[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Więc to wszystko są przyszłe - niedoszłe gwiazdki, zgromadzone wokół basenuFeramo? Co oni tam robili? Obsługiwali go?- Nie wiem.- Nie.- Spojrzał na ekran, po czym westchnął jakby znudzony i popatrzył na nią zgłową przekrzywioną na bok.- Nie.Rzadko coś wiemy.Ale jak myślisz? Co ci węch podpo-wiadał? - Patrzył na nią, szeroko wybałuszając oczy.Przez chwilę wyglądał naprawdęprzerażająco.- Co ci mówi przeczucie?- Myślę, że ich rekrutował.Wykorzystywał do czegoś.- A oni? Mieli tego świadomość? Wiedzieli, do czego? Zastanowiła się przez chwilę.- Nie - powiedziała.- A ty?- Myślę, że ma to coś wspólnego z Hollywood.- Spojrzała na wybrzuszonekąpielówki.- Feramo nienawidzi Hollywood i wszystkich, którzy się tam kręcą.Czymoglibyśmy przejść do następnego zdjęcia? - Doskonale.Jak mus, to mus.Następne, Dodd.A niech mnie, cóż my tu mamy?Olivia miała ochotę trzasnąć głową w znajdujące się przed nią biurko.Co ona sobiewyobrażała? Następne zdjęcie ukazywało zbliżenie czarnego gumowego V z zamkamibłyskawicznymi po obu stronach.Wyłaniał się z niego opalony na brąz, płaski i twardy jakskała brzuch.- Ojej.Chyba nie najlepsze te zdjęcia - jęknęła Olivia, zdając sobie sprawę, że tymrazem ma przed sobą zbliżenie krocza Mortona C.- Nie ująłbym tego w ten sposób, moja droga - mruknął Widgett.- Spróbuj następne.Może wtedy uda mi się ustalić, kto to jest.Z ciężkim westchnieniem technik przeszedł do kolejnego zdjęcia.Ono równieżprzedstawiało Mortona C, tym razem od tyłu, z pianką do nurkowania naciągniętą tylko dopasa, przez co każdy mógł podziwiać jego idealny tors i bary.Morton C spoglądał przezramię, w pozie panienek z plakatów z lat pięćdziesiątych.- Nad wyraz ponętny - zauważył Widgett.- On wcale nie jest ponętny - zezłościła się upokorzona.- To ten facet, o którym panumówiłam.Ten, który celował do mnie z pistoletu.Prawdziwa menda.Widgett wykrzywił usta, wyraznie rozbawiony.- Ooch! Menda? To ten, który według nas pracuje dla Monsieur Feramo, czy tak?Tylko jako kto? Alfons? Kochanek?- Według mnie Feramo przyjął go stosunkowo niedawno jako instruktora nurkowaniadla gwiazdek.Jeśli mam być szczera, uważam, że grał na wszystkich frontach.Najpierwudawał, że jest jednym z nurków.W barze i na łodzi gadał ze wszystkimi.Po prostuwszystkich wykorzystywał.Widgett nachylił się do przodu i z uniesionymi po szelmowsku brwiami wyszeptał:- Miałaś go?- Nie, nie miałam - wysyczała Olivia, z wściekłością wpatrując się w ekran.Najbardziej denerwowało ją, że Morton C prezentował się naprawdę niezwykle atrakcyjnie.Miał ten niebezpieczny, skupiony wyraz twarzy, który od razu przykuł jej uwagę, jeszcze wHondurasie.- Szkoda.Wygląda na interesującego faceta.- To płytka, podstępna menda.Niewiele lepszy od zwykłej prostytutki.Z tyłu pokoju dobiegło lekkie kaszlnięcie.Profesor Widgett ostentacyjnie przyglądałsię swoim paznokciom, gdy z jednej z komputerowych kabinek wyłoniła się postać.Postaćznajoma, choć w nieznajomych ubraniach - w ciemnym garniturze, koszuli i z poluzowanym pod szyją krawatem.Krótko ścięte włosy nie były już utlenione.Widgett obejrzał się.- Mówi, że jesteś  niewiele lepszy od zwykłej prostytutki.- Tak jest, proszę pana - powiedział Morton C.- Czym to ona cię dzgnęła?- Szpilką do kapelusza, proszę pana - odparł oschle Morton C, wychodząc z kabiny.Widgett wyprostował się i wstał.- Panno Joules, pozwoli pani sobie przedstawić Scotta Ridia z CIA, dawniej zeSpecjalnych Służb Morskich, i jedną z najjaśniejszych gwiazd w Instytucie Technologii wMassachusetts.- Przesadnie wymawiał wszystkie  ts i  ss , jakby był Lawrence'emOlivierem na scenie.- Będzie stał u steru naszej obecnej operacji.Mimo iż był odrobinę zapanią w namierzaniu naszego celu.- Witam w drużynie - powiedział Scott Rich i trochę nerwowo skinął Olivii głową.- Witam w drużynie?! - krzyknęła.- Jak śmiesz?!- Słucham?- Nie udawaj głupka.Dobrze słyszałeś.- Wybacz - zwrócił się Widgett do technika komputerowego.- Może być trochęniemiło.- Co tam robiłeś?- Prowadziłem inwigilację - powiedział Morton C łamane przez Scott Rich z CIA.- To wiem.Pytam, co robiłeś? Skoro pracowałeś dla CIA, dlaczego mi niepowiedziałeś?- Może powinnaś się była domyślić.- Myślałam, że pracujesz dla Feramo.- I vice versa - odparł Scott Rich.- Co to.czyżbyś sugerował.? Jak śmiesz?!- Nie chciałbym być złośliwy.- mruknął Widgett do technika, jak gdyby byli naspotkaniu kółka krawieckiego.- Ale czy nie nazwała go przed chwilą zwykłą prostytutką?- Gdybym ci powiedział, mogłabyś powiedzieć jemu.- Gdybyś mi powiedział, moglibyśmy razem dojść do tego, co on naprawdę robi.Zostałabym.- Zgadzam się z nią - rzekł Widgett do technika, wciąż tym samym plotkarskim tonem.- Trudno pojąć, czemu tak szybko starał się ją stamtąd wydostać.Czyżby kierowała nim jakaśnie najlepiej pojęta rycerskość?- Rycerskość? Rycerskość? - Olivia wściekła się już nie na żarty.- Wykorzystywałeś mnie od chwili, kiedy tylko mnie zobaczyłeś.- Gdybym naprawdę chciał cię wykorzystać, zrobiłbym wszystko, żebyś została.- Wykorzystałbyś mnie jeszcze przedtem, gdybym ci pozwoliła, i doskonale wiesz, oczym teraz mówię.- Dobrze już, dobrze, wystarczy tego - przerwał im Widgett tonem nieznoszącymsprzeciwu.Błysk zimnej obojętności zdradził jej, że niejeden trudny rozkaz przyszło mu wprzeszłości wydać.- Dogadajcie się, a ja czekam na was oboje na schodach przed domem.Znajdzcie sobie w składziku kalosze i płaszcze.- Po co? - zdziwił się Scott Rich.- Bo pogoda niezbyt sprzyja, żebyś włóczył się po lesie wystrojony jak kelner, nieuważasz?Przed drzwiami pokoju operacyjnego czekała na nich gospodyni.Poprowadziła ich nadół ciemnymi, wykładanymi drewnem schodami, przez pomieszczenia kuchenne pełne wy-szorowanych do czysta drewnianych stołów, gorących rur i zapachów pieczonego ciasta.Wciepłym składziku, wyłożonym białą boazerią, na hakach, półkach i wieszakach znajdowałysię przeróżne buty, szale, skarpety i płaszcze, wszystkie w idealnym porządku.Był to widokmiły i kojący, lecz nie do końca.- Dlaczego zabiłeś Dwayne'a? - zasyczała Olivia, wkładając grube skarpety i zielonekalosze.- O czym ty mówisz? - spytał Scott Rich, wciągając przez głowę czarny sweter.- Janie zabiłem Dwayne'a.Jezu!- Nie udawaj, że to był rekin - powiedziała, wkładając gruby pulower.- Jeśli chcesz znać prawdę, oto kilka smakowitych szczegółów: Dwayne sam zszedł zanurkami Feramo [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lunamigotliwa.htw.pl
  •