[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ponowne spojrzał na zegarek - czas! Radzik przekazał komendę i w odpowiedzipotężny ryk silników potwierdził jej otrzymanie.Czołgi ruszają w czterech trójkowychkolumnach dla uniknięcia skutków wybuchów min przeciwpancernych, o ile Niemcy zdołalizaminować ten teren.Czołowe maszyny rozpoczęły ogień do skrajnych budynków, abywypłoszyć ewentualnych obrońców.Następna fala wozów bojowych z drugiego batalionu jużustawiała się w kolumnach, a maszyny pierwszego z krótkich przystanków grzmiały wkierunku miasta.Pierwsza kompania batalionu Czepurenki skręciła na północ, w kierunkuwielkiego jeziora, druga kontynuowała natarcie na wprost.Pierwsze czołgi znajdowały się wodległości około pół kilometra, kiedy wokół nich wyrosły gejzery wybuchów.119Iława.  To mozdzierze średniego kalibru. - przemknęło Koleśnikowi przez myśl.Czołgipodskakując na nierównościach zwalniały, przekraczając rowy melioracyjne.Były okołotrzysta metrów od miasta, kiedy odezwały się starannie ukryte niemiecki działaprzeciwpancerne.Któryś z pocisków uderzył w bok czołgu, wyrywając w powietrze jedno zkół i spory kawałek gąsienicy wraz z kilkoma ludzmi siedzącymi na pancerzu.Resztafizylierów zeskoczyła jak oparzona z maszyn i brnąc w śniegu, posuwała się w kierunkuroziskrzonego wystrzałami miasta.Stojąc na wieży swojego czołgu, komandir nie był wstanie zobaczyć, skąd walą te PaK-i; nie ulegało jednak wątpliwości, że były dobrzewstrzelane.Pułkownik przeniósł wzrok na pierwszą kompanię: byli już około dwustu metrówod zabudowań.Piechocińcy brnęli po śniegu po śladach maszyn.Załoga uszkodzonegoczołgu pojawiła się na pancerzu - zdusili pojawiający się ogień gaśnicami, po czym zniknęliponownie pod pancerzem. Mołodcy! - trzeba ich będzie odznaczyć.Czołgi były już około siedemdziesięciu, osiemdziesięciu metrów od zabudowań, kiedywyleciał w ich stronę grad świetlistych smug.- Faustpatrony! - wyrwało się pułkownikowi wraz z soczystym przekleństwem.Naszczęście tylko jedna z maszyn stanęła w ogniu, pozostałe cztery zatrzymały się, a następniecofnęły o kilkadziesiąt metrów, waląc po zabudowaniach ze wszystkiego, co mają.Takżemaszyna z zerwaną gąsienicą przyłączyła się do kanonady, osłaniając fizylierów, którzywdarli się w zabudowania.- Wesprzyjcie ich, towarzysze! - rzucił Kolesnikow i po chwili kolejna grupa maszynruszyła przed siebie po rozjechanym śniegu.- Dajcie Czepurenkę! - rzucił radziście.Po chwili usłyszał przygłuszony trzaskami głoskombata120.- Anatolij, melduj! - dowódca pochylił się nad mapą.Ołówkiem wzaczerwieniałej od mrozu ręce nanosił nowe dane.- Ostrożnie Anatolij, zaraz dostaniecie wsparcie.Szybko wyślij mi tych jeńców.Fizylierzy zajmowali skraj miasta, czołgi ostrożnie wchodziły w wąskie uliczki.Północna szóstka czołgów dotarła do brzegu jeziora i rozpoczęła pojedynek ogniowy zartylerią przeciwnika.- Towarzyszu Pułkowniku, Generał Małachow! - zameldował radzista i podałsłuchawkę.- Melduję się Towarzyszu Generale.Tak, weszliśmy już między zabudowania.Silny120Komandir batallona - dowódca batalionu w sowieckiej nowomowie. ogień przeciwpancerny, straciliśmy jedną maszynę, druga uszkodzona, ale chyba do naprawy.Zaraz też dostaniemy jeńców.Tak, kontynuujemy natarcie, ale przydałoby się większewsparcie fizylierów.Odmeldowuję się!Pułkownik założył futrzaną rękawicę i ponownie podniósł lornetkę do oczu.Jego tankiznikły pomiędzy zabudowaniami, zza których dobiegał przytłumiony odgłos wystrzałów.Drugi batalion dojeżdżał już do zabudowań, zrzucając z siebie desant fizylierów.- Ruszamy - rzucił podpułkownik, wsuwając się do wnętrza czołgu.Maszyna wyrzuciłaz siebie kłąb dymu i powoli ruszyła w kierunku miasta, prowadząc za sobą półgąsienicowe ikołowe wozy opancerzone oraz grupę ciężarówek.*Kubek z herbatą wspaniale rozgrzewał zmarznięte ciało.Sztabowcy sprzątnęli pokój wdomku, gdzie stacjonował sztab 32 Brygady.Weszli na około dwieście metrów w głąbmiasteczka, spychając volkssturmistów, aż natrafili na zdecydowany ogień z przygotowanychpozycji ryglowych i natarcie zatrzymało się.Przez okno widać było żołnierzy prowadzącychdwóch Niemców.W białych, maskujących kurtkach zimowych nie wyglądali specjalniegroznie.Po chwili skrzypnęły drzwi do izby - adiutant zameldował wejście jeńców.Pułkownik usiadł na krześle za stołem, obok szefa brygadowej razwiedki, siedział dobrzemówiący po niemiecku Kapitan Utka.Jeńcy, stanęli na baczność, widząc oficerskie patkiKolesnikowa.Na ich czapkach dowódca brygady zauważył charakterystyczne oznaki wkształcie kwiatków - strzelcy górscy?Utka wstał i zaczął pytać.Podoficer podał swoje nazwisko i imię oraz numer po czymzamilkł.Młodszy strzelec był bardzo wystraszony i to na nim kapitan skupił całą uwagę.Są ze 114 Dywizji Górskiej, przyjechali tu niedawno, a żołnierz nie wie więcej na temat systemu obrony.Dostał kilka razy w twarz i zaczął płakać.Dzieciak, pewnie faktycznie nicnie wie.Utka zerknął znacząco na pułkownika, ten potakująco skinął głową.Wyprowadziliobu jeńców na podwórze, przed jakieś komórki i kapitan strzałem z Nagana trafił w stopęmłodszego z jeńców.Chłopak z jękiem osunął się na ziemię, a podoficer chyba zbladł.Kapitan spytał go o coś, jednak ten, tylko pokręcił głową.Druga kula uderzyła tuż obokleżącego szeregowca, a lufa rewolweru skierowała się w stronę twarzy przerażonegożołnierza.Podoficer zaczął machać rękoma, widać miał już dość  perswazji.Po powrocie doizby, wyraznie przestraszony, na rozłożonym na stole planie miasta wskazał znane sobiepozycje.Nie podnosił przy tym oczu na obecnych, nie chcąc ich prowokować.W nagrodędostał kubek herbaty, który przyjął z niedowierzaniem.Był cenną zdobyczą - w sztabiekorpusu wyciągną z niego więcej.Nawiązano łączność z dowódcą korpusu.Kolesnikow melduje swoje postępy iotrzymuje następne rozkazy.Już dziewiąta trzydzieści, zjedzą coś i wypiją zanim ponownieruszą do boju [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lunamigotliwa.htw.pl
  •