[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Grace znieść tego nie mogła.Odwróciła się, by pójść za Dy-Ianem i przystanęła, bo okazało się, że on jeszcze nie wyszedł.Wpatrywał się w plecy Isabel i wcale się nie uśmiechał.Postąpił krok w stronę córki, ale się zatrzymał.Zacisnąłusta, bez słowa odwrócił się na pięcie i przekroczył próg.Grace wybiegła za nim.Kiedy dotarła do schodów, wy-chyliła się przez poręcz i zobaczyła, że kompozytor skręca akurat na podest.- Dylanie! - zawołała za nim.- Dylanie, muszę z panemporozmawiać.Przystanął i podniósł wzrok, z jego twarzy nic się nie da-ło wyczytać.184- Rozmowa będzie musiała zaczekać.Jestem umówiony.Nie zaczekał na odpowiedź, tylko zszedł na dół i zniknąłjej z oczu.Do diabła z tym człowiekiem! Sfrustrowana Grace ude-rzyła dłonią w wypolerowane zakończenie drewnianej porę-czy.Dziś wieczorem, przyrzekła sobie i wróciła do pokojudziecięcego.Isabel nadal stała przy oknie.Grace z ciężkim sercem przeszła przez pokój, stanęłaobok uczennicy i podążyła wzrokiem za jej spojrzeniem.Dylan stał na chodniku, czekał na powóz, który właśniewjechał na plac i zatrzymał się tuż przed domem.Moorewsiadł i powóz potoczył się dalej.Głośno tykając, zegar odmierzył jedną minutę, potemdrugą.Wreszcie Isabel odezwała się, nie przestając wyglądać przez okno.- On mnie nie chce.- Nie mów tak - zaprotestowała natychmiast Grace.-Jest twoim ojcem dopiero od niedawna.Daj mu odrobinę więcejczasu, by się do ciebie przyzwyczaił.- Miał cały miesiąc.Na to stwierdzenie Grace niemal miała ochotę sięuśmiechnąć.Dla dziecka miesiąc to bardzo długo.Isabel ciężko westchnęła.- Miałam nadzieję, że tutaj będzie inaczej.To oświadczenie zaintrygowało Grace.Popatrzyła naprofil stojącej obok dziewczynki.- Inaczej pod jakim względem?- Sama nie wiem.- Głos Isabel brzmiał żałośnie, jakby by-ła zdezorientowana.- Po prostu inaczej.Jak w prawdziwych rodzinach.Ja i papa, jak prawdziwa rodzina.Grace wróciła myślami do własnego dzieciństwa.Kiedyśmiała prawdziwą rodzinę i rozumiała, jakie to ważne.- Wiem, o czym mówisz.Ale ty i twój papa jesteścieprawdziwą rodziną.Jej uczennica potrząsnęła głową.- On wychodzi co wieczór i wraca do domu dopiero na-stępnego dnia przed południem.Dokąd chodzi?185Grace przygryzła wargę.Nie sądziła, by którakolwiekz nich naprawdę chciała to wiedzieć.- Gdyby mnie kochał, to nie wychodziłby.Zostałby tutaji jedlibyśmy razem kolację.Grałby ze mną na fortepianiei kładł mnie spać.Zabrałby mnie na wieś i jedlibyśmy razem jabłka, i nauczyłby mnie fechtunku.Mogłabym mieć kucykai nauczyłabym się jeździć.- Urwała, a potem ciągnęła tward-szym głosem: - Przez cały czas tylko gdzieś chodzi i dużo pi-je.Pali haszysz i zażywa laudanum.Wpada w tarapaty przez kobiety i pojedynkuje się, i bije, i różne takie.Wiedziałam to wszystko o nim, zanim tu przyjechałam.Ale myślałam, żekiedy się u niego pojawię, to mnie pokocha i przestanie tak robić.Że się zmieni.Och, moja malutka, pomyślała Grace, spoglądając na niąze współczuciem.Gdyby tylko można było zmusić kogoś domiłości.Gdyby tak ludzie mogli się zmieniać.Gdyby to by-ło takie proste.Nagle dziewczynka oderwała wzrok od widoku za oknemi odwróciła się do Grace, unosząc bródkę.Na jej twarzy pojawił się wyraz nieustępliwej determinacji, który guwernant-ka zaczynała coraz lepiej poznawać.- Zmuszę go, żeby mnie pokochał! - krzyknęła, walącpiąstką w otwartą drugą dłoń; od tego dziecinnego wybuchuGrace serce pękało.- Zmuszę!Wzięła dziewczynkę w objęcia i zaczęła pocieszająco gła-dzić ją po plecach.- Jestem pewna, że ci się uda - powiedziała i z całego ser-ca życzyła malutkiej sukcesu.12Wszystko było w porządku.Dokumenty zostały przygo-towane zgodnie z życzeniami Dylana [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lunamigotliwa.htw.pl
  •