X


[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wreszcie odezwał się Barud elAmasad: Jeżeli naprawdę tak myślisz, to lepiej bybyło, żebyśmy cię wcale nie poznali.Kto nie jestz nami.jest przeciwko nam.O ile pozostanieszprzy swoim postanowieniu, to będziemy zmuszeniuważać cię za wroga. Nie jestem waszym wrogiem  odparłMiridita. Nie będę wam przeszkadzał w waszymzamiarze, ale też nie będę brał w nim udziału. Dziś rano jeszcze mówiłeś inaczej. Od tego czasu mój pogląd się zmienił. A więc nie uważasz już tych ludzi zanaszych wspólnych wrogów? Uważam ich za wrogów, bo zabili megobrata, ale zawarłem z nimi ugodę o zawieszeniubroni. 143/216 Zawieszenie broni! Zwariowałeś? Jak to sięma do słów, które powiedziałeś wcześniej,wchodząc tutaj? Nie widzę w tym żadnej sprzeczności. A ja tak i to bardzo dużą.Przecież ranoodłączyłeś się od nas z mocnym postanowieniemzabicia przybyszy albo chociażby tylko owegoKara ben Nemsi.Dlatego rozczarowałeś nas, kiedyprzybywszy powiedziałeś, że nie udało ci sięwykonać twego planu.Teraz powiadasz namnawet, że zawarłeś z nimi swego rodzaju ugodę ozawieszeniu broni.Myśleliśmy, że oni ci umknęli,ale teraz wiemy, że nawet z nimi rozmawiałeś! Rzeczywiście, rozmawiałem. I zawarłeś z nimi pokój? Jedynie chwilowy.Im bardziej spokojnie odpowiadał Hajdar, tymbardziej irytował się Barud el Amasad.Wreszciewstał ze swego miejsca, podszedł do Hajdara ikrzyknął: Tego ci nie było wolno! Dlaczego nie? Kto mógłby mieć coś przeci-wko temu? My! Oczywiście, że my! Jesteś naszymsprzymierzeńcem i nie masz prawa ani pozwole- 144/216nia czynić czegoś podobnego bez naszej zgody.Twoja ugoda to nic nie znaczące zero, gdyż zostałazawarta bez nas i przeciwko nam.Zapamiętaj tosobie!Miridita ściągnął brwi.Zabłysły mu oczy, alejeszcze się opanował i odparł tak spokojnie jakprzedtem. A więc uważasz się za kogoś, kto może mirozkazywać? Oczywiście.Jesteśmy sprzymierzeńcami inikt z nas nie może nic czynić wbrew woli po-zostałych członków sprzysiężenia, dlatego muszęci powiedzieć, że postąpiłeś lekkomyślnie inierozważnie! Szejtan!  zawołał rozwścieczony Hajdar. Pozwalasz sobie robić mi wymówki, ty, któregow ogóle nie znam, o którym nawet nie wiem, kimani skąd jesteś i w którym miejscu znajdziesz swo-je wejście do piekła? Jeśli obrazisz mnie choćbyjednym słowem, to moja kula strąci cię wprzepaść, w której mieszka Iblis.Jestem Miriditą inależę do najsławniejszego i najbardziej dzielnegoplemienia Arnautów i nie pozwolę siebie obrażać.Twoje obelgi postawiły cię na krawędzi grobu.Je-den mój ruch i spadasz! 145/216 Oho! Też mam broń. zasyczał Barud elAmasad i położył rękę na pistolecie. Hopla!  wtrącił się M�barek. Czyżbyprzyjaciele mieli się unicestwić w niezgodzie?Barudzie el Amasad, to dobrze, że tak żarliwiewystępujesz w naszej sprawie, ale nie wolno citego robić w obrazliwych słowach.Siadaj! Hajdarnatomiast powie nam, w jaki sposób zawarł z tymiludzmi ugodę o zawieszeniu broni.Barud usiadł niechętnie, a Miriditą powiedział: Dałem mój czekan Alemanowi. Na Allaha! To święty obyczaj, którego nigdynie wolno złamać.Na jak długo dałeś mu tę broń? Do czasu, aż mi ją dobrowolnie odda. To tak, jakbyś mu ją dał na wieczność! Jeśli on tak postanowi, nie mogę mieć nicprzeciwko temu. Nie chcę cię ganić, bo nie znam jeszczetwoich powodów.Z człowiekiem, na którym ciążyzemsta krwi, nie zawiera się takiego pokoju bezbardzo ważnego powodu.Musisz zatem temu gi-aurowi, którego niech potępi Allah, bardzo dużozawdzięczać. 146/216 Zawdzięczam mu wszystko, bo moje życie.Spoczywało ono w jego ręku, a on mnie go niepozbawił. Opowiedz nam, jak to się stało?Miriditą opowiedział o swoim nieszczęsnymnapadzie tak prawdziwie, że moje zachowaniewypadło w jak najkorzystniejszym świetle.I za-kończył: Widzicie, że nie postąpiłem lekkomyślnie.,,Kerem silahdan daha kuwwetli dir.Dotąd niedawałem wiary temu powiedzeniu, teraz jestemtego samego zdania.Mój brat sam był winien swo-jej śmierci.Kiedy mimo to zamierzałem go pomś-cić, wystąpiłem przeciwko Alemanowi z taką wro-gością, że musiałby mnie zabić, aby uratowaćwłasne życie.On zaś tego nie uczynił.Znalazłemsię w jego ręku, a mimo to on mnie nawet nietknął. Kanyn bedeli kan, żąda prawo zemsty, aleKoran każe odpłacać wybaczeniem za wybacze-nie! Komu mam być posłuszny, Koranowi Proroka,czy ustaleniom grzesznych ludzi? Czy w świętychksięgach nie piszą, że:  Wdzięczność prowadzi donieba!" Efendi uczynił dla mnie coś najlepszego.Gdybym w zamian za to czyhał na jego życie, nazawsze ściągnąłbym na siebie gniew Allaha.Dlat-ego dałem mu mój czekan.Jeśli więc nie pod-niosę na niego ręki, to nie musicie zaraz myśleć, 147/216że będę działał przeciwko wam.Róbcie, co chce-cie! Nie przeszkadzam wam, ale nie żądajcie odemnie, bym uczestniczył w zamordowaniu megodobroczyńcy!Hajdar mówił poważnie i bardzo dobitnie.Wtaki sposób jego słowa prawie że osiągnęły za-mierzony skutek.Zebrani spoglądali na siebie wmilczeniu.Nie mogli mu nie przyznać racji.Alewybaczenia, które chciał dla nas tym okrężnymsposobem uzyskać, nie podzielali. Szejtan bu Alamanisi deri-ile satchile jut diabli niech wezmą tego Niemca!  wrzasnąłwreszcie M�barek. Wychodzi na to, że temuczłowiekowi musi się wszystko udać i ze wszys-tkiego wyjdzie obronną ręką.Chciałem od siebiedodać, że miałeś drobny powód do tego, by pod-dać się uniesieniu, ale nie może to sięgać zadaleko.Rozumiem więc, że wzdragasz się odebraćżycie temu giaurowi, który ciebie przy życiu po-zostawił.Ale dlaczego chcesz uchronić także po-zostałych? Przecież nic im nie zawdzięczasz.Ale-mana wzięli na siebie bracia Aladżi.Masz się zająćOmarem i nie widzę powodu, który by ci na to niepozwalał. Mam do tego dostateczne powody.Efendito co robi, nie robi w pojedynkę, lecz w uzgod-nieniu ze swymi towarzyszami.Moja wdzięczność 148/216należy się nie tylko jemu, ale także pozostałym.Anawet, gdybym miał jakiś obowiązek tylko wobecniego, to i tak bym nie napadał na żadnego zjego towarzyszy, gdyż wyrządziłbym mu przez toprzykrość.Tak nakazuje nasz dawny zwyczaj.Przyszedłem, aby wam powiedzieć, że w tejsprawie na mnie nie liczcie.Postanowiłem w niejnie uczestniczyć i niezmiennie pozostanę wiernytemu zamiarowi. Pomyśl o następstwach! Nie mam nic do pomyślenia. A jednak.Czy jest ci to obojętne, żestracisz naszą przyjazń? Ma to być pogróżka? Jeśli tak, to lepiej było-by, byś jej nie wypowiadał.Dałem Niemcowi mójczekan jako znak danego słowa i go dotrzymam!Kto zechce mi w tym przeszkadzać, będzie miałze mną do czynienia.Jeśli chcecie waszą przyjazńprzekształcić we wrogość, to czyńcie to w imię Al-laha, ale nie myślcie, że was się boję.Będę się za-chowywał całkowicie neutralnie, ale tylko tak dłu-go, jak długo zostawicie mnie w spokoju.To wszys-tko, co miałem do powiedzenia [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lunamigotliwa.htw.pl
  •