[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Może nie, ale on jest kulÄ… u nogi w tego rodzaju misji - powiedziaÅ‚ Ascobol.-Popatrzcie na jego kontury, rozmazujÄ… siÄ™- Spowolni nas.OdstawaÅ‚, kiedy lecieliÅ›my.- Tak i jest za sÅ‚aby, aby walczyć.- Prawdopodobnie zapadnie siÄ™ w sos mleczno-jajeczny*.- Cóż, ja nie bÄ™dÄ™ go zbieraÅ‚.- Ani ja.Nie jesteÅ›my niaÅ„kami.- Nie zważajÄ…c na wasze wysokie mniemanie o mojej mocy - ryknÄ…¬Å‚em - jestemjedynym, który widziaÅ‚ Hopkinsa.Idzcie beze mnie.jeÅ›li chcecie.Zobaczymy, jak dalekozajdziecie.- Teraz robi siÄ™ drażliwy - powiedziaÅ‚ w zamyÅ›leniu Hodge.- Ego ma nadÄ™te jak balon.Uważajcie! Zaraz pÄ™knie!Mwamba nerwowo waliÅ‚a ogonkiem w podÅ‚ogÄ™.- Marnujemy czas.Nawet jeÅ›li Bartimaeus jest bezużyteczny w wal¬ce, to i takpotrzebujemy jego rady, zanim zaczniemy.- UÅ›miechnęła siÄ™ tak sÅ‚odko, jak tylko potrafiÄ…szczury' kanalizacyjne.- Mów, proszÄ™, Bar-timaeusie.Powiedz, co widziaÅ‚eÅ›.Znacie mnie, nie jestem z tych, którzy chowajÄ… urazÄ™*.WzruszyÅ‚em niedbale ramieniem.- PrawdÄ™ mówiÄ…c, nie jest tego wiele.WidziaÅ‚em Hopkinsa, ale tyl¬ko przez chwilÄ™.Nie wiem, czy jest magiem.MogÄ™ siÄ™ tego tylko do¬myÅ›lać.Z pewnoÅ›ciÄ… ktoÅ› wykorzystaÅ‚bandÄ™ diablików i dżinów, żeby na mnie zapolowaÅ‚a.- JesteÅ› pewien, że to czÅ‚owiek? - zapytaÅ‚a Mwamba.- Hopkins? Tak, sprawdziÅ‚em go na siedmiu pÅ‚aszczyznach.CzÅ‚owiek na każdej.JeÅ›ligo zaskoczymy, bÄ™dziemy w stanie go przytrzymać.- Och, już ja go przytrzymam - powiedziaÅ‚ radoÅ›nie Hodge.- Nie martwcie siÄ™ o to.Mam dla niego przytulne miejsce, gdzie sznury i kaj¬dany nie bÄ™dÄ… potrzebne.To miejscejest tutaj.pod mojÄ… skórÄ….- Roze¬Å›miaÅ‚ siÄ™ rozkosznie.PozostaÅ‚a czwórka szczurów popatrzyÅ‚a po sobie.OdezwaÅ‚ siÄ™ Ascobol.- Lepiej, jeżeli zdamy siÄ™ na stare, dobre sznury, Hodge.DziÄ™ki za propozycjÄ™.Wróćmydo sprawy.Wiemy, że Hopkins jest tutaj.Wiado¬mo, w którym pokoju?WzruszyÅ‚em ramieniem.- Nie mam pojÄ™cia.- BÄ™dziemy musieli sprawdzić ksiÄ™gÄ™ goÅ›ci w recepcji.Co dalej? CormocodranporuszyÅ‚ wÅ‚ochate cielsko.- Wbiegniemy po schodach, wyÅ‚amiemy drzwi, rozgnieciemy Hop¬kinsa na miazgÄ™ izabierzemy go.Proste, wydajne, satysfakcjonujÄ…ce.NastÄ™pne pytanie.PokrÄ™ciÅ‚em gÅ‚owÄ….- Z taktycznego punktu widzenia to idealny plan, ale Hopkinsa może zaalarmowaćrumor na schodach.Musimy postÄ™pować subtelniej.- Poza tym - odezwaÅ‚a siÄ™ Mwamba - Hopkins mógÅ‚ jeszcze nie wró¬cić.Musimy pocichu wejść do jego pokoju i sprawdzić.JeÅ›li go nie ma.zaczaimy siÄ™ wewnÄ…trz.KiwnÄ…Å‚em gÅ‚owÄ….- Potrzebujemy odpowiednich postaci, a w przypadku Hodge'a do¬datkowo kÄ…pieli ifumigacji.Wiecie, ludzie majÄ… zmysÅ‚ powonienia.Szczur, o którym byÅ‚a mowa, zaczÄ…Å‚ siÄ™ wiercić, z oburzeniem grze-choczÄ…c trujÄ…cymikolcami.- Chodz no tu, Bartimaeusie, chcÄ™ spróbować twojej esencji.- Doprawdy? MyÅ›lisz, że dasz mi radÄ™?- Nie ma niczego Å‚atwiejszego i przyjemniejszego.Przez jakiÅ› czas trwaÅ‚a sprzeczka, skrzÄ…c siÄ™ dowcipem, werwÄ… i ciÄ™ty¬mi odpowiedziami*.Ale zanim zdoÅ‚aÅ‚em rozgromić oponentów niszczÄ…¬cym dowodem, przyszedÅ‚ jakiÅ› facet,żeby skorzystać z telefonu, a szczury podwinęły ogony i zwiaÅ‚y.Minęło dwadzieÅ›cia minut.Odzwierny przy wejÅ›ciu do hotelu Amba¬sador chodziÅ‚rytmicznym krokiem w tÄ™ i z powrotem, zacierajÄ…c skost¬niaÅ‚e z zimna rÄ™ce.ZbliżyÅ‚a siÄ™grupa goÅ›ci, kobieta i trzech mężczyzn odzianych w piÄ™kne szaty z jedwabiu.Mówili cichopo arabsku.Kobieta miaÅ‚a na szyi klejnot z kamieniem księżycowym.Każdy z goÅ›ciwyglÄ…¬daÅ‚ na bogatego, godnego i wytwornego**.Odzwierny odstÄ…piÅ‚ na bok i zasalutowaÅ‚.Odwzajemnili siÄ™ skinieniami głów i wdziÄ™cznymi uÅ›mie¬chami.Poszli po schodach dohotelowego foyer.Za mahoniowym biurkiem siedziaÅ‚a, uÅ›miechajÄ…c siÄ™.mÅ‚oda kobieta.- Czym mogÄ™ sÅ‚użyć?PodszedÅ‚ do niej najprzystojniejszy z mężczyzn.- Dobry wieczór.JesteÅ›my z ambasady królestwa Szeby.Za kilka ty¬godni przyjeżdżatu królewska para.chcielibyÅ›my obejrzeć wasz hotel z myÅ›lÄ… o wynajÄ™ciu pokoi.- OczywiÅ›cie.Czy zechce pan pójść za mnÄ…? Poszukam kierownika.RecepcjonistkawstaÅ‚a zza biurka i ruszyÅ‚a korytarzem.Za niÄ… podążyÅ‚oczworo dyplomatów.Jeden z nich otworzyÅ‚ zaciÅ›niÄ™tÄ… dÅ‚oÅ„.WyszedÅ‚ z niej maÅ‚y.alenieprzyjemny owad, caÅ‚y w odnóżach, kolcach i siarkowym odo¬rze.PodleciaÅ‚ do pustegobiurka i zaczÄ…Å‚ przeglÄ…dać ksiÄ™gÄ™ goÅ›ci.Kierownikiem hotelu byÅ‚a maÅ‚a.pulchna dama w Å›rednim wieku.Jej siwe wÅ‚osy byÅ‚yzaczesane do tyÅ‚u i spiÄ™te wypolerowanÄ… szpilÄ… z koÅ›ci wieloryba.Przyjęła goÅ›ci z uprzejmÄ…rezerwÄ….- JesteÅ›cie paÅ„stwo z ambasady Szeby? UkÅ‚oniÅ‚em siÄ™ uprzejmie.- Zgadza siÄ™.madame.Pani wnikliwość jest niezrównana.- Hm, dziewczyna wÅ‚aÅ›nie mi to powiedziaÅ‚a.Ale nie miaÅ‚am pojÄ™cia, że Szeba jestniepodlegÅ‚ym paÅ„stwem.MyÅ›laÅ‚am, że należy do Konfede¬racji Arabskiej.ZawahaÅ‚em siÄ™.- Hm, wszystko to ma siÄ™ wkrótce zmienić, madame.Niebawem uzy¬skamyniepodlegÅ‚ość.WÅ‚aÅ›nie po to, żeby to uczcić, przyjeżdżajÄ… nasi królewscy goÅ›cie.- Rozumiem.Mój Boże.niepodlegÅ‚ość to niebezpieczna tendencja.Mam nadziejÄ™, żeSzeba nie da przykÅ‚adu naszemu imperium.Cóż.poka¬Å¼Ä™ paÅ„stwu typowy pokój.Ten hotelcieszy siÄ™ dużym prestiżem, jak paÅ„¬stwo z pewnoÅ›ciÄ… wiecie, jest prywatny i nad wyrazekskluzywny.Jego systemy zabezpieczeÅ„ zostaÅ‚y odebrane przez rzÄ…dowych magów.Mamynajnowszej generacji demony peÅ‚niÄ…ce straż przy wszystkich drzwiach.- Doprawdy? Przy wszystkich?- Tak.Przepraszam.niech tylko wezmÄ™ odpowiedni klucz.Wracam za minutkÄ™.Kierowniczka szybko wyszÅ‚a.Kobieta towarzyszÄ…ca dyplomatom zwró¬ciÅ‚a siÄ™ do jednego znich.- Bartimaeusie.ty idioto - syknęła.- ZaklinaÅ‚eÅ› siÄ™.że Szeba nadal istnieje.- Cóż.byÅ‚a.kiedy ostatni raz tam goÅ›ciÅ‚em.- A kiedy to byÅ‚o?- JakieÅ› pół tysiÄ…ca lat temu.Tak.prawda.Nie musisz być taka zÅ‚oÅ›-liw a.Zwalisty dyplomata przemówiÅ‚ grzmiÄ…cym gÅ‚osem.- Hodge siÄ™ nie spieszy.- Czy on umie czytać? - zapytaÅ‚em.- Nasz plan może spalić na panewce.- OczywiÅ›cie, że umie.Cicho.Ona wraca.- Mam już klucze.Panie, panowie, bÄ…dzcie tak mili.Kierowniczka truchtaÅ‚a sÅ‚abooÅ›wietlonym korytarzem, wyÅ‚ożonymdÄ™bowÄ… boazeriÄ…, ozdobionym zÅ‚oconymi lustrami i niepotrzebnymi do¬nicami na stojakach.WskazywaÅ‚a na różne przejÅ›cia.- Tu jest jadalnia.utrzymana w stylu rokoko, z oryginalnymi obraza¬mi Bouchera.ZaniÄ… sÄ… kuchnie.Po lewej znajduje siÄ™ wielki salon, jedy¬ne miejsce, w którym można używaćdemonów.Gdzie indziej nie po¬zwalamy na ich obecność, tyle wÅ›ród nich dzikusów iludożerców.Tu jest winda.Wjeżdżamy na drugie piÄ™tro.Kierownik i dyplomaci weszli do windy i odwrócili siÄ™ do drzwi, które cicho siÄ™ zamknęły.Wtym momencie z wibrujÄ…cym dzwiÄ™kiem, niezau¬ważony przez kierowniczkÄ™, przez szparÄ™ wdrzwiach wcisnÄ…Å‚ siÄ™ owad.caÅ‚y w kolcach i dziwnych wydzielinach.OsiadÅ‚ na rÄ™kawieszebaÅ„skiej kobiety i podpeÅ‚zÅ‚ do jej ucha.CoÅ› wyszeptaÅ‚.OdwróciÅ‚a siÄ™ do mnie i bezgÅ‚oÅ›nie przekazaÅ‚a wiadomość.- Pokój dwadzieÅ›cia trzy.KiwnÄ…Å‚em gÅ‚owÄ….MieliÅ›my informacjÄ™, która byÅ‚a nam potrzebna.Czworo szebaÅ„skichdyplomatów popatrzyÅ‚o po sobie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]