[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.J.a jego odnalezionąwnuczką, Hastings postanowił z niej skorzystać.Erin zapłaciła za lunch i czym prędzej skierowałasię do wyjścia.Gdy tylko znalezli się za drzwiami,czekający na chodniku tłum zaczął na nich napierać,wykrzykując nazwisko Malone.Dziennikarzeuzbrojeni w aparaty, mikrofony i kamery mieli tylkojeden cel: zdobyć materiał o cudownym zmart-wychwstaniu Mary Margaret Malone.Przez chwilę Honor stała przerażona i oniemiałaze zdumienia.Nie była w stanie wykonać kroku.Mam za swoje!  pomyślała.Powinna była zaufaćinstynktowi, który ostrzegał ją przed Erin.Rozejrzała się, szukając w tłumie ciotki.Kiedynapotkała jej wzrok, od razu zorientowała się, że toona wszystko zaplanowała.A Hastings, sądząc pojego zadowolonej minie, dzielnie jej sekundował.Widząc, jak na twarzy Honor pojawia się tajem-niczy uśmiech, Erin straciła rezon.Spodziewała się,że bratanica wpadnie w popłoch i rzuci się doucieczki.Najwyrazniej nie doceniła jej.Może uro-dziła się w rodzinie Malone ów, ale wychowała sięw Teksasie.A teksańczycy nie chowają głowyw piasek.Honor powiodła spojrzeniem po tłumie pod-ekscytowanych fotografów i dziennikarzy. Przepraszam bardzo, chciałabym przejść oznajmiła spokojnie.Zaczęła się przeciskać w stronę krawężnika, ignorując wykrzykiwane pytania i podsuwane podnos mikrofony.Erin nie potrafiła ukryć zdziwienia opanowa-niem bratanicy.Ruszyła za nią pośpiesznie, prze-dzierając się przez gąszcz ciał objuczonych sprzę-tem fotograficznym.Dotarłszy do krawężnika, Ho-nor zatrzymała przejeżdżającą taksówkę i odwróci-ła się, wypatrując Erin i Hastingsa.Kiedy ciotka z Hastingsem podeszli bliżej, pe-wni, że za moment w trójkę odjadą taksówką.Honoruniosła rękę, nakazując ciszę.Dziennikarze po-słusznie zamilkli; z zapartym tchem czekali nawypowiedz porwanej przed laty i niedawno od-nalezionej dziedziczki fortuny Malone ów. Panowie.i panie  rzekła Honor, zerkając naErin. Jeżeli tak bardzo zależy wam na zdobyciuinformacji, proponuję, żebyście dokładnie przepy-tali moją kochaną ciotunię oraz jej narzeczonego,który, nawiasem mówiąc, jest prawnikiem rodziny.Myślę, że oboje będą mieli mnóstwo do powiedze-nia na temat mojego niespodziewanego powrotu dodomu.Rumieniec gniewu zabarwił twarz Erin na czer-wono.Honor pochyliła się do ciotki i szepnęła jej doucha: Baw się dobrze, serdeńko.A w przyszłościpamiętaj, z kim masz do czynienia.My, teksań-czycy, nie uciekamy, my walczymy.Wsiadła do taksówki i zatrzasnęła drzwi, zo- stawiając Erin i Hastingsa na pożarcie lwom.Nawetsię za siebie nie obejrzała. Zabrałeś wszystko?  spytał J.J., przeglądającstos papierów na biurku. Tak. Trace zamknął teczkę.Miał niecałe dwie godziny na to, żeby wpaść dodomu, spakować kilka rzeczy i zdążyć na lot doWaszyngtonu.Ale przed wyjazdem konieczniechciał porozmawiać z Honor.Od rana nie zdołał sięz nią połączyć, bardzo zaś przeszkadzała mu myśl,że miałby wyjechać, nie wiedząc, na czym stoją.Czy wciąż jest zła? Jeżeli do tej pory nie potrafiłamu wybaczyć, to może już nigdy tego nie zrobi.W Teksasie coś między nimi zaiskrzyło; zaczęłarodzić się miłość.Jeśli Honor w dalszym ciągu mado niego pretensje, wiedział, że z tej miłości będąnici.Bez zaufania nie można budować związku.Niechciał dopuścić do siebie tej myśli.Choć znają siętak krótko, Honor jest najważniejszą kobietą w jegożyciu.Od pierwszej chwili, kiedy zapłakana padła muw ramiona, do wczoraj, kiedy wściekła wymaszero-wała z jego biura, na niczym innym nie był w staniesię skupić.Jeżeli nie wezmie się w garść, MaloneIndustries straci potężnego klienta.Stąd ten nagły wyjazd do Waszyngtonu.Nie miałwyjścia.Musi jechać, jeżeli chce zapobiec kata-strofie. Był w połowie drogi do drzwi, kiedy powietrzemwstrząsnął ryk J.J.Malone a: Co się sta.Trace nie dokończył pytania.Odpowiedz ujrzałna ekranie telewizora.Na twarzy Honor otoczonejbandą dziennikarzy malowała się konsternacjazmieszana z przerażeniem.Ktoś nagrał ją od mo-mentu, gdy opuściła restaurację, do chwili, gdywsiadła do taksówki i odjechała.Kamera uchwyciłaspojrzenie, jakie Honor wymieniła z Erin, kiedypochyliła się, by szepnąć jej coś do ucha.Filmnagrany był bez dzwięku, ale to nie przeszkadzało.Obraz w zupełności wystarczył.Starzec przeklinał na cały głos, Trace przeklinałw duchu.Obaj dobrze wiedzieli, czyja to sprawka. Boże  mruknął Trace, pełen obaw, czy ta hecanie przepełni czary goryczy.Pluł sobie w brodę, żenamówił Honor na powrót do Kolorado. Irene!  krzyknął do interkomu J.J. Każ Erinnatychmiast tu przyjść.Razem z Hastingsem.Niechcę słuchać żadnych wykrętów. Tak jest, szefie!Sekretarka pośpiesznie zaczęła wykręcać numer.Nie wiedziała, czym się ojcu naraziła Erin z narze-czonym, ale nie chciałaby być teraz w ich skórze. SUóznisz się na samolot  warknął zza biurka J.J. Polecę następnym  odparł cicho Trace. Spo-kojna głowa, zdążę.Spotkanie jest dopiero jutro.Muszę.na razie muszę zostać. Starzec przyjrzał się uważnie swojemu młodemuprzyjacielowi, który stał z kamiennym wyrazemtwarzy, nie zdradzając żadnych emocji.Zrobiło musię żal córki, ale trwało to tylko chwilę.Wiedziałbowiem, że zachowała się skandalicznie.Skinąłlekko głową, dając Trace owi pozwolenie na atak,do którego ten się szykował.Kilka razy widział gow akcji i miał świadomość, że lepiej z nim niezadzierać.Zarówno Erin, jak i Hastings pracowali w budyn-ku Malone Industries, tyle że na różnych piętrach ona na drugim w dziale marketingu, on nadziewiątym w dziale prawnym.Musieli się jednakwcześniej z sobą naradzać, bo w gabinecie J.J.zjawili się razem.Erin weszła z wojowniczą miną; Hastings, z na-tury bardziej przezorny, z miną niewiniątka, którenie wie, czym zawiniło.Zanim doszli do środkapokoju, drogę zagrodził im Trace.Niski złowrogiton, jakim do nich przemówił, wzmógł ich niepew-ność i zdenerwowanie. Widziałem wasz dzisiejszy popis telewizyjny.Erin otworzyła usta, najwyrazniej zamierzająccoś powiedzieć.Trace groznym spojrzeniem na-kazał jej milczenie.Na jego twarzy malował sięwyraz obrzydzenia.Zadrżała, przezornie powstrzy-mując się od jakichkolwiek prób obrony.Trace przeniósł spojrzenie na Hastingsa.Zdenerwowanie prawnika było aż nadto widoczne; najpierw wsunął palec za kołnierz koszuli, starającsię go rozluznić, potem zaczął rozglądać się wkoło,jakby liczył na to, że ktoś zainterweniuje i niedopuści do tej rozmowy.Nikt nie ruszył mu napomoc [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lunamigotliwa.htw.pl
  •