[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Chociaż.hm.- Wstał i zaczął chodzić.- Nie udało mi się nic zrobić, gdy NUA chciało wyeliminować Godsona, Templetona i Crossmana.Odkryłem, że nie byli z ruchu anty-Aniołów.Nie znalazłem dowodów na powiązanieich z Senatorem Lindenem, powiedzmy, tak samo jak z FOL.Ale Godson byłznanym kobieciarzem i pijakiem, Templeton w sekrecie był uzależniony odnarkotyków.To dlatego Anioły przycinają drzewo, odcinają kłopotliwe gałęzie.Muszępowiedzieć Garcii, żeby przyjrzał się Crossmanowi.- Jest jedna możliwość, - zaczął Jacks przez zęby.- Kevin powiedział, żeArchanioły zrobią wszystko by nas rozdzielić.Cóż, właśnie to robią.Chcą nas zabić,jak zabili Jacoba i Reginę.Jak zabili mojego ojca.Detektyw spojrzał bez mrugnięcia na młodego Anioła przed sobą.Jackson też na niego patrzył, mrużąc oczy.- Co ci się stało? Dlaczego oniodebrali ci.?- Tak, NUA zabrało mi skrzydła.Kara.- odpowiedział Sylvester.Oczy Maddyrozszerzyły się.- Nie za to, że kogoś nie ocaliłem, jak większość policji w ACPDmyśli.- A za co? - spytała Maddy.- Za ocalenie kogoś, kto nie był Protegowanym.- Archanioły pozwoliły ci żyć? - spytał Jacks, zdumiony.- To nie było publiczne.Nie uważali mnie za zagrożenie.Stwierdzili, że gorsząkarą będzie uczłowieczenie mnie, zdyskredytowanie, posłanie mnie jako ,zepsutego'do świata ludzi.- Sylvester spoglądał na Anioła z powagą.- Możesz być pewny, że niezrobią z tobą tego samego.Jesteś zbyt wplątany z Maddy, wszyscy oglądali twojąPrzemianę.Jesteś zbyt ważny, Jackson.Maddy wstrzymywała oddech.Detektyw milczał.Jacks siedział cicho.Widziała, że myśli intensywnie.- Co powinniśmy zrobić? - spytała w końcu dziewczyna.- Musimy się stąd wydostać.- odpowiedział Jackson.Zaskoczyło to ich obu.- Chcę zabrać nas jak najdalej od Miasta Aniołów i od NUA, najdalej jak mogę.Odwrócił się do Sylvestra.- Musimy znalezć sposób, by wydostać się z miasta.Pomożesz nam?Detektyw spoglądał w tę i z powrotem między nimi, następnie skinął głową.- Tak, oczywiście.- Dziękuje.- powiedział Jacks, kiwając do niego z wdzięcznością.Maddypatrzyła, jak rozpacz pojawia się i znika z jego twarzy.Zastanawiała się czy odtwarzasłowa detektywa w głowie, lub Kevina, lub nawet Marka.Czy przypominał sobieucieczkę, czy demona? Maddy chciała wiedzieć co myśli.%7łe może mu pomóc.Jacks wstał i wyszedł z pokoju gościnnego.Wyszedł na mały balkon i osunął sięna krzesło.Po chwili, Maddy poszła za nim.Balkon wychodził na ulicę, z widokiem na zachód słońca i East Angel City.Jacks siedział w jednym z zardzewiałych metalowych krzeseł.Kilka martwych roślinbyło postawione w doniczkach na stole.Maddy usiadła na krześle obok niego.Patrzylijak pierwsze szare światła rozciągając się wzdłuż ulic.- Wszystko, w co wierzyłem, jest kłamstwem, Maddy.- mruknął Jacks.-Wszystko na co pracowałem odkąd skończyłem dziesięć lat.Anioły nie sąbohaterami.Jesteśmy nędznikami.Maddy pokręciła głową.- Nie jesteś nędznikiem.- powiedziała.Spojrzał na nią intensywnie, badającym wzrokiem.- Pójdziesz ze mną?Zostawisz miasto? To znaczy, czy chciałaś kiedykolwiek opuścić to miejsce?To było wszystko co kiedykolwiek chciała.Zawsze wyobrażała sobie, że pakujetorby na studia, a nie ucieka jak zbieg.Ale wciąż to było opuszczenie miejsca,wszystko było takie same.- Tak.- odpowiedziała.To była prosta odpowiedz.Powiedziała tak nie dlatego,że zawsze tego chciała, ale dlatego, że nagle zdała sobie sprawę, że pójdziegdziekolwiek tam, gdzie Jacks.To było jak wtedy, gdy zaprosił ją na przyjęcie i spytał ją czy pójdzie z nim na dach, gdy padał deszcz.Zawsze była jedna odpowiedz.- Dobrze.Wyjedziemy dzisiaj rano i nigdy nie wrócimy do Miasta Aniołów.Uśmiechnął się do niej, ale był to uśmiech pełny smutku.Wyciągnęła rękę ipołożyła ją na jego dłoni, która była na podłokietniku krzesła.Tak jak on to zrobił wjej domu, wspierała go mówiąc najważniejsze rzeczy jakie mogła powiedzieć.Nic.Czuła kontury jego dłoni i zdała sobie sprawę, że były dla niej znajome.Siedząckoło niego w milczeniu Maddy była zaskoczona, gdy zdała sobie sprawę, że jestcałkowicie szczęśliwa w tym momencie.To było niesamowite.Nie byłaprzyzwyczajona do tego stanu.Nie chciała, by się skończył.- Będzie niebezpiecznie.- powiedział Jacks, przerywając ciszę.- Wiem.- odpowiedziała Maddy.Pomyślała o tym, jak będą próbować uciec zMiasta Aniołów, próbując nie być przy tym rozpoznanymi.Jej żołądek wypełnił sięciężkim uczuciem.- Jestem gotów zaryzykować jeżeli też to zrobisz.- powiedział.- Tak.Też to zrobię.- Cóż, wszystko będzie z nami w porządku dopóki jesteśmy razem.- stwierdził,pochylając się i całując ją we włosy.Maddy sięgnęła i położyła dłoń na jego twarzy.- Będzie, gdy będziemy razem.Milczeli przez chwilę, zanim Madison usłyszała jak Sylvester poruszył się wśrodku.- Powinniśmy iść.- powiedział Jacks, odwracając się.Wstali i ruszyli do mieszkania, zostawiając balkon, świt i ciszę za sobą. Rozdział 32Kevin siedział nieruchomo wśród morza pustych stołów w Jadłodajni Kevina.Nie otworzył dzisiaj.Dzwięk ciszy w zwykle gwarnej jadalni był prawie przytłaczający.Kiedy Anioły opuściły jadłodajnie chodził wśród opuszczonych stołów iboksów.Myślał o pójściu do domu, ale nie wiedział czy mógł się zmierzyć z tym, żenie ma tam Maddy, patrzeć na popękane okna, za którymi pochłonęła ją noc.Zdecydował się zostać w jadłodajni, ale nie było w niej lepiej.Wciąż nie mógł usnąć.Kiedy w końcu nadszedł świt wstał ze swojego miejsca i szurając stopamiposzedł do kuchni.Nie spieszył się.W zimnym pomieszczeniu pachniało starym tłuszczem i środkamiczyszczącymi.Podniósł dzbanek do kawy by go wypłukać, ale był już czysty.Sprawdził palniki ponownie, by upewnić się czy są wyłączone.Były.Podniósł szczotkędo zamiatania z rogu pomieszczenia i zamiatał nią podłogę.Tarcie o linoleum byłojedynym dzwiękiem w jadłodajni.Zatrzymał się po chwili i odłożył szczotkę na swojemiejsce.Znowu nastała cisza.Absolutna cisza.Jego wzrok podążył do lady, gdzie zaskoczony zobaczyłnotatnik Maddy.Nie zauważył go w nocy.Leżał przypadkowo tam, gdzie rzuciła gopo ostatniej zmianie.Kiedy to było? Nie pamiętał.Wydawało mu się, że wieki temu.W innym życiu.Podszedł do notatnika i podniósł go.Przerzucał strony.Patrzył na jejpismo, o które zawsze ją krytykował.Nawet teraz ledwie mógł ją przeczytać.,Czy właśnie powiedziała że z cebulą? Czy bez?' - To niedopuszczalne, powinienją skarcić.Jak mogę gotować, skoro nie potrafię przeczytać twojego pisma?Nie przeszkadzałoby mu to teraz, pomyślał.Nie przejmowałby się tym jaknapisałaby zamówienie, jeżeli tylko byłaby tutaj by je zapisać.Odłożył notatnik i oparłsię o ladę walcząc z pierwszymi łzami, których nie czuł od lat. Stalowa blokada drzwi wejściowych zaskrzypiała, gdy ktoś próbował jeotworzyć, a następnie zaczął pukać w szkło.- Zamknięte! - krzyknął Kevin z kuchni.Znów pukanie.Mężczyzna spojrzał wgórę [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lunamigotliwa.htw.pl