[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Ale za każdym razem wydaje mi się równie piękny. Mnie nie.Noc, która przyjdzie za chwilę, będzie trwać piętnaście ziemskich nocy. I co z tego? Nic.I tak nie zrozumiesz.Urodziłaś się na Księżycu i ta ponura, długa noc wydaje cisię czymś najzupełniej normalnym.Ale tylko dlatego, że nie znasz Ziemi.Ruszyli teraz ku przełęczy, która ostatecznie miała ich doprowadzić do dna krateru, leczpo chwili Reila stanęła znowu, śledząc wzrokiem niewielki, ognisty punkt, który przeciąłczarne niebo i znikł gdzieś za skałami. Pewnie automatyczna rakieta pocztowa z Luna Gor. pomyślała. Dlaczego właściwie one nazywają się  pocztowe , choć wożą przecież wszy-stko  od zapasów żywności i tlenu po części zamienne  oprócz listów?Zamyślony Klaus spostrzegł nagle, że nie ma obok niego Reili.Obrócił się i zobaczyłdziewczynę, stojącą z zadartą jeszcze głową. Co się znowu stało?  zapytał, zawracając.  Aa, nic.Rakieta pocztowa.Klaus podniósł głowę, usiłując dojrzeć chociaż ślad rakiety, ale patrzył w zupełnieinnym kierunku, więc Reila obróciła jego głowę w tę stronę, gdzie sama przed chwilą widzia-ła sunący szybko punkt. Tam?  zdziwił się Heise,  Musiało ci się coś przywidzieć.%7ładna rakieta z Luna Gornie lata na północny wschód.Na tym kursie nie ma żadnej stacji. Widziałam tak, jak ciebie w tej chwili  upierała się. Może jakiś zabłąkany promień słońca. Nigdy nie widziałam krzywoliniowego promienia.Za to teraz przez moment widzia-łam wydłużony kadłub rakiety, zanim zmalała w odległości.Klaus zaśmiał się: No, tak.Sama dałaś się złapać.Albo miałaś halucynacje, albo po prostu chcesz mizrobić kawał.Przecież żadna rakieta pocztowa nie schodzi tak nisko, żeby można byłodostrzec gołym okiem zarysy jej kadłuba, bo wtedy nigdy nie dotarłaby do celu, ale rozwaliłasię o skały. Nie wierzysz, to nie  obraziła się dziewczyna.Klaus spoważniał, coś sobie nagle przypomniawszy: Chyba że istotnie była to rakieta pocztowa, która nad SELEN obniżyła lot do lądo-wania, ale ją odwołano z Luna Gor.To możliwe.Podobno udało się wyprodukować pierwszekilkaset gramów serum o bardzo obiecujących właściwościach.Miano je przysłać właśniedziś.Halldorn będzie niepocieszony, że rakieta została mimo wszystko skierowana do LunaGor, a nie do nas bezpośrednio.Poszli dalej.Po kilkunastu zakrętach wydeptana ścieżka zawiodła ich ku oświetlonemuwejściu do tunelu na poziomie pola kosmodromu.Byli już trochę zmęczeni marszem, więcszybko przekroczyli śluzę, odpinając przed wejściem ciężarki.Po chwili zdjęli już próżnioweskafandry, zadowoleni, że mają za sobą codzienną porcję ćwiczeń, mających utrzymać ichorganizmy w normie i kondycji.Przywitało ich łagodne światło długiego korytarza wiodące-go przez podziemia aż do centrum SELENY, oraz ciche, przyjazne brzęczenie wentylatorów.Zaledwie zdążyli dojść w okolice swojego rejonu mieszkalnego, kiedy ktoś głośnozawołał Reilę po imieniu.Była to Sandra Peghu  specjalistka od techniki klimatyzacyjnej niesłychanie czymś zdenerwowana. Co ci jest?  zaniepokoił się Klaus. Rozbiła się rakieta pocztowa, którą wysłano lekarstwa! Co!?  skoczył ku niej Klaus. Kiedy? Przed chwilą.Heise zrozumiał teraz, dlaczego Reila rzeczywiście mogła widzieć rakietę pocztową,zmierzającą w nieprzewidzianym kierunku.Sandra tymczasem ciągnęła ich już za rękawy,mówiąc: Chodzcie szybciej! U profesora Halldorna jest właśnie narada.Wszyscy mają być.Kiedy zdyszana trójka ludzi wpadła do pomieszczenia, przy stole obok Halldorna stałkapitan Floty Kosmicznej Andro Zieliński  obecny komendant portu SELENA.Trzydzieścipar oczu lekarzy, techników i inżynierów z obsługi patrzyło na obu stojących mężczyzn.Halldorn podniósł rękę, niepotrzebnie prosząc tym gestem o ciszę, bo w pomieszczeniu sły-chać byłoby nawet tupanie kulawej stonogi. Koledzy  powiedział. Rakieta pocztowa z próbną serią leków zboczyła z kursu wniewiadomym kierunku.Prawdopodobnie rozbiła się gdzieś niezbyt daleko stąd a więc odnas już wciągu pięciu minut powinna wyruszyć pierwsza ekspedycja ratunkowa.Podaję wyty-powany skład: Rene Negrais, Klaus Heise, Sandra Peghu, Achmed Khalid jako dowódca gru-py.Proszę przygotować się. Panie profesorze. Reila przepchnęła się do przodu. Chciałabym.  Nie przewidywano udziału ochotników  sucho stwierdził Halldorn. Kwadrans temu byłam na zewnątrz  Reila nie dała zbić się z tropu  i widziałamrakietę, która zniżyła się, jak do lądowania, ale potem poleciała mniej więcej na północnywschód od naszego krateru. Do składu wyprawy zostanie dokooptowana Reila Minetti.Dojdzie ona wraz z grupądo stacji Dion  Halldorn znany był z umiejętności szybkiego podejmowania trafnych decyzji i tam pozostanie.Oczywiście do składu wyprawy dochodzą technicy i kierowcy transporte-rów.Uwaga.Ponieważ najszybsza rakieta z Ziemi może dotrzeć do nas z drugą serią lekudopiero za pięć dni, a kryzysu u chorych spodziewamy się najpózniej pojutrze, macie więctylko trzydzieści sześć godzin na odnalezienie szczątków rakiety pocztowej, wydobyciezawartości, o ile oczywiście cenna przesyłka ocalała, i dostarczenie jej tutaj.Jeżeli kierunekpodany przez Reilę jest prawidłowy, to miejsce katastrofy powinno znajdować się gdzieś wokolicach brzegu jeziora Trantabis.Ułatwia to poszukiwania o tyle, że w owym rejonie nocnastąpi dopiero jutro.Dokładne dyspozycje na temat marszruty major Achmed Khalidotrzyma już po wyruszeniu wyprawy, kiedy dokonamy niezbędnych obliczeń.Opancerzony transporter księżycowy, wśród lunonautów nazywany pieszczotliwie Bully trząsł się szaleńczo, wioząc całą grupę coraz dalej poza stację Dion.Wbrew począt-kowym obawom podróż jak do tej pory przebiegała nawet cokolwiek szybciej, niż zaplanowa-no w SELENIE, tak więc z każdą godziną coraz bliższy stawał się cel podróży  jezioroTrantabis.Obszar, cieszący się wśród mieszkańców Księżyca nie najlepszą sławą, ze względuna duże anomalie magnetograwitacyjne.Za małymi, okrągłymi iluminatorami przemykała czarno-biała mozaika świateł i cieni.Na stacji Dion nastąpiło dokompletowanie załogi [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lunamigotliwa.htw.pl
  •