[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Co takiego, Icylio? Cokolwiek to jest, na pewno nie może być gorsze od wieści, którąprzyniosłem. Noszę w sobie dziecko.Twoje. Poczuła, jak jego ręce sztywnieją.Po chwili przytulił ją tak mocno, że ledwo mogłaoddychać.a potem nagle zwolnił uścisk, jakby się obawiał, że zrobi jej krzywdę.W jegooczach zobaczyła wyraz dotąd jej nieznany, zarazem szczęścia i rozpaczy. Czy twój brat. Lucjusz nic jeszcze nie wie.Nikt nie wie.prócz ciebie.Ukrywałam to przedwszystkimi, ale dłużej się już nie da. Kiedy? Nie wiem.Nie znam się na tych sprawach.i nie mam kogo się poradzić!Zwieże łzy polały się jej po policzkach. Icylio, Icylio! Co zrobimy? Musisz powiedzieć Lucjuszowi.Zawsze byliście sobiebliscy.Może. Już nie jesteśmy! Teraz się go boję.Od śmierci Werginii zmienił się nie do poznania.Mocno ucierpiał w starciu z liktorami.Omal nie stracił oka.Jest w nim tyle gniewu, tylegoryczy! Kiedyś nie nienawidził patrycjuszy.Teraz jest bardziej mściwy niż ojciec.Oniczym innym nie mówi, jak tylko o tym, jak zaszkodzić swoim wrogom.Nie możemy liczyćna jego pomoc, Tytusie. Ale prędzej czy pózniej będzie musiał się dowiedzieć.To on podejmie decyzję. Decyzję?  Icylia nie była pewna, co Tytus ma na myśli.Odsunął się od niej na tyle, by móc ściągnąć z szyi rzemyk.Przez chwilę zalśnił w słońcujego złoty talizman. To dla naszego dziecka  powiedział, nakładając go jej przez głowę. Ależ Tytusie, to twoje rodowe dziedzictwo! Tak jest.Przekazywane z pokolenia na pokolenie od niepamiętnych czasów.Dziecko,które nosisz, jest moje.Daję ci Fascinusa dla niego.Prawo zakazuje nam się pobrać, a gdybynawet zezwalało, nie zgodziłby się na to twój brat.Nie ma jednak prawa i nie ma człowieka,który mógłby nam zabronić miłości.%7łycie, które w tobie rośnie, jest tego dowodem.Icylio,przyjmij Fascinusa, a gdy dziecko się urodzi, przekażesz go jemu.Talizman był chłodny i zaskakująco ciężki.Tytus utrzymywał, że przynosi szczęście, aleIcylia miała co do tego wątpliwości. Och, kochany, co z nami będzie? Nie wiem.Wiem tylko, że cię kocham  odszepnął.Był pewien, że dziewczyna mówi o nich obojgu, ona jednak myślała o sobie i bezradnymstworzeniu pod sercem.W tej chwili poczuła, że dziecko się poruszyło i kopnęło, jakby ukłutestrachem matki.* * * Położne, u których Lucjusz szukał rady, były jednomyślne.Owszem, są sposoby napozbycie się ciąży  na przykład za pomocą giętkiej wierzbowej gałązki albo przez zażycietrucizny zwanej sporyszem  ale było już o wiele za pózno, by można było o tym myśleć bezpoważnego narażenia samej Icylii.Jeżeli choć trochę zależy mu na siostrze, musi pozwolić jejurodzić dziecko.Wiadomość wielce go zirytowała.Najstarsza, pomarszczona położna, która w swymdługim życiu widziała już chyba wszystkie możliwe sytuacje związane z pojawieniem sięnowego życia, odciągnęła go na stronę. Uspokój się, trybunie.Kiedy dziecko już przyjdzie na świat, łatwo się go będziepozbyć.Jeżeli chcesz uratować siostrę i uniknąć plotek, posłuchaj.Icylia została odesłana daleko od Rzymu, do krewnej starej położnej, mieszkającej wrybackiej wiosce pod Ostią.Nie było potrzeby wymyślać usprawiedliwień dla jejnieobecności.Młoda, niezamężna kobieta prawie nie funkcjonuje w życiu publicznym i małokto zauważył jej zniknięcie, a ci, którzy o to pytali, chętnie przyjęli wyjaśnienie Lucjusza, żedziewczyna wciąż pozostaje w odosobnieniu z żałoby po ojcu.Poród był długi i trudny; trwał prawie dobę  dość więc było czasu, by zawiadomionyLucjusz mógł zdążyć z Rzymu na czas.Kiedy Icylia wróciła do przytomności w mrocznympokoju, zobaczyła nad sobą brata.Serce zabiło jej mocno szaloną nadzieją.Przecież niepędziłby tu z miasta tylko po to, by kazać utopić dziecko w Tybrze albo puścić w koszu namorskie fale. Bracie! Tak się nacierpiałam.Lucjusz skinął głową. Widziałem prześcieradła.Dużo krwi straciłaś. Dziecko. To chłopiec.Silny i zdrowy.Głos jego był dziwnie bezbarwny.Nie mogła nic odczytać z jego twarzy.Wskutekodniesionych ran nigdy się już nie uśmiechał, a górna powieka uszkodzonego oka zwisała,niemal je zasłaniając. Proszę, braciszku, przynieś mi go!  Icylia wyciągnęła ręce.Pokręcił tylko głową. Najlepiej będzie, jeżeli nigdy go nie zobaczysz. Co ty mówisz! Parę dni temu przyszedł do mnie Tytus Potycjusz.Poprosił.nie, błagał.abympozwolił mu adoptować twoje dziecko.Nikt nie musi wiedzieć, skąd się wzięło, mówił.Powiem, że to sierota wojenna albo potomek dalekiego kuzyna.Oświadczył, że prosił swegoojca o pozwolenie i je uzyskał. Lucjusz zapatrzył się gdzieś w ścianę. Odpowiedziałemmu, że tak czy inaczej będzie to bękart.To bez znaczenia, powiada.Jeśli urodzi się chłopiec, będzie nosił moje nazwisko i wychowam go jak syna, przyrzekał.Dlatego właśnie dziś tuprzyjechałem, siostro. %7łeby oddać dziecko Tytusowi?  Icylia zaszlochała trochę z żalu, trochę z radości. Przeciwnie! Powiedziałem tej patrycjuszowskiej świni, że pod żadnym pozorem i nigdygo nie dostanie.Dlatego tu jestem.Bałem się, że odkryje, gdzie jesteś, i będzie próbowałporwać dziecko.Dopilnuję, by tak się nie stało.Dziewczyna kurczowo schwyciła go za rękę. Nie, bracie, nie zabijaj go!Lucjusz uniósł brwi. Miałem taki zamiar.Teraz jednak, kiedy widziałem waszego syna, wpadłem na lepszypomysł.Zabiorę chłopca ze sobą do Rzymu i wychowam go jako domowego niewolnika.Wyobrażasz sobie? Patrycjuszowski bękart będzie u plebejusza chłopcem do bicia!  rzekł,uśmiechając się ponuro. Ależ Lucjuszu, przecież to twój siostrzeniec! Nie! To mój niewolnik. A co będzie ze mną? Znam jednego greckiego kupca z Krotonu, w najdalszym zakątku Wielkiej Grecji.Zgodził się pojąć cię za żonę.Odpływasz z Ostii nazajutrz [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lunamigotliwa.htw.pl
  •