówmy teraz o tym.- Odsunął się, gdy zaczęła splatać łodygi.Zaniepokoiłago.Uśmiechnęła się, nie przerywając pracy.Nie lubiła być zaszufladkowana, chociaż częstowygodnie było udawać neurotyczkę obdarzoną talentem.W prawie każdym programietriwizyjnym występowała laka postać.- Kilka lat temu byłem na Elysium.Chyba już ci o tymtrochę mówiłem.Obozowałem w dziczy, sam, i też mi się to nie podobało, chociaż miałemwszystkie potrzebne udogodnienia.Jednak wymagały tego moje badania.Teraz samimusimy zapewnić sobie wszelkie wygody, prawda?Słowa, słowa.Zawsze osadzające obecną chwilę w czasie.Dorthy pracowała odwróconaplecami do Kilczcra, splatając wiązki trzciny i zawiązując pętlę na końcu każdej z nich, żebysię nie rozsypały, a on opowiadał jej o trawiastych równinach interioru Nameryki na Elysium,o wioskach tubylców i ich dziwnych mieszkańcach, którzy stawali jak skamieniali ilekroćpodchodził do nich człowiek.Miejscowi mówili, że można było ich wtedy bez trudu zabić.85Kilczer wyjaśnił, że obserwował tubylców z daleka, ale nigdy nie zauważył niczego, co niezostałoby już wielokrotnie opisane.Nikt nie wiedział czy byli naprawdę inteligentni czy nie ichociaż spędził w terenie sześć tygodni ze swoją aparaturą, znacznie prymitywniejszą odtej, którą rozdeptało stado, Kilczer również nie doszedł do żadnych konkretnych wniosków.Zaciskając kolejny węzeł, Dorthy zapytała:- Czy nie mówi się, że aborygeni zbudowali kiedyś miasta na Elysium?- To tylko legenda - odparł Kilczer, marszcząc brwi - oparta na pobożnych życzeniach i paruniezwykłych formacjach geologicznych.Na tej samej zasadzie powstała teoria o istniejącejkiedyś na Nowej Rosji cywilizacji, zniszczonej pół miliona lat temu przez uderzenie wielkiejasteroidy.Zdaje się, że o tym też ci już mówiłem.W wyniku uderzenia prawie zupełniezanikło tam życie, ale na przykład łowcy zithasów utrzymują, iż czasem spotykają nanizinach człekokształtne stworzenia.Nazywają je demonami mgieł i twierdzą, że to duchylegendarnej, zaginionej rasy.Ja uważam, że to wytwory powstałe pod wpływem wypitejwódki i wybujałej wyobrazni.Aowcy zithasów to zwariowana banda.Nie chcemy być samiwe wszechświecie, Dorthy, a to skłania ludzi do wymyślania różnych rzeczy.Nawet na Ziemikrążą opowieści o zaginionych cywilizacjach, takich jak Atlantyk.- Atlantyda - poprawiła Dorthy, zawiązując ostatni węzeł.Z jakiegoś powodu przypomniałasobie cienką jak włos warstwę geologiczną, pozostałą po niewyjaśnionym deszczu niklowo-żelazowych asteroidów.Jednocześnie poczuła dziwne mrowienie, jakby nie kontrolowanąaktywność talentu.Jednak po chwili wrażenie ustało.Rozłożyła splecioną z trzciny matę, a Kilczer spojrzał na nią.- Wyglądasz tak dobrze, że można by cię zjeść - rzekł.- Zostało trochę suszonego mięsa, jeśli jesteś głodny.Klęknął na brzegu maty.Aodygizatrzeszczały pod jego ciężarem.- Nie jestem aż tak głodny.Może jutro wybierzemy się na polowanie.- Położył się i objął ją.Po chwili ona też przytuliła się do niego.- Miałaś dobry pomysł - powiedział.- Wydawało mi się, że oboje wpadliśmy na niego jednocześnie.Nic nie mów, nie trzeba.- Nie lubisz rozmawiać.po tym?- Prawdę mówiąc, mam lekkie poczucie winy.W końcu jesteś żonaty.- %7łonaty.? Ach, chodzi ci o moją partnerkę.Nie, to nie jest tak, jak na Ziemi.Nie wiążemysię ze względu na seks, lecz aby mieć dziecko lub dzieci.Myślę, że wasze ziemskiezwyczaje są zbyt surowe, co powoduje tyle napięć i niepokojów.Kiedy przez kilka tygodniprzebywałem na Ziemi, w Ascension, pracująca tam kobieta pewnego dnia zabiła męża.Mówiono, że z zazdrości o inną kobietę.Pamiętam te określenia: mąż i żona.Sądzę, żeto niedobry zwyczaj, jeśli prowadzi do czegoś takiego.- Może.- Widzę jednak, że to cię nie uspokaja.- Podparł się na łokciu, zwrócony twarzą do niej.-Zauważyłem, że nie lubisz mówić o sobie.Tyle razem przeszliśmy, a ja wciąż wiem o tobieniewiele więcej niż to, co było w twoich danych.- A co w nich było? - Mimo woli zeszty wniała.86- Prawie nic.Jaka jest ta Australia? Zdaje się, że ma interior, tak jak Elysium, tylko bezaborygenów.- Nie byłam tam od lat.- Nie widujesz się z rodziną?- Ja nie.Moja matka nie żyje.Ojciec.no cóż, przeważnie jest pijany.Wydał wszystkiemoje pieniądze na ranczo w interiorze i załamał się po śmierci matki.Tak samo jak jej wuj.Wujek Mishio.Nie chciała o nim myśleć, ani o siostrze.Biedna Hiroko ita zagadka krótkiego pożegnalnego listu.- Nie musisz nic mówić, jeśli nie chcesz.Dorthy pocałowała go i poczuła jak jego usta rozciągają się w uśmiechu.- Ty możesz mówić, jeżeli chcesz, nie mam nic przeciwko temu.Jednak miała.Stali się teraz bliscy sobie, tak bardzo jak to tylko możliwe, a ponadto Dorthyczuła, że rozmowa pomaga mu przezwyciężyć lęk.- Chyba próbuję ci wyjaśnić, dlaczego kiedyś wybrałem ten kierunek.Zastanawiam się, czybyłbym tu teraz, gdybym nie tracił dnia za dniem, leżąc w zeschniętej trawie z ciężką lornetąw spoconych dłoniach i obserwując aborygenów kręcących się tu i tam wokół lepianek.Nowiesz, patrzę jak ludzie żyją i dochodzę do wniosku, że są równie ograniczeni jak ci tubylcy.Tyle badań, tyle ekspedycji, a ilu ludzi spogląda w gwiazdy i zastanawia się, co tam jest?Pierwszego dnia po przylocie tutaj odszedłem z miejsca, gdzie budowali Obóz Zero.Wtedybył to jeden wielki wykop pod centrum dowodzenia, otoczony ciężkim sprzętem.Zapadłanoc, słońce nie wzeszło.I było bardzo zimno.Wszędzie paliły się światła, a ludzie pokrzyki-wali i stukali młotkami, stawiając wsporniki i ścianki.Nie tego się spodziewałem.Dlategoodszedłem stamtąd, za grań, za którą światła zmieniły się w poświatę na ciemnym niebie.Jest tam krater.- Wiem - powiedziała Dorthy.Była senna i ociężała.Zamknęła oczy.- Usiadłem na głazie na jego krawędzi - ciągnął Kilczcr
[ Pobierz całość w formacie PDF ]