X


[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Chwost dzwonka jest przy kominku.Verity się odwróciła.W rzeczy samej, był.- Słucham? - spytała.Czyżby coś jej umknęło?-Powinnaś zadzwonić po Henty.Ona cię zaprowadzi dosypialni.Verity pobladła.Przez ostatnie dwa dni była oprowadza�na po domu przez gospodynię, panią Henty.Zaciśnięte ustai lodowaty ton głosu kobiety jasno dowodziły, co myśli o wy�brance swojego pana.- Nie ma potrzeby.Zapewne pani Henty ma dość pracyi bez tego.Wczoraj wskazała mi mój pokój, trafię tam bezproblemu.- Uśmiechnęła się z trudem.- Dziękuję. 136Ostrożnie zamknęła za sobą drzwi i znieruchomiała,ciężko oddychając.Potem usłyszała męskie głosy.Odwró�ciła się czujnie.Max i Richard szli do salonu.Perspektywaspotkania z Maxem wydała się Verity przerażająca.Zbytdużo dowiedziała się od lady Arnsworth.Uniosła skrajsukni i uciekła.Lady Arnsworth poskarżyła się, kiedy tylko Max i Richardweszli do salonu.-Twoja żona odmówiła dotrzymywania mi towarzystwa.Udała się na spoczynek.Po tym wszystkim, co dla niej zrobi�łam.To przechodzi wszelkie pojęcie.Doprawdy, Max! Czy tenślub był konieczny? Moim zdaniem.- Ciociu Almerio.Zacisnęła wargi.-Tak?- Był konieczny.- Każda dziewczyna, która pakuje się w tego typu sytuację,zasługuje na.-Dość - przerwał Max ciotce.Przemówił znacznie ostrzej, niż zamierzał, ale przynaj�mniej przerwał jej tyradę.Miał poczucie winy.Chociaż pod�czas kolacji siedział daleko od świeżo poślubionej żony, dosko�nale widział, że niewiele zjadła.Almeria korzystała z każdejsposobności, aby wytykać Verity wady pod pozorem udziela�nia jej wskazówek.- Max! Zagrasz w karty? - Niecierpliwy ton Richarda do�wodził, że zadał to pytanie już co najmniej raz.Karty! Max zamierzał zaprzeczyć, lecz dostrzegł niezado- 137woloną minę Ałmerii.Zgodził się niechętnie.Bez czwartegogracza mieli ograniczone możliwości, a ciotkę należało ugła�skać przed porannym powrotem do Londynu.W przeciwnymwypadku jej ostry język wyrządzi nieopisane szkody reputacjinowej lady Blakehurst.Obiecał sobie w duchu zatroszczyć się o Verity.Pózniej zaj�mie się jej towarzyską ogładą.Verity kilka razy skręciła w niewłaściwą stronę, zanim od�nalazła odpowiedni korytarz i stanęła przed drzwiami, które,jak sądziła, prowadziły do jej pokoju.Pamiętała, że przy jejdrzwiach wisiał portret damy o wyjątkowo nieprzystępnymwyrazie twarzy.Rzecz jasna, przed ślubem spała w jednymz pomieszczeń dla gości, nie w komnacie pani domu.Otworzyła drzwi i stanęła na progu, zastanawiając się, czytrafiła do właściwego pomieszczenia.Nie była to sypialnia,lecz salon, w którym zapalono wszystkie lampy, jakby w prze�widywaniu na czyjeś przybycie.Z wahaniem weszła do środka, usiłując sobie przypomnieć,co mówiła pani Henty, gdy oprowadzała ją po domu.Wów�czas nie weszły do tego pokoju. Oto apartamenty.Jego lor-dowska mość mieszka na końcu korytarza".Apartamenty.Zatem to właściwy pokój.Verity przeszła pomiękkim dywanie i zrobiła wielkie oczy na widok drugiegopomieszczenia.Pomyślała, że tak wielka i wystawna sypialniaz pewnością nie należy do niej.A może.?Na świeżo posłanym łóżku leżała jej nocna koszula, skrom�na i postrzępiona.Tak, zdecydowanie trafiła do swojej sypial�ni.Verity poczuła się zażenowana - potrafiła sobie wyobrazić 138chichoty i szepty w pokojach służby.Z pewnością w niedłu�gim czasie służący poznają prawdę o jej małżeństwie.Służbazawsze wszystko wie.Rozejrzała się i w rogu dostrzegła skrzynię po ojcu.Porysowane i obłupane drewno zupełnie nie pasowałodo eleganckich mebli.Verity uroniła łzę, którą pośpiesz�nie otarła drżącą dłonią.Nie miała śmiałości płakać nawettutaj, we własnej sypialni.Max mógł w każdej chwili wejść.Zerknęła na zegar ustawiony na marmurowej półce nadkominkiem.Zresztą straciła Maxa.W miejsce czułego i namiętnego ko�chanka pojawił się lord Blakehurst, ugrzeczniony mąż.Prze�rażała ją perspektywa dzielenia z nim łoża.Pogardzał nią zato, że, jak twierdził, wykorzystała go w rozgrywce z Faringdo-nami.Może był bliski prawdy, ale musiała go do siebie prze�konać.Pośpiesznie ściągnęła suknię ślubną, umyła się i włożyłaprzez głowę nocną koszulę.Spojrzała na łóżko.Wydawało sięwygodne i przytulne, całe w jedwabiach, tyle że było zdecydo�wanie za duże jak na jej potrzeby.Mogłaby usiąść przy wygaszonym kominku i zaczekać, ażzrobi się senna.Obeszła cały pokój i zgasiła wszystkie lampyz wyjątkiem tej, która stała przy łóżku.Umościła się wygodnie w fotelu i popadła w zadumę.Doszła do wniosku, że osiągnęła postawiony sobie cel: byłabezpieczna.Nie groziła jej bieda, poniżenie, głód czy hań�ba.Może nauczy się czerpać szczęście z tego, co otrzyma�ła od losu?Poczucie życiowego bezpieczeństwa  przecież głównie 139o nie chodziło.Znowu rozejrzała się po pokoju, zwracającuwagę na luksusowe meble, kosztowne zasłony i wytwornedrobiazgi.Wszystko należało do niej, tyle że nie czuła sięwłaścicielką tych dóbr.Wtuliła się głębiej w fotel.- Ufam, że te pokoje przypadły ci do gustu.Niski, męski głos wyrwał ją z drzemki.Na progu stał jejmąż.Maxowi ścisnęło się serce.Gdy ujrzał żonę przed wystyg�łym kominkiem, skuloną w fotelu, przypomniał mu się jejzimny, ponury pokoik u Faringdonów.Drewno w kominku było gotowe do podpalenia.Wystar�czyło przyłożyć płomyk.Dlaczego tego nie zrobiła? Pod�szedł do kominka, pochylił się i po chwili ogień buzował.Wówczas Max ujrzał, w co jest ubrana jego żona.DobryBoże!- Co to jest, u licha? - warknął.Zmarszczył brwi, gdy w od�powiedzi Verity wcisnęła się w oparcie fotela.- Właśnie szłam spać.To moja nocna koszula.- Widzę - prychnął.Poczuł się jak dureń.- Dlaczego Al�meria nie kupiła ci nowej, kiedy wydawała moje pieniądze?- Ledwie skończył mówić, a od razu się zorientował, że pal�nął głupstwo.- Dziękuję - odparła sztywno.- Ten strój doskonałe zaspo�kaja moje potrzeby.Poza tym nikt go nie widzi.Uniósł brwi.- W rzeczy samej - mruknął i zaraz skarcił się w myślachna widok zarumienionych policzków Verity.Przypomniał so�bie, po co do niej przyszedł. 140- Zadzwoniłaś po kolację? Ledwie cokolwiek zjadłaś przystole.-Tak.Rzadko słyszał tak przekonujące kłamstwo.Nie wie�dział, jak rozpoznał, że Verity go oszukuje.Nie kłopotałsię jednak dyskusją na ten temat, od razu zadzwonił nasłużbę.- Co ty robisz? - zdumiała się.- Dzwonię po kolację - odparł gniewnym tonem.Jak to możliwe, pomyślał, że wszedł do sypialni żony spo�kojny, że chciał być uprzejmy, wręcz miły, a Verity tak szybkowyprowadziła go z równowagi?- Nie ma potrzeby, abyś kłopotał służbę.I tak nie jestemgłodna.- A powinnaś być - zauważył.- Dąsanie się niczego nierozwiąże.- Nie dąsam się! - Złość w jej głosie go zdumiała, ale by�ła lepsza od obojętności.- Sama potrafię zadecydować, kiedyi co mam jeść.- Ależ oczywiście - zgodził się, z trudem panując nad iry�tacją.- Dlatego powiem służącej, aby przyniosła jabłka, chlebi ser, które będziesz mogła zjeść wtedy, gdy sama zadecydu�jesz.- Postanowił podsunąć jej coś prostego, bo nie zamierzałprzysparzać swoim ludziom pracy tylko dlatego, że Verity niechciała jeść kolacji.Otworzyła i zamknęła usta.- Jabłka? - spytała.Niepewnie skinął głową [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lunamigotliwa.htw.pl
  •  

    Drogi użytkowniku!

    W trosce o komfort korzystania z naszego serwisu chcemy dostarczać Ci coraz lepsze usługi. By móc to robić prosimy, abyś wyraził zgodę na dopasowanie treści marketingowych do Twoich zachowań w serwisie. Zgoda ta pozwoli nam częściowo finansować rozwój świadczonych usług.

    Pamiętaj, że dbamy o Twoją prywatność. Nie zwiększamy zakresu naszych uprawnień bez Twojej zgody. Zadbamy również o bezpieczeństwo Twoich danych. Wyrażoną zgodę możesz cofnąć w każdej chwili.

     Tak, zgadzam się na nadanie mi "cookie" i korzystanie z danych przez Administratora Serwisu i jego partnerów w celu dopasowania treści do moich potrzeb. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

     Tak, zgadzam się na przetwarzanie moich danych osobowych przez Administratora Serwisu i jego partnerów w celu personalizowania wyświetlanych mi reklam i dostosowania do mnie prezentowanych treści marketingowych. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

    Wyrażenie powyższych zgód jest dobrowolne i możesz je w dowolnym momencie wycofać poprzez opcję: "Twoje zgody", dostępnej w prawym, dolnym rogu strony lub poprzez usunięcie "cookies" w swojej przeglądarce dla powyżej strony, z tym, że wycofanie zgody nie będzie miało wpływu na zgodność z prawem przetwarzania na podstawie zgody, przed jej wycofaniem.