[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Uparła się jednak, że podzielą się kosztami benzyny.Miałaświadomość, że jej przyjaciołom nie powodzi się dobrze.Ciągle musieli liczyć się z pieniędzmi,a przyjście dziecka na świat było dodatkowym obciążeniem finansowym.Nie widziała więcpowodu, by im nie pomóc, skoro mogła to zrobić.Po półgodzinnej jezdzie trafili na miejsce.Piotr zaparkował obok kilku innychsamochodów.Ludzie zaczęli się już zjeżdżać.Obie wysiadły i skierowały się do drzwi.Piotr miałpograć w jakąś gierkę i poczekać na nie do końca zajęć.Najpierw zamierzał wejść z nimi i sięrozejrzeć, ale zdołały go przekonać, że to niekonieczne.Kręciło się tu za dużo ludzi, by coś imgroziło.Poza tym obie miały przy sobie telefony.Nie był z tego powodu zadowolony, aleostatecznie ustąpił i grzecznie został w samochodzie.W drzwiach przywitał ich gospodarzi prowadzący kurs w jednej osobie.Był to niezbyt wysoki, dość krępy mężczyzna w wieku okołoczterdziestu lat.Na pewno nie zaliczał się do urodziwych, lecz miał w sobie coś elektryzującego.Maria pomyślała, że może to dzięki jego pięknym, brązowym oczom.Spoglądał na ludzibadawczo spod długich, kruczoczarnych rzęs.Jego przydługie, ciemne włosy opadaływ nieładzie na twarz i ramiona.Przez chwilę stał w drzwiach, jakby się wahał, czy je wpuścić,następnie zaprosił obie do środka i poprowadził do pracowni.Marii od razu spodobało się tomiejsce.Było to duże pomieszczenie pomalowane na biało.Na jednej ścianie wisiały ekrany,a obok stało mnóstwo lamp i statywy do aparatów.Na przeciwległej ścianie wisiało wiele zdjęć.Na środku, na przygotowanych wcześniej rozkładanych krzesełkach, siedziało już kilka osób.Tomasz, bo tak miał na imię prowadzący, poprosił, by poczekali około pięć minut.Spodziewałsię jeszcze dwóch osób.Maria zdjęła płaszcz i podeszła zobaczyć zdjęcia.Były wspaniałe.Szczególnie zachwycił ją portret rudowłosej dziewczyny.Stała jak oczarowana.Boże, jaka onabyła piękna, zmysłowa, czarodziejska! Poczuła, że ktoś stoi za nią.Odwróciła się i utonęław jego smutnych oczach. Oglądam zdjęcia, są wspaniale.Piękna kobieta  powiedziała. Tak, piękna, to moja żona. Nie wiedzieć czemu, poczuła się okropnie.Chciało się jej płakać. To głupie  ofuknęłasiebie. Miał żonę, i to w dodatku cudowną.Nie przyszłaś tu, by się mizdrzyć, tylko czegośnauczyć.W głębi duszy czuła jednak, że nie przekonała siebie.Ten dziwny, trochę kostropatymężczyzna był jej w pewien sposób bliski.Dotykał jakiejś cząstki serca do tej pory zamkniętej.To ją pociągało, ale i przerażało jednocześnie.W końcu się zaczęło.Najpierw było kilka minut wprowadzenia.Tomasz zebrał opłaty,następnie dał im przygotowane wcześniej materiały, po czym obejrzał, jakie mają aparaty,i rozpoczęły się zajęcia.Za każdym razem, gdy był w pobliżu, rozsiewał zapach swoichzmysłowych perfum, aż czuła fizyczny ból.Na niczym nie mogła się skoncentrować, niewidziała nikogo innego.Był tylko on.To prawda, na początku Gareth też ją zachwycił.Byłpiękny, mogła na niego patrzeć godzinami jak na dobry obraz czy dzieło sztuki.Z Tomaszemokazało się inaczej.Nie umiała tego nazwać, lecz gdyby podszedł i poprosił, by z nim została,zrobiłaby to.Czuła jakąś bliskość z tym człowiekiem, jakby w innej osobie odnalazła brakującącząstkę siebie samej.A on, nie mając pojęcia, jakie wrażenie wywarł na jednej z kursantek,opowiadał o tajnikach fotografii.Zajęcia prowadził w sposób systematyczny, wprowadzał teorię,a następnie sprawdzali ją w praktyce.Po zajęciach obydwie były bardzo zadowolone.Ania szepnęła, że Maria chyba wpadław oko prowadzącemu.Podobno cały czas na nią zerkał.Maria dałaby dużo, żeby była to prawda.Niestety, musiała uznać, że przyjaciółka się pomyliła.Powiedziała Ani, że ta piękna kobieta nazdjęciu to jego żona.Więcej nie rozmawiały, w milczeniu wsiadły do samochodu.Piotrwypytywał je o wrażenia, ale obydwie milczały, co go trochę zirytowało.W końcu Ania dała mugłośnego causa w policzek i ruszyli.Najpierw odwiezli Marię do domu.Ta jeszcze raz impodziękowała i zaprosiła na herbatę.Nie skorzystali.Ania czuła się zmęczona i chciała się jużpołożyć, więc odjechali, a ona została sama na podjezdzie.Patrzyła, jak oddalają się w mrocznąnoc.Po chwili odwróciła się i ruszyła do domu.Jak się pózniej okazało, na każdych zajęciach było tak samo.Tomasz działał na niąelektryzująco, sama nie wiedziała dlaczego.Właściwie był nieciekawy, nawet brzydki, lecz jeślitylko chciał, potrafił zaczarować rozmówców.Już po krótkiej chwili nikt nie zwracał uwagi najego powierzchowność czy niezgrabne ruchy.Wszyscy byli oczarowani jego osobowością.Mariiwydawał się nawet piękny na swój kostropaty sposób.Tomasz odznaczał się bez wątpieniacharyzmą, a do tego potrafił pięknie opowiadać.Zatracała się całkowicie w tym, co mówiło fotografii, życiu i własnych doświadczeniach.Nie potrafiła go rozgryzć.Na pozór obojętny, daleki, z drugiej strony przywabiał ją.Dlaczego tak się zachowywał, skoro był w szczęśliwym związku? A może to wyobrazniapodsuwała jej coś, czego nie było? W każdym razie nigdy nie czuła się przy nim swobodnie.Wiedziała, że jedna jego uwaga, jeden gest potrafiły poruszyć ją do głębi, tak jakby Tomasz znałwszystkie jej tajemnice.Sama przed sobą nie chciała się przyznać, jak wyczekiwała na kolejnespotkania, jak za nim tęskni.Czyżby się zakochała? Nie, to coś innego, bardziej intensywnegoi niesamowitego.Ale co? 12Marii od samego rana towarzyszyło dziwne przeczucie.Czegoś się bała [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lunamigotliwa.htw.pl
  •