[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.By zajrzeć do tunelu, a potem do niego wlezć, musiałam uklęknąć.Gdy dotknęłamzranioną dłonią ziemi, zabolało, więc pełznąc, opierałam się tylko na koniuszkach palców.Wśrodku było ciemno, ale nie zupełnie czarno, no i tunel nie był tak długi, jak mi się zdawało.Po jakiś pięciu czy sześciu metrach nabierał szerokości, tworząc pokoi czy raczej jaskinię.Było tu dosyć miejsca dla dwóch osób, mogliśmy nawet usiąść obok siebie.Nie widziałamPająka zbyt dobrze, za to świetnie go czułam.Wielogodzinny marsz, ciąganie siana, a takżeto, że nie mył się Bóg wie jak długo (kąpieli w zabłoconej rzece nie liczyłam)  wzmogłojego normalny smród do olimpijskich rozmiarów.- No i jak, super, nie?! Musimy tylko zamknąć sianem wejście i załatwione.Może już tozrobię, sprawdzę, czy system działa& ?Na myśl o zamknięciu w tym zaduchu całkiem odpadłam.Rzuciłam się w stronę wyjścia.- Pająk, na pewno jest okay.Zamkniemy tunel pózniej, jak będzie trzeba.56 Wypełzłam z powrotem do stodoły i odetchnęłam głęboko.Dla mnie smród krowiegołajna był lepszy niż zapach Pająka.Tymczasem pan budowniczy wylazł z tunelu, wydawał siębardzo dumny ze swego dzieła.Nie chciałam mu psuć nastroju, ale ręka bolała coraz bardziej,byłam zmęczona i wystraszona.Pewnie dlatego nie zastanowiłam się nad tym, copowiedziałam.- Jeśli nas tu znajdą, jesteśmy załatwieni na cacy  stwierdziłam.Wyraz jego twarzy zmienił się natychmiast, jakby ktoś wyłączył światło.A janienawidziłam siebie za to, że tak go traktuję.- Masz rację, Jem.Jeśli nas tu znajdą, nie uciekniemy, będziemy jak szczury w beczce.Usiadł na sianie obok mnie, opierając łokcie na udach i ciężko zwieszając głowę.Jego głosbył cichy, pełen emocji. Wiesz, ja się nie poddam, będę walczyć.Nie żartuję.Wiedziałam, że ma nóż, i byłam pewna, że go użyje.Ogarnął mnie gwałtowny niepokój.- Pająk, nie warto.Jeżeli nas tu dopadną, powinniśmy się poddać.W końcu co na nasmają& ? London Eye to nie nasza sprawka, nie dadzą rady nam tego przypisać.Zwinąłeś kasęBaza, ale założę się, że on tego nie zgłosił.Buchnęliśmy parę wozów, no i co? Nie mypierwsi, nie ostatni.Ale walka, o, walka to zupełnie inna sprawa.Zatniesz kogoś, to naswsadzą&- Tak, wsadzą, ale nie ciebie, tylko mnie.Nie ty rąbnęłaś fury.Nawet ta sprawa z nożemw szkole, niby kiepsko, ale przecież białej biednej dziewczynce, z Karen i socjalną po swojejstronie, w dodatku dotąd nie notowanej, nic nie zrobią.Ja to inna para pantofelków wystarczy spojrzeć na moją czarną gębę.Pomyśl tylko, spełniam wszystkie warunku, typowymłody przestępca.Nie będą się zastanawiać, wsadzą mnie na parę miesięcy, może rok.Utknęw systemie. Przejechał ręką po włosach. Nie mogę, Jem.Nie chcę dać się zamknąć.Niechcę być jeszcze jednym dzieciakiem wywalonym na śmietnik. Walnął pięścią w siano.Razjuż dostał przy mnie takiego ataku, wiedziałam, że może się wpędzić w niezłą furię, ale kiedyna niego spojrzałam, wyglądał, jakby miał się rozpłakać.Był wściekły, tak, ale teżprzerażony. Nie pójdę siedzieć.Będę walczyć i może dam się zabić&- Stary, nie mów tak, nigdy tak nie mów.Pogłaskałam go uspokajająco po plecach, a tymczasem myślałam:  Tak się to stanie& ?.Był taki chudy, przez ubranie czułam każdy kręg jego kręgosłupa.Pociągnął nosem, przejechał po twarzy rękawem.Potem wyprostował się i spojrzał miprosto w oczy.- Czy to dzisiaj, Jem?Patrzyłam na niego tępo, udając, że nie wiem, o co pyta.- Co?- Czy to dzisiaj wszystko się dla mnie skończy? Ty to wiesz, prawda? Znajdą nas?Zastrzelą mnie jak tego faceta w metrze& ?Poczułam łzy w oczach.- Nie pytaj, Pająk.Wiesz, że nie mogę ci powiedzieć.- O Boże  szepnął.Podniósł obie dłonie do ust, jakby się modlił.Oddychał ciężko,rozglądając się na prawo i lewo, w oczach miał panikę.To była prawdziwa tortura, widziećgo takim.Nie mogłam na to pozwolić, dla niego złamałam swoją zasadę.- To nie dzisiaj  powiedziałam cicho. Pająk, słuchasz mnie? To nie dzisiaj&Opuścił ręce.Spojrzał na mnie zaczerwienionymi oczami.- Dziękuję  odparł i skinął mi głową. Jem, nie powinienem pytać i& nie zapytam nigdywięcej.Obiecuję. Wyglądał jak mały chłopiec, taki poważny i skupiony.Miałam ochotę go przytulić, powiedzieć mu, że wszystko będzie dobrze.Pomyślałam oVal, kobiecie, która go tak uspokajała, kiedy był mały, i o słowach, jakie od niej usłyszałam(naprawdę tylko dwa dni temu& ?).Te słowa niespodziewanie znów rozległy mi się w57 głowie:  Opiekuj się nim, Jem.Czy to przypadkiem nie za dużo, jak na jedną zwykłądziewczynę& ?Siedząc na sianie, wyjedliśmy resztki naszych zapasów.Odwróciłam się plecami do krów,żeby mi nie psuły apetytu.Podzieliliśmy się ostatnią paczką chrupek i zjedliśmy po batonie,dopiliśmy też colę [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lunamigotliwa.htw.pl
  •