[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Było to coś, czego właśnie zanic nie chciała powiedzieć. Również się cieszę, że cię znowu widzę powiedział, uśmiechając się.Miał w dłoni tę długą seanchańską włócznię; od czasu jak ją widziała po raz ostat-ni, jej drzewce ktoś pokrył rzezbionymi Smokami.%7łałowała, że nie wie, skąd onto wziął; wszystko, co wiązało się z Seanchanami, przyprawiało ją o dreszcze.Czuję się dobrze, dziękuję ci, Egwene.A ty? Znowu wyglądasz jak dawniej, jak411zawsze pełna animuszu. Wyglądał na strasznie zmęczonego.I stanowczego natyle, by uśmiech na jego twarzy zaczynał sprawiać dziwne wrażenie.Za każdymrazem, gdy go spotykała, zdawał się coraz pewniejszy podejmowanych decyzji. Niech ci się nie wydaje, że jesteś zabawny odparowała, zła na niego.Lepiej już ciągnąć dalej to, co zaczęła.Lepiej nizli się wycofywać i przepraszać,tylko jeszcze bardziej by się uśmiał. Pomożesz mi? W jaki sposób? Najwyrazniej czuł się tutaj jak u siebie w domu.nocóż, to były jego komnaty.:.położył ozdobioną chwostami włócznię na małymstoliku z nogami wyrzezbionymi w pantery, a potem odpasał miecz i zdjął kaftan.Z jakiegoś powodu nie pocił się bardziej niż Aielowie. Mądre wprawdzie mniesłuchają, ale słyszą tylko to, co chcą.Nauczyłem się już rozpoznawać to pozba-wione wyrazu spojrzenie, jakim mnie traktują, kiedy stwierdzają, że opowiadambzdury, a ponieważ nie chcą mnie tym zawstydzić, nie informują mnie o tym,ani też nie kłócą się, tylko zwyczajnie puszczają mimo uszu. Przystawił sobiejeden ze złoconych foteli naprzeciwko niej, po czym rozparł się w nim, wyciąga-jąc obute nogi przed siebie.Nawet to udało mu się wykonać w jakiś wyjątkowobezczelny sposób.Zdecydowanie zbyt wielu ludzi mu się kłaniało. Czasami rzeczywiście mówisz rzeczy pozbawione sensu odburknęła.Z jakiegoś powodu to, że nie miała już więcej czasu na zastanawianie się, pozwo-liło jej skupić myśli.Starannie poprawiła swój szal, usiadła wyprostowana naprze-ciw niego. Wiem, że chciałbyś usłyszeć, jak się miewa Elayne. Dlaczegojego twarz tak nagle posmutniała, a jednocześnie nabrała wyrazu mrozniejszegonizli oddech zimy? Zapewne dlatego, że już od dawna nie miał wieści od Elay-ne. Wątpię, by Sheriam przekazywała Mądrym jakieś przeznaczone dla ciebiewieści. Na ile się orientowała, wieści nie było żadnych, chociaż on w sumierzadko bywał w Cairhien, a tylko tu mógł się czegoś dowiedzieć. Mnie Elaynezaufa, powierzy mi taką sprawę.Mogę więc przekazywać tobie wieści od niej, alepod warunkiem, że uda ci się przekonać Amys, iż jestem dość silna, aby.abywrócić do moich studiów.%7łałowała, że głos jej się załamał, jednak wiedział doprawdy zbyt wiele o wę-drowaniu po snach, nie mówiąc już o samym Tel aran rhiod.Prawie wszystko, codotyczyło wędrowania po snach, prócz samej nazwy chyba, stanowiło tajemnicęgłęboko przez Mądre skrywaną, szczególnie przez te, które potrafiły to robić.Niemiała prawa zdradzać ich sekretów. Powiesz mi, gdzie jest Elayne? Równie dobrze mógłby poprosićo filiżankę herbaty.Zawahała się, ale porozumienie, jakie zawarły ona, Nynaeve i Elayne Zwia-tłości, jak dawno to było? wciąż obowiązywało.Rand nie był już dłużej chłop-cem, z którym dorastała.Był mężczyzną, pełnym poczucia własnej wartości,a niezależnie do tego, jakim przemawiał głosem, te niewzruszone oczy w jegotwarzy zwyczajnie domagały się odpowiedzi.Jeżeli podczas spotkania Aes Sedai412i Mądrych, można by rzec, sypały się skry, to gdyby doszło do spotkania międzynim a Aes Sedai, to chyba wybuchłby istny pożar.Ktoś musiał stanąć między nimii tylko one trzy nadawały się do tego zadania.Miała nadzieję, że przy okazji niespłoną. Nie mogę ci tego powiedzieć, Rand.Nie mam takiego prawa.Nie wolnomi. I to również była prawda.A zresztą i tak nie potrafiłaby mu przecież po-wiedzieć, gdzie się dokładnie znajduje się Salidar; wiedziała tylko, że gdzieś zaAltarą, nad rzeką Eldar.Z napięciem pochylił się do przodu. Wiem, że ona jest z Aes Sedai.Powiedziałaś mi kiedyś, że te Aes Sedaimnie popierają, albo że jest to przynajmniej prawdopodobne.Czy one się mnieboją? Mogę poprzysiąc, że będę trzymał się od nich z dala, jeżeli tak się sprawymają.Egwene, zamierzam oddać Elayne Tron Lwa, a także Tron Słońca.Ma pra-wo ubiegać się o oba, Cairhien zaakceptuje ją równie łatwo jak Andor.Potrzebujęjej, Egwene.Egwene już otworzyła usta i nagle zrozumiała, że właśnie chciała powie-dzieć mu wszystko, co wie na temat Salidaru.Na szczęście, zagryzła zęby taksilnie, że aż zabolała ją szczęka; otworzyła się na saidara.Wypełniło ją słodkiepoczucie jedności z życiem, tak potężne, że przegnało wszelkie inne uczucia, po-mogło; powoli pragnienie powiedzenia wszystkiego zaczęło zanikać.Z westchnieniem opadł na fotel, ona zaś patrzyła nań szeroko rozwartymioczyma.Co innego wiedzieć, że on jest najsilniejszym ta veren od czasów Ar-tura Hawkwinga, a całkiem co innego pozwolić, by on nad nią zapanował.Led-wie potrafiła się powstrzymać, by nie drżeć niepohamowanie i nie obejmować sięramionami. Nie powiesz mi oznajmił.Nie było to pytanie.Energicznie potarł przed-ramiona, przez rękawy koszuli, czym jej przypomniał, że nadal obejmuje saidara;musiał to silnie odczuwać, jak mrowienie na skórze. Czy sądziłaś, że chcę toz ciebie wydrzeć przemocą? warknął, znienacka rozzłoszczony. Czy jestemteraz w twoich oczach takim potworem, że aż musisz odwoływać się do Mocy,aby się ochronić przede mną? Nie potrzebuję niczego dla ochrony przed tobą powiedziała tak spo-kojnie, na ile tylko było ją stać.Ciągle jeszcze kotłowało jej się w żołądku.Tobył Rand, a jednocześnie był to mężczyzna, który potrafił przenosić.Jakaś częśćjej duszy pragnęła tylko jęczeć i zawodzić głucho.Wstydziła się tych uczuć, niepotrafiła ich jednak przegnać na dobre
[ Pobierz całość w formacie PDF ]