[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Podróżnicy, dziwki, wszyscy ci, których zniknięcia nikt zbyt szybko nie zauważy.Ale były ostrożnei unikały tego, co my robimy w tej chwili: polowania.Myślę, że nie tylkoprzed nami się chowają.- A przed kim? - Larkin spojrzał na towarzyszy i zobaczył, jak Blairw zamyśleniu patrzy na Ciana.- On mówi o Lilith.Myślisz, że kryją się przed nią? Dlaczego?.- Może dlatego, że tylko w połowie masz rację.Uderzyły w konkretnycel, ale wątpię, by nim była królowa.Chodziło o Moirę, to ona została wybrana jako ogniwo pierwszego kręgu.- Moira? - W głosie Larkina zabrzmiał lęk; obrócił się w siodle, by spojrzeć na zamek, który majaczył za ich plecami.- Jeśli już raz próbowały jązabić.- Próbowały zabić każdego z nas i to więcej niż raz - przypomniał muCian.- Bez powodzenia.W tej chwili jest tak bezpieczna, jak tylko możebyć.Blair analizowała w myślach teorię Ciana.- Myślisz, że Lilith spróbowała od końca, chciała zabić jedno z nas, zanim tak naprawdę stanie się ogniwem kręgu?- To bardzo możliwe.Inaczej po co miałaby poświęcać czas i wysiłek naposyłanie tu morderców? Jeśli mamy się bawić w analizę tego całego przeznaczenia - ciągnął Cian - to celem ataku miała być Moira, a nie jej matka.- Spieprzyli robotę - podsumowała Blair.- Zabili nie tę osobę, co trzeba.Może nie chodzi o to, że nie mogą wrócić, tylko po prostu nie chcą.- Lilith nie jest szczególnie tolerancyjna, gdy chodzi o błędy swoichpodwładnych.Jeśli miałabyś wybór między jej karą a ukryciem się tutaji dyskretną przekąską z miejscowych, to co byś wybrała?- Drzwi numer dwa - odpowiedziała Blair.- A jeśli bawimy się w analizowanie przeznaczenia, to jej największym błędem było przemienienieciebie dawno temu.Jesteś dużo grozniejszym przeciwnikiem jako wampirniż jako człowiek.Bez urazy.- Bez urazy.- Za tobą wyruszył Hoyt i rozkręcił cały ten kram z misją od Morrigan.Zamyślona Blair przesunęła palcami po krzyżach, które nosiła na szyi.- Potem Glenna związała się z Hoytem lub, jeśli wolicie romantycznąwersję, ich przeznaczeniem było odnalezć się i pokochać.A łącząc się, po-większyli znacznie swoją siłę.Larkin jest spokrewniony z Moirą i dlategoprzeszedł przez Taniec do Irlandii.- I robi się ładny, mały krąg - dokończył Cian.- Zamknięty sam z siebie, ale wy to nazywacie wolą bogów.- Ona nie miała umrzeć! - Larkin odetchnął głośno.- Królowa zginęłazamiast Moiry.Moira będzie cierpiała niewyobrażalne katusze, kiedy dojdzie do tego wniosku.- Przy jej bystrym i dociekliwym umyśle byłbym zaskoczony, gdyby jużsię nad tym nie zastanawiała.Poradzi sobie - dodał Cian.- Co innego może zrobić?Larkin pozwolił, aby ta myśl zadomowiła się w jego głowie i w sercu,gdy przecinali pole.- Do następnego ataku doszło tutaj.Podobno człowiek, który uprawiatę ziemię, myślał, że to wilk przetrzebił mu owce.Jego syn znalazł je następnego ranka.Mój ojciec sam tu przyjechał, żeby zobaczyć poszarpanezwierzęta.Wyglądały tak samo jak ciało królowej.Blair uniosła się w siodle.- Około sześciu kilometrów na południe od zamku, żadnych kryjówekdookoła, tylko otwarte pole, ale doświadczone wampiry potrafią przemieszczać się dość szybko.Mogły wchodzić i wychodzić z zamku, jeśli miały zaproszenie, ale.- Zamek nie jest dobrym schronieniem - dokończył Cian.- Aatwe łupy,jednak zbyt na widoku.Nie, wybrałyby jaskinię lub gęsty las.- Dlaczego nie dom czy chatę? - zapytał Larkin.- Gdyby się postarały,poszukałyby jakiejś z dala od drogi, gdzie nikt by ich nie znalazł.- To możliwe - przyznał Cian - ale do domu, chaty czy jakiegokolwiekinnego budynku może wpaść światło słońca.To bardzo potężna broń - wystarczy, żeby ktoś odsłonił okno.- No dobrze.- Larkin wskazał za pole.- Następne dwa ataki odnotowano na wschód od tego miejsca.Tam jest las, ale to doskonały teren łowiecki.Myśliwi tropią jelenie i zające, mogliby zakłócić dzienny wypoczynekwampira.- Ty to wiesz - przypomniała mu Blair - ale one nie muszą.Są tu obce.Zacznijmy od tego lasu.Przez dłuższy czas jechali w milczeniu.Blair widziała na polach bydłoi owce - mała przekąska, jeśli wampir nie mógł pochwycić człowieka.Gdzieniegdzie migotały światełka - latarnie lub świece w domach, jakprzypuszczała.Czuła dym, raczej ziemistą woń torfu niż drewna.Czuła też zapach trawy i gnoju, i głęboką, gliniastą woń pól.Czuła zapach koni i Larkina i wiedziała już, czym różni się zapach Cia-na od innych jemu podobnych.Ale gdy dojechali na skraj lasu, nie była tego taka pewna.- Jechały tędy konie i to nie tak dawno temu.Popatrzyła na Larkina, unosząc brwi.- Proszę, proszę, mamy tu małego skauta.- Zlady.- Zsunął się z konia, żeby obejrzeć dokładnie ziemię.- Niepod-kute.Pewnie Cyganie, ale nie widzę kolein wozu.W każdym razie wychodzą z lasu.- Ile sztuk?- Dwa.Dwa konie wyszły z lasu i ruszyły w pole.- Możemy pojechać za nimi w gęstwinę? Dowiedzieć się, skąd szły?- Możemy.- Wskoczył z powrotem na wierzchowca.- Jeśli jadą konno,mogły pokonać spory dystans.Musielibyśmy mieć dużo szczęścia, żeby wytropić je w jedną noc.- Pojedziemy śladami jezdzców w drugą stronę i zobaczymy, na co natrafimy.Pozostałe ataki były na wschodzie, tak? Po drugiej stronie lasu?- Tak.Co najmniej siedem kilometrów stąd.- To miejsce jest dobre na bazę wypadową.- Blair popatrzyła na Cia-na.- Jeśli mają tu dobrą kryjówkę, to mogą przesypiać dzień, a w nocy szukać pożywienia.- O tej porze roku jest jeszcze sporo liści - przyznał
[ Pobierz całość w formacie PDF ]