[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ailo!Był to niemy krzyk.Nie zdziwiło jej wcale, gdy w odpowiedzi na jejwołanie na niebie pojawiła się zorza polarna.Mogłabyć pewna, że Ailo wkrótce przybędzie.- Założyłam mu jedną z koszul po moim zmarłymmężu - odezwała się kobieta niepewnie.- Ty też możesz się umyć, przebrać w jakieś moje rzeczy.Maja skinęła w roztargnieniu głową.Podziękowała.- Opatrywałam rannych - odparła na nie zadanepytanie kobiety.Maja, już umyta i przebrana, usłyszała pukanie dodrzwi.- Szukam niejakiego Heino Aalto - powiedziałmężczyzna.Maja zorientowała się, że to ktoś z wyższej klasy.- Jest tutaj - odpowiedziała.- Jestem jego żoną.- Maria Aalto? - Przybysz wydawał się być zorientowany.Przyjaznie uścisnął jej dłoń.Nie był to moc-43ny uścisk ręki chłopa, ale nie był też pozbawiony charakteru.- Przysłał mnie tu młody pan Runefełt.Jestem ich lekarzem rodzinnym.Przekazał mi, że twójmąż miał wypadek.Widziałem łodzie, zorza dobrzeje oświetla.Czy to coś poważnego?- Mamy powody sądzić, że tak - odparła za Majękobieta.Zaprowadziła lekarza do łóżka Heino.Maja poszłaza nimi.Wprawne dłonie zbadały śpiącego Heino.Lekarzzmarszczył czoło, dopiero potem spojrzał na Maję.- Muszę go jeszcze raz zbadać, dokładniej.Teraznie mogę powiedzieć nic pewnego.- Czy można go przewiezć? - spytała Maja.- Chciałabym, żeby był w domu.- Nie umiem odpowiedzieć, zanim go nie zbadam,gdy się obudzi.Może jutro?Maja skinęła głową.Pewnie zostanie tu przyjęta nanoc.- Jak pan sądzi? - spytała.- Jest sparaliżowany?Lekarz wzdrygnął się, jakby wypowiedziała jakieśprzekleństwo.- Nie mogę jeszcze tego stwierdzić.- Ale nie wyklucza pan tego?Milczał, zajęty zakładaniem płaszcza i czapki.- Otrzyma pan zapłatę, gdy wrócimy do domu -rzuciła Maja.- Nic nie mam ze sobą.Brwi lekarza uniosły się wysoko na czoło.- Myślałem, że pani to zrozumiała - odparł niecozażenowany, jakby mowa o zapłacie go krępowała.-Nie oczekuję honorarium.Moje wydatki pokrywarodzina Runefełt, jestem jej lekarzem.Maja rozumiała.Był to lekarz wyłącznie rodziny44Runefeltów, nikogo innego.Wielcy państwo mieliswój styl.- Proszę pozdrowić Williama Runefelta i przekazać, że nie potrzebuję jałmużny - rzuciła chłodno.-Nie mogę sobie jednak pozwolić na zrezygnowaniez pana usług.Sama zapłacę tyle, ile zażądałby zwykłylekarz.A nawet więcej, bo jest to dodatkowe obciążenie dla pana.Nic nie wezmę od Runefeltów.Aniteraz, ani nigdy.Lekarz był nadal zmieszany, ale Maja nie miaławątpliwości, że przekaże jej słowa pracodawcy.- Dumna jesteś - stwierdziła starsza kobieta, gdyodjechał.- Tak - odparła Maja.- Tak mnie wychowano i taka jestem.Nie będę niczego przyjmować od Runefeltów.Marcus Runefelt chciał kupić nasz las.Przybył tudziś w nocy, żeby mi to oznajmić.To było wstrętne.- Jego syn nie jest taki zły, przynajmniej tak mówią ludzie.Jest bardziej fiński od ojca, jeśli mnie rozumiesz.Maja pokiwała głową.- Mimo to nic od niego nie chcę.- Maja była nieprzejednana.Przez twarz starszej kobiety przeleciał uśmiech,jakby ta cecha nie była jej obca.Wyciągnęła do Mai dłoń.- Nie zdążyłam się przedstawić.Jestem Marja Ki-vijarvi.Maja odpowiedziała uściskiem dłoni.Nic jej to niemówiło.Była dla niej po prostu przyjazną kobietą,która przyjęła ich pod swój dach.- Mój syn, Kari, prowadzi gospodarstwo - opowiadała Marja.- Jesteśmy sami.Pewnie to dla niego zbyt45duża odpowiedzialność, ale czasem nie szkodzi wcześnie dojrzeć.Maja słuchała nieuważnie.Nie była z tych, którzyłatwo nawiązują kontakt z obcymi.Nic zresztą jej teraz nie interesowało poza Heino.Podeszła do łóżka.Przysunęła krzesło i usiadła.Wszystko w niej wołało o uzdrowienie męża.Wiedziała jednak, że z paraliżem nie uda jej się wygrać.Nieważne, jak bardzo tego pragnęła, nigdy niebyła bardziej bezsilna.Czuwała nad nim całą noc
[ Pobierz całość w formacie PDF ]