[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Gray zaczął się cofać pod prąd, walcząc z napierającym tłumem.- Co jest? - syknęła Fiona, przeciskając się za nim.- Wracamy.Musimy znalezć inną drogę.- Ale jaką?Gray przeciskał się do tyłu, jednocześnie przesuwając się w bok i odsuwając odgłównego nurtu.Napór tłumu był tak silny, że cofanie się środkiem było praktycznieniemożliwe.Chwilę pózniej udało im się wydostać z największego ścisku i dotrzeć do skrajuludzkiej rzeki, gdzie musieli wymijać już tylko pojedynczych ludzi.To stworzyło kolejny problem.Byli coraz lepiej widoczni i należało gdzieś się schować.Gray stwierdził, że są znów na wyludnionej trasie parady.Uczestniczące w niejpojazdy stały unieruchomione i choć wciąż migały światłami, muzyka już umilkła.Wyglądałona to, że ich kierowcy również wpadli w popłoch i porzucili swoje wozy.Nawet strażnicystrzegący porządku na paradzie też zmierzali do wyjścia.Gray zauważył otwarte drzwiczki kabiny jednego z pojazdów.- Tutaj - rzucił.Na wpół niosąc Fionę, podszedł do porzuconego wozu.Nad kabiną wznosiła sięogromna podświetlona postać kaczki z karykaturalnie wielkim dziobem.Gray domyślił się, żeprzedstawia postać z bajki Andersena Brzydkie kaczątko.Weszli pod błyskające żółtymi lampkami skrzydło, którym podczas parady kaczkazapewne machała.Gray pomógł Fionie wgramolić się do kabiny, w napięciu czekając, czy nieusłyszy huku wystrzału i nie dostanie kulki w plecy.Wcisnął się do środka za Fioną i jaknajciszej zatrzasnął za sobą drzwi.Wyjrzawszy przez przednią szybę, pogratulował sobie przezorności.Kawałek dalej z tłumu wyłonił się mężczyzna ubrany na czarno.Morderca Grette.Wiedząc, że uwaga wszystkich teraz skierowana jest na wyjście, nawet nie starał się ukrywaćstrzelby.Wydostał się z ciżby tłoczącej się do bramy i ruszył w ich stronę.Gray i Fiona skulili się w kabinie.Mężczyzna minął ich w odległości kilku metrów i podążył wzdłuż trasy zastawionejporzuconymi pojazdami. - Niewiele brakowało - szepnęła Fiona.- Powinniśmy.- Ciii.- Gray wyciągnął rękę i położył palec na jej wargach.Aokciem potrącił przytym jakąś wystającą dzwignię i na desce rozdzielczej coś pstryknęło.O jasna cholera.Głośniki umieszczone w głowie kaczki ożyły. Kwak, kwak, kwak.kwak, kwak,kwak.Brzydkie kaczątko obudziło się do życia, wszystkich o tym informując.Gray uniósł głowę.Trzydzieści metrów dalej polujący na nich bandzior obrócił się napięcie i spojrzał w ich stronę.Zostali zdekonspirowani.Zawarczał silnik pojazdu.Zerkając w bok, Gray zobaczył, że Fiona zwalnia sprzęgło.- W stacyjce był kluczyk - powiedziała, wrzucając bieg.Wehikuł szarpnął do przodu iwyłamał się z szyku.- Fiono, pozwól, że ja.- Ty już prowadziłeś.I zobacz, gdzie nas dowiozłeś.- Skierowała pojazd wprost nabandziora ze strzelbą.- A poza tym mam z tym skurwielem porachunki.Więc ona też rozpoznała w nim mordercę babci.Nim zdążył unieść strzelbę,dziewczyna wrzuciła dwójkę i nabierając szybkości, zaczęła sunąć prosto na niego.Nie chcąc siedzieć bezczynnie, Gray zaczął nerwowo rozglądać się po kabinie.Mnóstwo różnych dzwigni.Bandzior strzelił.Gray skulił się, ale Fiona zdążyła szarpnąć kierownicą i tylko róg przedniej szybypokrył się pajęczyną pęknięć, rozchodzących się od śladu pocisku.Strzał był niecelny.Fionaponownie szarpnęła kierownicą i wróciła do poprzedniego kierunku jazdy.Nagły skręt spowodował jednak, że wysoki pojazd zachwiał się i dwa koła uniosły siędo góry.- Trzymaj się! - wrzasnęła Fiona.Wprawdzie po chwili opadli z łoskotem na cztery koła, ale wahnięcie pozwoliło ichprześladowcy odskoczyć w lewo.Był bardzo zwinny i szykował się do oddania kolejnegostrzału, tym razem tuż zza bocznej szyby.%7ładne uniki na nic się nie zdadzą.Gray omiótł wzrokiem wnętrze kabiny i rozmieszczone w niej dzwignie, potemnacisnął pierwszą z lewej, modląc się w duchu, by okazała się tą właściwą.Zgrzytnęły tryby iuniesione lewe skrzydło kaczątka opadło z hukiem i grzmotnęło bandziora w kark, gruchocącmu kręgi szyjne.Wyrzucony w górę mężczyzna runął na ziemię.- Kieruj się do bramy! - krzyknął Gray. Brzydkie kaczątko po raz pierwszy poznało smak krwi. Kwak, kwak, kwak.kwak, kwak, kwak.Głośne kwakanie torowało im drogę.Ludzie w panice odskakiwali na boki, a chcącyuciec tłum, staranował strażników przy bramie, nie wyłączając dwójki przebierańców.Byrozładować napierających otwarto na oścież znajdującą się obok bramę gospodarczą.Fiona ku niej właśnie skierowała swój wehikuł.Kaczątko okazało się jednak zbyt duże, rozległ się przenikliwy zgrzyt i ptak straciłswe śmiercionośne lewe skrzydło.Pojazdem aż zatrzęsło, ale wyjechał już na ulicę, i nieredukując szybkości, Fiona ruszyła w miasto.- Skręć w pierwszą w lewo - powiedział Gray, wskazując palcem przecznicę.Fiona wykonała polecenie i jak wprawny kierowca przed skrętem zredukowała bieg.Kaczątko płynnie okrążyło narożnik i popędziło dalej.Po kolejnych dwóch zakrętach Graykazał jej zwolnić.- Nie możemy jezdzić czymś takim po mieście.Za bardzo rzucamy się w oczy.- Tak myślisz? - Dziewczyna spojrzała na niego spode łba i czupurnie potrząsnęłagłową.Gray wygrzebał ze skrzynki z narzędziami długi klucz, kazał Fionie zatrzymać się naszczycie wzniesienia i polecił wysiąść, potem wrzucił bieg, zwolnił sprzęgło i położywszyklucz na pedale gazu, wyskoczył z kabiny.Brzydkie kaczątko ruszyło biegnącą w dół ulicą, migając światłami i szorując swymjedynym skrzydłem po zaparkowanych samochodach [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lunamigotliwa.htw.pl
  •  
    "s/6.php") ?>