[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ubrał się i wyszedł z pokoju.W domu panowała cisza, więc pomyślał, żepewnie wszyscy jeszcze śpią, i postanowił zejść do kuchni.Znowu był głodny - i nic dziwnego.Ale wątpił, czy w kuchni zastanie Blair.Do głowy przychodziło mu tylko jedno miejsce, w którym mógł ją znalezć.Usłyszał jej muzykę, zanim dotarł do sali ćwiczeń.To nie była ta samamuzyka, której słuchała w kuchni.Teraz śpiewała kobieta: chropawym, fascynującym głosem domagała się odrobiny szacunku, gdy wraca do domu.Według Larkina nie prosiła o zbyt wiele.Zobaczył Blair ubraną jedynie w krótką, białą koszulkę i czarnespodnie, które opadały jej nisko na biodra - ulubiony zestaw Larkina, jeśli ktoś pytałby go o zdanie.wiczyła wypady, szalejąc po całej wielkiej sali.Obroty przez ramię,kopnięcia i skoki.W pewnej chwili przetoczyła się do miecza, który leżał na podłodze, i zaczęła walczyć z gromadą niewidzialnych przeciwników.Poczekał, aż wykonała ostatnie pchnięcie i zamarła w pozycji wojownika.- Dałaś im niezły wycisk.Odwróciła tylko głowę, aż ich oczy się spotkały.Dopiero wtedy złączyłanogi i opuściła miecz.- Został tylko pył.Odłożyła miecz, ściszyła muzykę i wzięła butelkę wody.Pijąc, nie spuszczała oczu z Larkina.Miał siniaki na twarzy i zadrapanie na skroni - cowcale nie ujmowało mu urody.W każdym razie wróciły mu rumieńce.- Jak się czujesz?- Całkiem dobrze, ale czułbym się dużo lepiej, gdybyś była przy mnie,kiedy się obudziłem.- Nie wiedziałam, jak długo będziesz spał.Jak ugryzienie?- Prawie go nie czuję.-Wziął ją za rękę i odwrócił nadgarstkiem do góry.- Teraz oboje mamy swoje blizny.- Masz mokre włosy.- Brałem prysznic.Bolały mnie kości i pewnie pachniałem dość obrzydliwie po poprzedniej nocy.- Przemoczyłeś opatrunek.- Zmarszczyła brwi i odwróciła Larkina plecami do siebie.- Pozwól, że zobaczę.- Głównie swędzi - powiedział, rozkoszując się dotykiem jej palców.- Szybko się goi.Magiczny balsam Glenny.Kurczę, szkoda, że ja go niemiałam po mojej przygodzie.Chyba przeżyjesz.- Na pewno? - Odwrócił się, schwycił ją w talii i podniósł, tak że usiadła na stole.- Ostrożnie, chłoptasiu, jeszcze cię nie wypisali z rejestru niepełnosprawnych.- Nie wiem, o czym mówisz, ale nie szkodzi.Myślałem dzisiaj, że bardzo lubię patrzeć, jak poruszają się twoje usta.- Przesunął palcem po jejdolnej wardze.- Mają w sobie tyle życia.- Czyż nic obudziliśmy się bardzo dziarscy? Chyba lepiej, żebyś.tylko tyle zdążyła powiedzieć, zanim zamknął jej usta.Nie smakował tym razem, lecz ucztował, nie próbował, ale posiadł.Było w nim więcej głodu i więcej pragnienia, niż się spodziewała, jego namiętność zalała jej umysł i ciało, aż Blair zadrżała z pożądania.Nie zdążyła się uzbroić, a teraz było już za pózno, mogła jedynie wyjśćmu naprzeciw.Broniła się tylko trochę, tylko przez chwilę, a potem znów zalała ją fala gorąca.Larkin czuł, jak buchający od niej cudowny ogień zaczyna krążyć w jego żyłach.Przesunął dłońmi po jej ciele; wreszcie jej dotykał,szczupłych pleców, jędrnych piersi, silnych ramion.Poczuł, jak Blair drży, usłyszał jej jęk i wiedział, że ta kobieta należy doniego.Ale wtedy oparła dłonie o jego pierś.- Poczekaj, poczekaj.Nie tak szybko.Głos miała zachrypnięty, oddech jej się rwał.- Dlaczego?- Nie wiem, ale za sekundę wymyślę jakiś powód, jak tylko moje IQpodniesie się powyżej poziomu rzepy.- Nie wiem, gdzie masz swoje aj kju, ale cała reszta jest idealna.Roześmiała się, jednak nie opuściła rąk, trzymając go na taką odległość, żeby nie mógł znowu jej pocałować i do reszty zakręcić jejw głowie.- Daleko mi do ideału.I myślę, że skok w tę wodę byłby naprawdę fantastyczny.Prawdopodobnie i tak w końcu to zrobimy, ale sytuacja jestskomplikowana, Larkin.- To, czy sytuacja jest prosta czy skomplikowana, zależy od ciebie.- Nie, czasami sytuacje po prostu takie są.Ty mnie nawet nie znasz.- Blair Murphy, łowczyni demonów.Tak przede wszystkim o sobie myślisz, tak cię nauczono.Ale to nie mówi o tobie całej prawdy.Jesteś silnai odważna.Chciała mu przerwać, ale położył palec na jej ustach.- I jest w tobie coś więcej niż tylko odwaga i poczucie obowiązku.Maszmiękkie serce, widziałem to, gdy Hoyt i Glenna łączyli dłonie.Zadbałaśo świece i kwiaty, bo chciałaś, żeby mieli piękną uroczystość.Wiedziałaś,że się kochają i że to ważne.Było w tym tyle słodyczy.- Larkinie.- Zostałaś zraniona.Ukryłaś to głęboko w środku, tak żeby nikt niemógł nic zobaczyć.Cierpienie sprawiło, że pozostałaś sama, i myślisz, żetak musi być.Ale to nieprawda.Wiem, że przez całe życie walczysz z potwornym przeciwnikiem i nigdy nie opuściłaś broni, a mimo to potrafisz sięśmiać i masz łzy w oczach, gdy dwoje zakochanych ludzi składa sobie przysięgę.Nie wiem, jaki jest twój ulubiony kolor ani jaką książkę ostatnioczytałaś, ale to nie oznacza, że cię nie znam.- Nie wiem, co mam z tobą zrobić - powiedziała, gdy odzyskała głos.-Naprawdę nie wiem.To nigdy mi się nie zdarza, bo zawsze powinnam wiedzieć, co robić.- I żadnych niespodzianek? Cieszę się, że mogłam to zmienić.Cóż, sko-ro nie zrzucamy dzisiaj ubrań, przynajmniej na razie, to może pójdziemyna spacer?- Ach.Hoyt i ja przeczesaliśmy rano las.Dopadliśmy trzy.- Nie mówiłem o polowaniu, tylko o zwykłym spacerze.Jest jeszczebardzo jasno.- Och.Ale.- Musisz wziąć koszulę albo jakąś kurtkę.Przejdziemy przez kuchnię,wezmiemy dla ciebie jakieś okrycie i może przy okazji znajdziemy pudełko ciastek.Jak dziwnie się czuła, spacerując z nim po polach skąpanych w popołudniowym słońcu.Bez żadnego konkretnego celu - nie misja, nie wywiadani polowanie, tylko zwykły spacer.Mieli ze sobą jedynie miecz, kołeki kruche ciasteczka.- Wiesz, że Hoyt będzie tu mieszkał z Glenną, jak to wszystko sięskończy?Ugryzła ciastko i uniosła brwi.- Tutaj, w Irlandii? Skąd wiesz?- Rozmawiamy o różnych rzeczach, Hoyt i ja, kiedy zajmujemy się koniem.Tak, tu, w Irlandii.Cian podarował im ten dom i ziemię.- Cian dał im ten dom? - Dokończyła ciastko.- Jego też nie mogę rozgryzć.Słyszałam o wampirach, rezygnujących z picia ludzkiej krwi
[ Pobierz całość w formacie PDF ]