[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Tylko jakiś nieszkodliwy jegomość wielbiący ziemię, poktórej stąpa Wódz  stwierdził Dolby. Ta c y nigdy się nie znie-chęcą.Zapomnijmy o tym wydarzeniu  dodał.Tom nie poddawał się. Ktoś sforsował drzwi i dostał się do środka, a potem ukradłcoś z pokoju.A gdyby tak zastał pana Dickensa? A jeśli ten nie-szkodliwy jegomość powróci, gdy pan Dickens będzie sam? Ukradł? Powiedziałeś:  ukradł ? To nic, to tylko poduszka! przypomniał Dolby, niemal rozbawiony całą sprawą. Nie za-uważyłeś hotelowego baru? Tam można się napić, czego duszazapragnie.To miejsce zachęca ludzi do podobnych psot.135 Henry Scott przyniósł Wodzowi zapasową poduszkę i wygładziłpościel na łóżku.Tom zrelacjonował w skrócie całą historię Ri-chardowi Kelly'emu, ale agent od sprzedaży biletów także uznałcałe wydarzenie za wyśmienity dowcip. A wszystko dla twardej jak kamień poduszki!  zachwycałsię. Ach, ta amerykańska republika! Panie Dolby, chciałbym pozostać na zewnątrz i pilnowaćdrzwi pana Dickensa  oznajmił Tom, zwracając się do pracodaw-cy. Absolutnie nie wchodzi to w grę! Powiem ci, co zrobisz,Branagan  Dolby zareagował dostojnym gestem.Jego dłoń po-wędrowała do koniuszka wąsów, zupełnie jakby pociągał za dzwo-nek, ale zanim wykonał ruch do końca, przerwano mu.Odezwał się Dickens: Jeśli pan Branagan ma ochotę mocować się z ludzkościąpoza moim pokojem, ma na to moje błogosławieństwo. Dziękuję, sir  odrzekł Tom, kłaniając się pisarzowi.Zatrzymał sobie ów liścik i stanąwszy na straży przy drzwiach,wsunął go do kieszeni. 13.Przybysze z Anglii wnet uświadomili sobie istotę osobliwościżycia w Ameryce  tu liczyło się tylko to, co trudne.W piątek do-szło do incydentu w apartamencie Dickensa.W sobotę po południupodjęto decyzję: któryś z pracowników pisarza lub z obsługi ParkerHouse przez cały czas ma stać na straży przed drzwiami Dickensa,a podczas jego codziennych spacerów na świeżym powietrzu ktośzawsze będzie mu towarzyszył.O obowiązującej procedurze Dolbyzawiadomił Toma Branagana w niedzielę przy śniadaniu, przybie-rając przy tym władczą minę, ale Tom podejrzewał, że to Dickenszarządził zmianę.Pisarz z pozoru lekko traktował kwestię swegobezpieczeństwa, jednak młodzieniec zauważył pewną powagę wjego spojrzeniu.Któregoś dnia Tomowi wydawało się, że wykrył winowajcę.Przyłapał szczupłego mężczyznę o ostrych rysach twarzy myszkują-cego w pobliżu drzwi Dickensa.Człowiek ten okazał się spekulan-tem z Nowego Jorku, który zamieszkał w pokojach w sąsiedztwiepisarza w nadziei na podsłuchanie informacji o czasie i miejscunastępnej sprzedaży biletów.Gdy Dolby wyjeżdżał w interesach, a pan Fields i pan Osgoodbyli czymś zajęci, Tom towarzyszył Dickensowi podczas jego dłu-gich spacerów.Wystarczyło, by pisarz na chwilę zatrzymał się przed wystawąsklepu, a już gromadził się wokół niego tłum.Dickens z zadowoleniemprzypatrywał się bostońskim księgarniom  wizytę znakomitego137 Anglika celebrowano wystawianiem w witrynach jego fotografii, atakże całych stosów jego powieści, nierzadko zastępując nimi dzie-ło zatytułowane Guardian Angel, ostatnią powieść doktora OliveraWendella Holmesa, oraz najnowszą literacką sensację, DantegoLongfellowa.Dickens zwalniał kroku także przed przybytkamiprzedsiębiorczych sklepikarzy handlujących cygarami, którzy eks-ponowali teraz  Tabakę Pickwicka ,  Cygara Małej Neli i  Bożona-rodzeniową Grę Dickensa (dla Dużych i Małych). Ileż pomysłowości mają w tym Pępku Zwiata! Wiesz, to ta-ki amerykanizm  wyjaśnił. Tutaj słowo  pępek * oznacza takżepiastę koła. Cygara Małej Neli ! Nie zapomnij przekazać tego For-sterowi do mojej biografii.* Gra słów: w oryginale  hub (ang.)  centrum, pępek (świata) oraz piasta (ko-ła).Dickens wręczył Tomowi laskę, a sam podszedł, by przyjrzeć sięwystawie z bliska.Czekając na niego, Tom omal nie rozciął sobiedłoni na wystającej z rączki sporej śrubie, której nie zauważył.Gdy Dickens wrócił z zadowoloną miną, zaciągając się małąnell, Tom zapytał, czy nie należałoby usunąć śruby, żeby pisarzprzypadkowo się nie skaleczył. Na Boga, nie, Branagan! Przecież to najważniejszy,wzmacniający element.Wiesz, czasami zapędzam się aż na mocza-ry  ciągnął, gdy przechodzili przez ulicę. W tamtej okolicy ska-zańcy wykonują przymusowe prace.Gdyby któryś uciekł, laskimożna by użyć jako broni.Chodzmy  rzucił nagle wyniośle, ła-piąc Toma za ramię. Umkniemy przed panem Pumblecho-okiem**, który właśnie idzie ku nam przez ulicę. Potem, zmie-nionym już tonem, dodał:  O nie, tą alejką zbliża się pan Mi-cawber, zejdzmy mu z drogi.* Pan Pumblechook, pan Micawber, Pip, Ralph Nickleby, Dick Swiveller  po-stacie z powieści Dickensa.138 Tom zdążył już do tego przywyknąć.Przygotowując się podczasspacerów do odczytów, Dickens nieraz odgrywał role Pipa, RalphaNickleby lub Dicka Swivellera.Czasami po śniadaniu odbywałprzechadzkę dla zdrowia wzdłuż Beacon Street, nazywanej takżeNew Land, którą ze swej poprzedniej wizyty w Bostonie zapamiętałjako ziejące pustką bagna.Padające na przemian deszcz i śniegpokryły chodniki gęstym, mokrym błotem.Pewnego dnia, gdyDickens i Tom podczas spaceru skręcali za róg ulicy, idąca kilkakroków za nimi kobieta w odświętnej sukni przystanęła, baczniepatrząc, po czym stąpa.Ostrożnie się pochyliła, z płóciennej torbywyjęła kawałek papieru.Przycisnęła nim żwir, po którym chwilęwcześniej stąpali obaj mężczyzni.Gdy papier nasiąknął błotem,podniosła go.Następnie brzytwą przycięła kartkę wzdłuż zarysubuta pisarza. Odcisk stopy Dickensa.Autentyczny ślad Dickensa.Tymczasem mężczyzni przyspieszyli kroku, szukając schronie-nia przed deszczem i nie zauważyli kobiety ani jej zachwytu, gdytuliła do siebie bezcenny odcisk.Dzień pierwszego wieczoru autorskiego Dickens i jego personelspędzili na przygotowaniach w Tremont Temple.Pisarz sprawdzałscenę, wypróbowywał najlepsze miejsce do czytania.Henry Scottniczym balerina krążył wokół niego na palcach, stawiał na stolewodę, rozkładał książki.George Allison starannie dopasowywałpalniki gazowe, by we właściwy sposób oświetlały twarz pisarza.Dolby wybrał tę salę, wolał ją niż nowsze, takie jak Boston The-ater, gdyż tutaj wznosząca się stopniowo podłoga gwarantowałajednakową jakość wszystkich miejsc na widowni [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lunamigotliwa.htw.pl
  •