[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Tylko Drizzt Do'Urden mógłby wyprowadzić cię z głębin Podmroku powiedział mu jasno Jarlaxle.Najemnik cisnął medalion Entreriemu. Poczuj jegociepło  wyjaśnił  ciepło krwi wojownika krążącej w żyłach Drizzta Do'Urdena.Kiedysię ochłodzi, będziesz wiedział, że Drizzta już nie ma, że twój słoneczny świat jest dlaciebie na zawsze stracony. Nie licząc być może krótkiego zerknięcia, kiedy Mithrilowa Hala zostanie zajęta dodał Jarlaxle z chytrym mrugnięciem.Entreri powstrzymał impuls, by przeskoczyć przez biurko i zamordowaćnajemnika  głównie dlatego, iż podejrzewał, że kolejna dzwignia pod blatem otworzysiedem innych drzwiczek i wypadną na niego najbliżsi doradcy Jarlaxle'a.Naprawdęjednak, po tej początkowej chwili, zabójca był bardziej zaintrygowany niżrozwścieczony, zarówno przez nagłą proklamację Jarlaxle'a, że nigdy więcej nie ujrzyświata powierzchni, jak i myślą, że Drizzt Do'Urden mógłby wyprowadzić goz Podmroku.Rozmyślając i wciąż trzymając medalion, zabójca skierował się do drzwi. Czy wspomniałem, że dom Horlbar zaczął śledztwo w sprawie śmierci Jerlys? zapytał Jarlaxle, zatrzymując zabójcę w pół kroku. Zwrócili się nawet do BreganD'aerthe, pragnąc zapłacić suto za informacje.Jakże to ironiczne, nie sądzisz?Entreri nie odwrócił się.Podszedł po prostu do drzwi i wniknął w nie.Miał sporodo przemyślenia.Jarlaxle również rozmyślał  o tym, że cały ten epizod może stać się jeszczePDF stworzony przez wersję demonstracyjną pdfFactory www.pdffactory.pl/ bardziej apetyczny.Myślał o tym, że Triel ukazała mu pewne pułapki, którychopiekunka Baenre, zaślepiona swą żądzą potęgi, nigdy nie dostrzeże.Zastanawiał sięgłównie nad tym, iż Pajęcza Królowa, w swoim umiłowaniu chaosu, umieściła gow pozycji, dzięki której może odwrócić świat Menzoberranzan do góry nogami.Opiekunka Baenre miała swoje rozkłady zajęć, podobnie jak z pewnością Triel,i teraz Jarlaxle ustalał właśnie swoje, tylko po to, by wywołać gwałtowny chaos,z którego przebiegły najemnik zawsze wydawał się wyłaniać potężniejszy niżwcześniej.* * *Półprzytomny Drizzt nie wiedział, jak długo trwała kara.Vendes była niesamowitaw swym okrutnym rzemiośle, wynajdywała każdy wrażliwy punkt na ciele bezradnegowięznia i biła go, drążyła, szarpała paskudnymi, spiczastymi przyrządami.UtrzymywałaDrizzta na skraju nieprzytomności, nawet na chwilę nie pozwalając mu całkowiciezemdleć, aby czuł dręczący ból.Następnie odeszła, a Drizzt obwisł na łańcuchach, nie będąc w stanie pojąćobrażeń, jakie twarde krawędzie bransolet zadają jego nadgarstkom.Wszystkim, czegow tej strasznej chwili pragnął tropiciel, było opuścić ten świat oraz zbolałe ciało.Niemógł myśleć o powierzchni, o swych przyjaciołach.Pamiętał, że na wyspie pojawiła sięGuenhwyvar, nie mógł się jednak wystarczająco mocno skoncentrować, byprzypomnieć sobie znaczenie tego faktu.Był pokonany.Po raz pierwszy w życiu Drizzt zastanawiał się, czy śmierć niebyłaby lepsza od życia.Poczuł, jak ktoś chwyta go szorstko za włosy i odchyla jego głowę do tyłu.Starałsię spojrzeć przez zamglone i nabrzmiałe oczy, obawiał się bowiem, że powróciłaniegodziwa Vendes.Głosy, które usłyszał, były jednak męskie.Do jego ust przyłożono butelkę i odsunięto mu na bok głowę, aby płyn mógłspływać mu w dół gardła.Instynktownie, uważając to za truciznę albo jakiś eliksir,który skradnie mu życie, Drizzt opierał się.Wypluł trochę płynu, jednak uderzonosilnie jego głową o ścianę i w gardło wpłynęło więcej kwaskowatej cieczy.Drizzt poczuł pieczenie w całym ciele, jakby jego wnętrzności stanęły w ogniu.W tym, co uważał za ostatnie chwile życia, walczył zaciekle z nie poddającymi sięłańcuchami, po czym opadł, wyczerpany, oczekując na śmierć.Pieczenie stało się mrowiącym, słodkim odczuciem.Drizzt poczuł się naglesilniejszy, a gdy z jego oczu zaczął znikać obrzęk, powrócił mu wzrok.Stali przed nim bracia Baenre. Drizzt Do'Urden  powiedział pewnym głosem Dantrag. Czekałem wiele lat,PDF stworzony przez wersję demonstracyjną pdfFactory www.pdffactory.pl/ by cię poznać.Drizzt nie odpowiedział. Znasz mnie? Wiesz o mnie?  spytał Dantrag.Drizzt znów nie przemówił, a tym razem milczenie kosztowało go policzekw twarz. Znasz mnie?  spytał bardziej stanowczo Dantrag.Drizzt starał się usilnie przypomnieć imię, jakim określiła go opiekunka Baenre.Berg'inyona znał z lat spędzonych wspólnie w akademii i na patrolach, nie pamiętałjednak miana jego brata.Wiedział, że w grę wchodziło tu ego pytającego i rozsądniejbyłoby zaspokoić tę fałszywą dumę.Przyglądał się jeszcze przez chwilę strojowimężczyzny, wyciągając wnioski, które miał nadzieję, że są słuszne. Fechmistrz domu Baenre  zdołał powiedzieć, a z każdym słowem z jegoudręczonych ust wylewała się krew [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lunamigotliwa.htw.pl
  •