[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Wyglądasz dzisiaj jak kobieta z wielkiegomiasta  pocieszyła ją rozbawiona Coreen. Maszbardzo ładną sukienkę.I bardzo mi się podoba tonowe uczesanie.Ethan to na pewno docenił  dodałafiglarnie. A mnie się zdawało, że rano nie widział nikogoprócz Miriam.Nie burczał na nią tak jak na mnie. Mężczyzni trochę się gubią w przededniuślubu  uspokajała ją pani Hardeman. Przestań sięręczyć.Ethan wie, co robi.Masz na to moje słowo.Czy na pewno?  zastanowiła się w popłochuArabella.A jeśli żeniąc się z nią, popełni większybłąd niż poprzednio? Przecież ona właśnie przykła-da do tego rękę. Diana Palmer 159Kiedy zajechały na ranczo, znalazła natychmiastkolejny powód do zmartwień.Jej zdaniem jeszczepoważniejszy.Gdy weszły do domu z wielkimeleganckim pudłem, natknęły się na Betty Ann,która wnosiła tacę na piętro. O tej porze? Z tacą na górę?  zdziwiła sięCoreen.Arabellę tknęło złe przeczucie, zanim jeszczegospodyni otworzyła usta. Ethan spadł z konia.Był w szpitalu na prze-świetleniu.Z tamtą. Betty Ann kiwnęła głowąw stronę schodów. Uczepiła się go jak rzep psiegoogona. Nic mu się nie stało?  spytała Coreen w imie-niu swoim i Arabelli. Drobne wstrząśnienie mózgu, nic poważnego.Chcieli go zatrzymać na noc, ale uparł się, że musiwrócić do domu. Gospodyni westchnęła. Niewychodzi teraz z pokoju, a ona kręci się przy nimjak fryga.A on albo czegoś chce, albo się wścieka. Zerknęła na młodszą z kobiet. Nie wiem, coMiriam mu powiedziała, ale chce zaraz widziećArabellę.Domaga się tego i okropnie złości.Pod Arabellą ugięły się kolana.Czyżby jej ojcieczadzwonił ponownie i wspomniał Ethanowi o czeku?Coś takiego na pewno doprowadziłoby go do furii. Już do niego idę  mruknęła. Tojdziemy razem  oznajmiła Coreen, kierującsię w stronę schodów. 160 PRZERWANY KONCERTEthan leżał na zaścielonym łóżku.Na czole miałkilka szwów.Był w ubraniu.Miriam siedziaław fotelu z miną cierpliwego anioła stróża. Wreszcie jesteś  zaczął, rzucając jej gniewnespojrzenie. Mam nadzieję, że wycieczka byłaudana. Wiedziałeś, że wybieramy się po suknię ślub-ną  broniła się Arabella. Jest przepiękna.Wybrałyśmy jedną z najdroż-szych  dodała Coreen. Znanej marki. Ja też taką miałam  wtrąciła Miriam, zerkająckokieteryjnie na Ethana. Prawda, kochanie? Co ci się właściwie stało?  spytała syna paniHardeman. Koń mnie zrzucił  odparł krótko. Każdemuto się zdarza.Pomagałem Randy emu przy tymnowym mustangu od Harpera.Spadłem na ogrodze-nie.Nic mi nie jest. Poza wstrząśnieniem mózgu  zauważyła jegomatka. I oczywiście nikt prócz Miriam się tym nieprzejmuje  mruknął, zerkając wrogo na dwiekobiety, które dopiero co weszły.Coreen nie pozostała mu dłużna. Ale jesteś milutki.Widzę, że co jak co, alehumorek ci dopisuje.Idę pomóc Betty Ann w ku-chni.Idziesz ze mną, Miriam?  dodała sugestyw-nym tonem. Nie, posiedzę przy Ethanie.Nie powinien Diana Palmer 161zostawać sam, skoro miał wstrząs mózgu  odparłażona marnotrawna, kładąc rękę na dużej, smagłejdłoni Ethana.Pani Hardeman wyniosła się z pokoju.Arabellazaś nie wiedziała, co począć.Ethan nie wyglądał namężczyznę, którego bezwzględnie należy bronićprzed byłą małżonką, tym bardziej że na Arabellępatrzył tak nieprzychylnie, że najchętniej schowała-by się w mysiej dziurze. Czy mój ojciec odzywał się do ciebie?  spyta-ła w końcu z wahaniem. Nie, nie odzywał się  odrzekł chłodno.Miriam, przynieś mi piwo.Miriam nie miała najmniejszej ochoty wycho-dzić z pokoju, ale zgromił ją spojrzeniem, więcociągając się, wstała z fotela.Jej zaniepokojonywzrok objął Ethana i Bellę.To nerwowe spojrzenie nabrało dla Arabellisensu, kiedy Ethan zaatakował ją, nie przebierającw słowach. Bardzo ci dziękuję, że tak się o mnie trosz-czysz.Jak to miło, że kompletnie cię nie obchodzi,czy się nie zabiłem, spadając z konia!Zrobiło jej się ciemno przed oczami. O co ci chodzi?  spytała. Mogłaś przynajmniej powiedzieć o tym matce ciągnął tym samym tonem.Spróbował usiąść, aletylko skrzywił się i z przesadnie głośnym jękiemzłapał za głowę.Arabella automatycznie rzuciła się 162 PRZERWANY KONCERTku niemu. Nie podchodz do mnie  warknął. Niepotrzebuję cię, za Uózno.Dzięki Bogu, była tuMiriam.Zaopiekowała się mną bez proszenia. Nie rozumiem, o co ci chodzi  zirytowała się. Przed wyjazdem z rancza odebrałaś telefon,tak? Tak, ale. Miriam dzwoniła, że miałem wypadek i matkamusi mnie zawiezć do szpitala.Olałaś to  zarzuciłjej. Nie powiedziałaś matce ani słowa.Co to miałobyć? Zemsta za to, że nie zwracałem na ciebiedostatecznej uwagi przy śniadaniu? A może za to,co się działo zeszłej nocy? Czyżbym posunął się zadaleko i tak cię przestraszył, że straciłaś swójniewinny rozum?W głowie jej szumiało [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lunamigotliwa.htw.pl
  •