[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Witaj w domu.Auto czeka.Ellen wsparła głowę na jego ramieniu.- Okropnie się czuję.Kiedy w milczeniu jechali w stronę miasta, spoglądała na uliczny ruch, szare i brudne ulice.Nic sięnie zmieniło.Nic.Czuła, że Carter wciąż bacznie jej się przygląda.- Ellen.- powiedział w końcu.- Jeśli mogę coś zrobić.Chcesz porozmawiać?Mówił lekkim, niemal beztroskim tonem, ale jego oczy błyszczały z ciekawości.-Nie, nie chcę - zapewniła Ellen stanowczo.- Ale.dziękuję za propozycję i za to, że po mnieprzyjechałeś.Nie chciałam dzwonić do nikogo innego.Carter przez chwilę uważnie się jej przypatrywał, potem uśmiechnął się i machnął ręką, jakby stara!się zbagatelizować sprawę.- Nawet nie wiesz, ile spotkań odwołałem i ile karier bezlitośnie odsunąłem w czasie, żeby się tutajznalezć.- Możesz mnie zawiezć do jakiegoś miłego hotelu?- Och, jestem pewien, że uda się nam namówić właściciela któregoś z nich, żeby cię wpuścił -zażartował.Poklepał ją97po dłoni.- Wszystko załatwione.Porządnie odpoczniesz, a koło siódmej przyślę po ciebiesamochód i wybierzemy się gdzieś na kolację.Jak za dawnych czasów.Ellen rozparła się w miękkim, głębokim siedzeniu i zamknęła oczy.Samochód wjechał na szeroki podjazd.Odzwierny i chłopiec hotelowy na sygnał Cartera pomogliEllen wysiąść i zanieśli jej bagaże na górę.Otworzyli drzwi do jej apartamentu i włączyli światła.Zwracali się do niej per panno Kirby".- Czy ja tu kiedyś byłam? - spytała swego towarzysza.- Wiele razy.To twój dawny apartament, ale jego wystrój ostatnio zmieniono.Wydaje mi się też, żeobok zbudowano nowy wieżowiec.- Podszedł do okna.- Kiedyś było stąd widać Statuę Wolności.Ellen ruszyła w jego stronę, ale po drodze zatrzymała się na widok bukietu kwiatów w sypialni.Poczuła przypływ nadziei.Niepotrzebnie.Mógł pochodzić od dyrekcji hotelu, Cartera albo jegosekretarki.- Tak, jest tam, zaraz za wieżą.- Carter pokazał palcem, a potem odwrócił się.- Teraz odpoczywaj,dziecinko.- Jasne.- Każę ci przysłać perriera.- Dzięki.Ellen odprowadziła go do drzwi.Nim wyszedł, zmarszczyła czoło.- Och, Carterze! Potrzebuję trochę gotówki.To znaczy powinnam mieć jakieś pieniądze, ale niewiem, co się z nimi wszystkimi stało po moim wyjezdzie.To James zajmował się finansami.Carter zamarł w bezruchu.- Kochanie, przez cały czas przelewałem pieniądze na twoje konto.- Wyciągnął rękę i zacząłwyliczać na swoich tłustych palcach.- Bajońskie sumy za lalki.Z Young Design.Wpływy z reklam.Spłaty udziałów.To wszystko samo się na-98kręcą.- Przez jego twarz przemknął cień powątpiewania.-Ile potrzebujesz? Nie masz żadnychproblemów, prawda? Ellen potrząsnęła głową.- Nie.Potrzeba mi tyle, co na życie.Wiesz, jak to jest w wielkim mieście.- Jasne.Płacisz nawet za to, że oddychasz.- Wyjął plik banknotów i położył na kredensie.- Wez to.Każę Lois, żeby wszystko ci pozałatwiała.- Dzięki.- Ellen sięgnęła po pieniądze.- Nie ma za co.- Carter urwał i z zamyśleniem przymrużył oczy.- Czy.czy mógłbym zapytać,gdzie byłaś przez tyle lat?Ellen zamarła z jedną ręką nad zielonymi banknotami.Spodziewała się tego pytania, ale nie takprędko.Zastanawiała się, co powiedzieć, ale miała w głowie jedynie czarną, bolesną otchłań.Kiedyuniosła głowę, w jej oczach lśniły łzy.- Przepraszam - wymamrotał Carter.- Nie przejmuj się, dobrze? Mamy mnóstwo czasu.Wziął do ręki hotelowy jadłospis i podał go Ellen.- Jesteś głodna? -Nie.Zapadła niezręczna cisza.Pierwszy otrząsnął się Carter.- Co mogę powiedzieć, dziecinko? Cieszę się, że wróciłaś.Ellen zanurzyła się w wodzie z grubą warstwą piany.Wdychała piękny zapach i powoli rozluzniałamięśnie.Była to jej pierwsza prawdziwa kąpiel od lat.Rozejrzała się po wykładanych lustramiścianach, puszystych ręcznikach, pluszowych fotelach, kosztownych dywanach.To był jej świat
[ Pobierz całość w formacie PDF ]