[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- I co teraz? - zapytała Amelia.- Nie domyśla się pani?Lekki skurcz przebiegł przez jej twarz.Była wyczerpana, wnocy również nie spała jak ja.- Pukałam w nocy do pana - powiedziała - kiedy zgasłoświatło.Ale pan nie odpowiedział, więc wróciłam do mojegopokoju.Szkoda, że pan nie otworzył.- Przeglądałem bezpieczniki.Może właśnie wtedy panipukała.Żałuję, że pani nie zastała mnie w pokoju.Uśmiechnęła się.Dostrzegłem w tym uśmiechu cieńokrucieństwa.I chyba dlatego skojarzyłem natychmiast ibezwiednie to wrażenie z pojęciem Giftmadchen - dziewczynytrującej.Czytałem w nocy studium o takich dziewczynach.O królowejIndii, która od dzieciństwa karmiła trucizną pewnądziewczynkę; jej oddech i spojrzenie przynosiły śmierć.Królowa posłała dziewczynkę do Aleksandra, by wyzwolić swójkraj.I Aleksander by zginął, gdyby nie szybka interwencjafilozofa Arystotelesa.Czytałem o ukąszeniu kreteńskich kobiet,było ono śmiertelne.Czytałem o władcach indyjskich, którzy swoim wrogomposyłali w podarunku młodą „dziewczynę trującą”.Pod jejkołyskę, a później pod poduszkę, wreszcie pod sukniękładziono trujące ziele Aconiturn jerox.Później dawanodziewczynie wywar tej rośliny do picia.Następnie dodawanoziele do jej posiłków.Mężczyzna, który posiadł takądziewczynę, umierał.Collenuccio pisał o dziewczynie, która posmarowała ciało, araczej swoją płeć, balsamem zmieszanym z trucizną.Mężczyzna, w tym wypadku - król Perugii, umarł, kiedy jąuwiódł.Tą trucizną był tojad; posiadania takiej roślinyzabroniono wówczas pod karą śmierci, jak podajeTheophrastos w Historia plantarum.Nazywano to zielerównież napellus i od niego wywodzi się ówczesna nazwa„trującej dziewicy”: Anapellis.Czytałem jeszcze, że w epoce Odrodzenia pisał o takichdziewczynach Bodin, a Dion o kobiecie-wężu, która wabiłapodróżników, aby ich pożreć.A syreny uwodzące swymśpiewem żeglarzy? A Scylla i Charybda? Odmiana tego samegoodwiecznego mitu o niebezpiecznych kobietach-modliszkach.Amit o Pandorze?Kiedy Amelia uśmiechnęła się, mówiąc, że pukała w nocy domego pokoju, pomyślałem, że jest to uśmiech pięknejAnapellis, dziewczyny trującej.Gijtmadchen.O świcie, kiedy nadleciał gołąb, wyjąłem z tulejkialuminiowej, prócz kilku informacji, również zdjęcie wielkościdwóch centymetrów kwadratowych.Nie pokazałem tegozdjęcia Amelii.- Barnaba podejrzewał, że nagle postanowiła pani działać nawłasną rękę.Przypominam sobie także pani twarz, z tymijasnymi, krótko przyciętymi włosami.Twarz bohaterki pewnejafery.- Chyba żarty nie na czasie, panie sierżancie!- Przed kilku laty - powiedziałem - przekazała panizagranicznemu korespondentowi dość interesujące informacjei pod presją wielkiej, ale nie istniejącej miłości do niegowciągnęła go pani w przemytniczą aferę.Zniszczyła mu panikarierę, uległ urokowi Anapellis.Działała pani w stołecznejstrefie dewizowej, jest taka, żyją w niej na przykład dziewczyny,które sprzedają się także tylko za dolary, prawda? Panisprzedawała dodatkowo ikony, stare srebra, artystycznewyroby ze złota i porcelanę o historycznej wartości.Kiedyprzechwycono informacje sprzedane przez paniąkorespondentowi, musiał stąd wyjechać, był skompromitowanyu nas i w swojej agencji.Handlarze i przemytnicy nie pomoglipani.Trzeba było zmienić nazwisko, nosić ciemne peruki,opuścić hotele dewizowej strefy i ukryć się tutaj.Zaśmiała się.Tym śmiechem z odcieniem zmysłowości idrapieżnego okrucieństwa, śmiechem Anapellis.- Pan doprowadza sprawę zniknięcia Filomeny do absurdu!Pan mnie z kimś myli, może tylko żartuje? Albo jest pan bardzozmęczony.Albo zawinił ten deszcz.Znowu pada” wciąż pada,widzi pan? Kiedy to się skończy?Spojrzałem w okno.Na zamglonej szybie widziałem odbicie twarzy Anapellis.Padał deszcz.Dowody rzeczoweAmelia wciąż uśmiechała się pobłażliwie i drwiąco, pewnasiebie i swojej przewagi.Domyśliłem się, dlaczego przedprzyjściem do mnie wstąpiła do ubikacji.Gdyby tam niezajrzała, nie wiedzielibyśmy, że Zenobiusz nie żyje.Ale ona niepo to tam zajrzała, żeby oglądać martwego Zenobiusza.- Postanowiła pani działać na własną rękę - mówiłem.-Zdobyć klejnoty Filomeny, później porwać samolot liniiwewnętrznych, sterroryzować załogę i zmusić do lądowania wSztokholmie.- Więc Barnaba.- Właśnie Barnabę - ciągnąłem - wtajemniczyła pani w planucieczki.W pierwszej fazie operacji wspólnik był potrzebny.Jednak nie wiedział, bo wtajemniczenie go było zbyt ryzykownedla pani, że chce pani zabić Filomenę.Zbliżanie się powodzistwarzało dogodną okazję do użycia arszeniku.Pomagała panikucharce, bo Laura nigdy nie interesowała się gotowaniem.Ipomogła pani: arszenik znalazł się w makaronie.Późniejpodrzuciła pani resztę arszeniku w pokoju kucharki.W słoikupo Cold-Creamie.W tym domu tylko pani używa takiegokremu.- Pan wciąż fantazjuje.Puste słoiki wyrzucałam.- Było inaczej.Tym razem wyrzuciła pani krem z pełnegosłoika.Znalazłem ten krem w śmietniku, zawinięty wchusteczkę.- To zabawne.I co dalej?- Kiedy pani zemdlała, byłem w pani pokoju.Znalazłem nadnie nie używanej puderniczki szylkretowej osad arszeniku.Pośmierci kucharki Barnaba przeraził się, że pani chce gooszukać.Tak jak pani przestraszyła się spadającego żyrandola,sądząc, że to sprawka Barnaby i że on chce panią oszukać.Zresztą po historii z arszenikiem pozorował kilka zamachów naFilomenę.Śrut rozsypany w sypialni, skorpion w kefirze.Stądpani ówczesne zdenerwowanie.- Pan mnie zdumiewa - odezwała się Amelia.- Przecież każdąinną wersję, na przykład, że pan zabijał, można równie gładko ilogicznie opowiedzieć.Raczej zmyślić.- Kiedy pytałem, kto najlepiej strzela z kuszy, pani skromniepominęła siebie.Prawda? Pani strzelała najlepiej.- Nie było się czym chwalić.Nie mam takich ambicji.- Otóż to.Pani ma inne ambicje.Wiem.Ale zestrzeleniegołębia z okna pani pokoju i zabicie Barnaby - to były strzałygodne olimpijskiego medalu.Później, kiedy pani dowiedziałasię ode mnie, że jednak drugi gołąb dotrze do celu, musiałapani natychmiast działać.Tym prętem zabiła pani Filipapogrążonego we śnie.Nie znalazłem tam śladów walki.To byłowyjątkowo ohydne.- Panie sierżancie, pan naprawdę.- Kiedy zobaczyła pani, że mam rękawicę, w której trzymałapani żelazny pręt, poczuła się pani zagrożona.Trzeba byłowyłączyć się z kręgu podejrzanych.I udowodnić, że mordercaczyha także na pani życie.W mrocznym korytarzu samauderzyła się pani w głowę tym samym prętem.Tym samym,chcąc udowodnić, że ten, kto panią uderzył, jest mordercąFilipa.Udając półżywą, mogła pani także bezkarnie zabićBarnabę [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lunamigotliwa.htw.pl
  •