[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Jestem w SoBe - odpowiedziała Megan.- Mam mnóstwo czasu, boidę na spotkanie wczesnym popołudniem i właśnie zamierzam zjeśćkanapkę.Możesz się ze mną spotkać w News Cafe za jakiś kwadrans?- Przełączę tylko telefony na recepcję i będę tam tak szybko, jak sięda - ucieszyła się Anna i już otwierała szufladę biurka, żeby zabraćportmonetkę.Modna restauracja była pełna turystów i tubylców, ale Meganzdołała jakoś znalezć stolik z widokiem na ocean.Popijając mrożonąherbatę, czekała na przybycie przyjaciółki.Zanim kelner podał Annie butelkę wody, zdążyła już opowiedziećcałą historię poranka, pomijając niektóre szczegóły.Na przykład to, corobiła poprzedniej nocy.- Co powinnam zrobić? - zapytała, gdy tylko skończyła.- Powinnamwyjść naprzeciw nieuniknionemu czy zaryzykować?- Spałaś z nim, prawda?I to by było na tyle, jeśli chodzi o trzymanie sekretów przed Megan.- Nie planowałam ci o tym opowiadać.- Dlaczego nie? To widać po twojej twarzy.Promieniejeszsatysfakcją i.- Megan wyciągnęła rękę i dotknęła szyi Anny.- Wydajemi się, że widzę tu małą malinkę.Nie mogła skłamać.- Spędziłam z nim noc - przyznała.108RS - I dlatego masz dylemat - powiedziała Megan w zamyśleniu.-Ponieważ teraz to coś więcej niż praca.Teraz to seks.- To nie był tylko seks - odrzekła cicho.- To nigdy tak nie jest dla kobiety.Przez Megan przemawiało doświadczenie i jak zwykle Anna miałaochotę zapytać, co takiego ją spotkało.Oczywiście konsekwencją tegobyła Jade.Jednak dzisiejszy szybki lunch to nie było miejsce i czas na takąrozmowę.- Pytanie brzmi - stwierdziła zamiast tego - czy powinnam mupowiedzieć, co mi się przytrafiło w Indianie? Jeśli powiem, obie będziemymieć problemy.Wiedziałaś o zarzutach przeciwko mnie, kiedy mnierekomendowałaś do pracy.Megan machnęła ręką.- Nie boję się Garrisonów i ty też nie powinnaś.- Ja się go nie boję.Ja za nim szaleję.- Och! Anno - Megan potrząsnęła głową - bądz ostrożna.Mężczyznataki jak on, och.Michael Montgomery był taki sam.Kontrolujący,arogancki, wymagający.- Parker taki nie jest.I nie jest Montgomerym, który był wężem ioszustem.Megan prychnęła cicho.- Jest Garrisonem, więc wszystko to go dotyczy.- Naprawdę, Meg, on taki nie jest, nie w głębi duszy.Kiedy siękochaliśmy, był delikatny i uważający.Megan opuściła łokcie na stół.109RS - Jedno słowo, moja droga: uciekaj! - Widząc spojrzenie Anny,dodała: - Prosiłaś mnie o radę.Nie musi ci się podobać, ale mówię, copowinnaś zrobić.- Mam inny pomysł - odpowiedziała wolno Anna.- Co byśpowiedziała, gdybym odnalazła prawdziwego winowajcę i wtedypowiedziała Parkerowi o swojej przeszłości?Kelner przyniósł kanapki.Kiedy odszedł, Megan powiedziała:- Okej, sprawdzmy to.To mogłoby rozwiązać wszystkie twojeproblemy i niektóre Parkera.Jak można to zrobić?- Będzie to wymagało trochę węszenia, ale mam cztery latadoświadczenia w zarządzaniu zasobami ludzkimi.Wiem, jak interpretowaćdokumenty personalne.- Mogłabyś sprawdzić rejestr telefonów do i z grupy Jefferies -zasugerowała Megan.- Albo mogłabyś sprawdzić, kto w waszej firmiepracował wcześniej dla nich.- Chociaż sądzę, że to wszystko zostało już zrobione -zastanowiła sięAnna, biorąc kawałek kanapki.- Może mogłabym znalezć coś innego?Jedząc, rozmawiały chwilę o Megan i jej możliwościach podjęcianowej pracy.Zanim kelner przyniósł rachunek, rozmowa znowu zeszła naAnnę.- Możesz uzyskać dostęp do jakiś informacji? Rejestr połączeńtelefonicznych lub dane o przeszłości pracowników? Może przez jakieśswoje kontakty w HR?- Może - odpowiedziała Anna.- Muszę to zrobić szybko.Dzisiaj.- Hej! - Megan pochyliła się nad stołem i wzięła ją za rękę.- Wiem,że nie chcesz tego słuchać, ale to tylko kolejny facet, wiesz o tym.110RS - Nie, to nie tak - wykłócała się Anna.- I naprawdę go lubię.Niespałabym z nim, gdyby tak nie było.Nie byłam z nikim od czasówMichaela.- Kolejny samiec alfa.- Parker nie jest taki, jaki się wydaje na zewnątrz.Jest władczy, alejest też wrażliwy.Megan uniosła ostrzegawczo brwi.- Ty też jesteś podatna na zranienie, Anno.- Potem sprawdziłazegarek.- O nie.Muszę lecieć.Za dwanaście minut mam następnespotkanie.- Biegnij - powiedziała Anna, machając ręką.- Ja zapłacę.Dzięki zawysłuchanie.- A ja dziękuję za lunch.Powodzenia w tajnym dochodzeniu.Ciągleuważam, że powinnaś uciekać.Pa!Posłała jej buziaka i zniknęła w głębi restauracji.Kiedy Anna przyglądała się sali w poszukiwaniu kelnera, jejkomórka zadzwoniła i z niepokojem zauważyła numer centrali firmyGarrison.- Halo?- Tu Sheila McKay.- Czy coś się stało, Sheilo?- Ty mi powiedz.- Roześmiała się sucho.- Pan G.wybuchnął, kiedysię skończyło posiedzenie komitetu, twierdząc, że ma spotkanie.Próbowała sobie przypomnieć jego kalendarz.Była pewna, że niktnie był zapisany na popołudnie.- Czy mnie potrzebował?111RS - Nie w ciągu dnia, najwyrazniej.- Głos Sheili był pełen insynuacji.-Ale prosił, żeby ci powtórzyć, że spotka się z tobą o siódmej w GarrisonGrand w Sali Opal.Serce zabiło jej mocniej.- W porządku.Sheila roześmiała się.- Cokolwiek mu powiedziałaś, musiało zadziałać, kochanie.- Jestem pewna, że chce omówić sprawy biznesowe.-Nadałaswojemu głosowi profesjonalny ton.- Tak.Na pewno.W prywatnej sali, którą właśnie dla waszarezerwowałam.- Więc nie wróci już do biura?- Nie sądzę.- W porządku.Dzięki.Miała jedną szansę.Musi sprawić, żeby Parker jej uwierzył i zaufał.Czy mogła się czegoś dowiedzieć w jedno popołudnie?Parker bębnił nerwowo palcami, rozglądając się niecierpliwie pobiurze.Nie wyglądało jak w filmach klasy B.Nie było obdrapanego biurkaz zieloną lampą w zacienionym pokoju ani łysiejącego prywatnegodetektywa.Ace prowadził eleganckie biuro z dobrze wyglądającą sekretarką ikilkoma członkami załogi na tyle dobrze ubranymi, by przekonać Parkera,że Matin Securities pracuje dla poważnych firm.Firma Garrisonówrównież zasilała konto Acego od kilku lat.Jednak tym razem to nie było zwykłe zlecenie od Garrisonów.Parkerpoprosił Acego o przeprowadzenie dochodzenia w sprawie Anny Cross.I112RS nagły telefon od niego w południe nie pozostawiał wątpliwości, że cośzostało odkryte.- Przepraszam, że musiałeś czekać, Parker - powiedział Ace,wchodząc do pokoju z rękami pełnymi dokumentów.Rzucił to wszystkona biurko.- Cieszę się, że mogłeś przyjść.Nie chciałem tego zabierać dofirmy.Nie, kiedy mamy tam winowajcę.Parker poczuł skurcz w żołądku.- Więc masz złe wiadomości o Annie?Twarz Acego stężała, kiedy przechodził wokół biurka.Usiadłnaprzeciw Parkera.- Obawiam się, że tak.Omal nie zasłabł.Nie chciał, żeby Anna była winna.Chciał, żebybyła.do diabła, pragnął jej.A teraz nigdy nie będzie jej miał.- Co masz? Jak ścisłe są jej powiązania z Jefferiesami?- Nie mam pojęcia.Nie mogłem ich odkryć.Paker rzucił na niegoostre spojrzenie.- To co jest nie tak?- Twoja asystentka ma interesującą przeszłość.Wiesz, że nie jesteśpierwszym prezesem, dla którego pracuje?Tak mało o niej wiedział.Czy oglądał jej życiorys, kiedy dyrektorpersonalny rekomendował ją do pracy? Pewnie nie.- Pracuje dla Garrison od czterech lat - odpowiedział, nie będąc wstanie ukryć tej iskry nadziei w głosie [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lunamigotliwa.htw.pl
  •