[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zrobiło się naprawdę zimno.Linnea, podobnie jak jej uczniowie, idącotulała twarz wełnianym szalikiem, ale palce nawet w grubych, robionych nadrutach rękawiczkach miała często zdrętwiałe, nim dotarła do szkoły.Pewnego dnia po powrocie zastała Teodora i Johna przy pracy obokmałej szopy koło studni.Przeszła przez podwórze, ściągnęła z twarzy szal iprzywitała się z nimi. Witajcie, co robicie? Przygotowujemy się do uboju odparł John, a jego oddech utworzyłbiały obłok. Tutaj?Szopa była bardzo mała, zbudowana z drewna.Na środku podłogi zsurowych desek leżała siekiera.Anula & ponaousladanscTeodor i John wymienili uśmiechy.Czasami ta panienka zadawałanaprawdę niedorzeczne pytania. Nie wyjaśnił Teodor. Tutaj przechowujemy mięso.Przedubojem krowy musimy przygotować lód. Ach, tak.Pracowicie pompowali wodę do głębokiego kwadratowego dołu podpodłogą.Następnego dnia dostrzegła pomysłowość tego rozwiązania, gdyzobaczyła, jak rozkładają warstwę czystej słomy na ogromnym bloku lodu.Gdy kolejnego popołudnia, w dniu uboju, weszła do kuchni, zemdliło ją.Bracia rozbierali ubitego wołu na kuchennym stole, a Nissa przygotowywałafarsz kiełbasiany.Widząc tę krwawą operację Linnea lekko zzieleniała.Teodor uśmiechnął się i zażartował: A ty myślałaś, że skąd się biorą befsztyki, panienko? Przebiegła przezkuchnię i pospiesznie wpadła na schody,by uciec od tego przyprawiającego o mdłości widoku.Tego wieczoru pokolacji Teodor, Nissa i Kristian siedzieli przy stole i cierpliwie cięli wołowinęna cienkie długie paski, które kładli do beczki z solanką. Co to jest? Pózniej będziemy je suszyć odparła Nissa, nie podnosząc wzroku. Przez kilka tygodni pozostaną w zalewie, a potem rozwiesimy je wspichlerzu, żeby się zasuszyły.Nie ma nic lepszego.Następnego wieczoru kuchnia pachniała wybornie, a podczas kolacjipodsunięto Linnei misę z daniem sporządzonym z mięsa, ziemniaków,marchwi, cebuli i sosu.Posmarowała masłem kromkę świeżo upieczonegoprzez Nissę chleba, napełniła talerz cudownie pachnącą potrawą i zaczęła jeść.Pyszne! I o ileż przyjemniej przebiegał posiłek teraz, gdy nauczyli sięrozmawiać!Anula & ponaousladanscKristian zapytał Nissę, kto w tym roku wydaje obiad z okazji ZwiętaDziękczynienia. Kolej na Ulmera i Helen odparła Nissa. Farsz cioci Helen nie jest tak dobry jak twój, babciu.Najbardziejlubię, jak Zwięto Dziękczynienia obchodzimy tutaj. Boże Narodzenie świętować będziemy tutaj i wtedy najesz się mojegofarszu. Farsz mamy jest bardzo dobry wtrącił John ale ani się umywado tego gulaszu z serca. Gulasz z serca?! Linnea otworzyła usta, a wzrok wbiła w talerz. To było jedno z największych wołowych serc, jakie widziałam w tymroku dodała Nissa. Jedzcie.Linnea miała wrażenie, że wnętrzności się jej skręcają.Wypuściła łyżkę.Co zrobić z kęsem, który trzyma w ustach? Zdaje się, że panna Brandonberg nie podziela opinii Johna zauważył Teodor.Wszystkie oczy zwróciły się w jej stronę.Wzięła głębokioddech, zdobyła się na odwagę i przełknęła, jednakże gulasz z serc próbowałwrócić.Chwyciła filiżankę z kawą, wypiła potężny łyk i oparzyła sobie usta.Poczuła, że łzy napływają jej do oczu. Czy coś nie w porządku z tym gulaszem? zapytała Nissa,spoglądając na Linneę zza okrągłych okularów. Ja.ja. Myślę, że dobre maniery nie pozwolą pannie Brandonbergodpowiedzieć na twoje pytanie, mamo rzekł Teodor figlarnie, ukrywającuśmiech. Pro.proszę mi wybaczyć wykrztusiła Linnea słabym, drżącymgłosem, po czym odsunęła krzesło, chwyciła serwetkę i zasłoniwszy ręką usta,pospieszyła w stronę schodów, uciekając jak szop przed stadem wilków.Anula & ponaousladanscNa górze drzwi jej pokoju zamknęły się głośno.Czwórka siedząca przystole wymieniła znaczące spojrzenia. Jest kapryśna przy stole, prawda? zauważyła kwaśno Nissa ispokojnie wróciła do jedzenia. Należało jej powiedzieć.Szczególnie po kanapkach z ozorem rzekłTeodor, ale uśmiechnął się w duchu. I pomyśleć, że jest Norweżką.Nigdy nie słyszałam, żeby Norweżkabyła tak kapryśna. Jest tylko w połowie Norweżką przypomniał Kristian. Wdrugiej połowie jest Szwedką.Pamiętacie? Zatem ta druga połowa musi być kapryśna stwierdziła Nissa.Na górze Linnea zwinęła się na łóżku i leżała bez ruchu.Ilekroćprzypomniała sobie to, co widziała poprzedniego dnia, lub pomyślała owielkim bijącym sercu ubitego zwierzęcia, ogarniały ją mdłości.Zmusiła siędo myślenia o przyjemniejszych rzeczach: koniach biegających wolno nachłodnym rześkim wietrze, powojach pnących się na wiatraku Johna, dzieciachbawiących się w lisa i gąskę na świeżym czystym śniegu.Ktoś delikatnie zapukał do jej drzwi. Tak? odpowiedziała słabo. Czy dobrze się pani czuje?To był Kristian, rozważny, troskliwy Kristian. Nie bardzo. Mogę coś dla pani zrobić? Obawiam się, że gulasz z wołowego serca już to zrobił. Naprawdę jest pani chora? Nabrała powietrza w płuca. Prawie.Spoglądając na zamknięte drzwi, Kristian nie zdołał powstrzymaćuśmiechu. Babcia kazała powiedzieć, że jeśli jest kiepsko, to trzeba wypić kropliAnula & ponaousladanscmiętowych. Dzię.dziękuję, Kristianie. No to życzę dobrej nocy. Dobranoc.Tej nocy, leżąc w łóżku, Teodor znów nie mógł nie uśmiechnąć się nawspomnienie twarzy Linnei, jak usłyszała, co je.Właśnie wtedy gdy wydawałasię najmłodsza, najbardziej mu się podobała: kiedy nie chciała jeść nieznanychpotraw; kiedy spoglądając na otwór chłodni, stała z szalikiem ciasnoowiniętym pod brodą; kiedy w marynarskiej sukience stała z rękamiskrzyżowanymi za plecami; kiedy związywała włosy szeroką szeleszczącąwstążką i pozwalała im opadać swobodnie na wysoki kołnierzyk.I oczywiściekiedy przez słabo oświetloną kuchnię patrzyła na niego swymi niewinnymibłękitnymi oczami, nie chcąc pogodzić się z oczywistymi powodami, dlaktórych oboje musieli zwalczyć ów pociąg, jaki do siebie czuli.Mimo to nocą leżąc na wznak wpatrywał się w sufit i wyobrażał sobie jejpokój na górze.Czasami pozwalał sobie rozważać, co by było, gdyby miałatrzydzieści lub chociaż dwadzieścia pięć lat.Te myśli wprawiały go wprzygnębienie.Czując skurcz żołądka, jęknął w poduszkę.Chciał zasnąć, byoczyścić umysł z grzesznych pragnień.Myśli Linnei były zupełnie inne.Z biegiem dni stwierdzała, że różnicalat ma coraz mniejsze znaczenie.Dojrzałość Teodora sprawiała, że był w jejoczach jedynie coraz bardziej pociągający.Jego ciało, umięśnione i krzepkiena skutek ciężkiej pracy, miało dla niej więcej uroku niż wiotkie ciałamłodszych mężczyzn, a bruzdy na czole przydawały charakteru jegopociągającej twarzy.Wiedziała też, jak go rozśmieszyć, aby te bruzdyzniknęły
[ Pobierz całość w formacie PDF ]