[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Gdyby mi panipowiedziała, ułatwiłoby mi to oczywiście pracę.- Mam nadzieję, że umie pan być dyskretny.- Chyba pani w to nie wątpi.Dyskrecja to także jeden znieodzownych warunków mojego zawodu.- No więc dobrze.Powiem panu.Noc z trzeciego na czwartylipca spędziłam u mecenasa Waliszewskiego.- U Karola Waliszewskiego? Tego, który mieszka na NowymŚwiecie?Spojrzała na niego zaskoczona.- Zna go pan?- Osobiście jeszcze nie.Znam go raczej ze słyszenia.Tozdolny prawnik.Znany w sferach sądowo-prokuratorskich.Nieraz obiło mi się o uszy to nazwisko.Anna rzuciła okiem na zegarek.- Bardzo pana przepraszam, ale spieszę się do redakcji.Czyma pan jeszcze jakieś pytania w związku ze śledztwem?Na ostatnich słowach położyła specjalny nacisk.Udał, żetego nie wyczuł.- Przyznaję, że bardzo chciałbym wiedzieć, jakie jestprawdziwe źródło tych pani niepokojów.Czego się paninaprawdę obawia?- Chuliganów.Nic panu innego nie powiem, bo to jestprawda.Rozłożył bezradnie ręce.- Trudno.Niech i tak będzie.Przynajmniej na razie.Wstałai naciągnęła rękawiczki.- Czy pan także wychodzi?- Nie.Zaczekam tu jeszcze chwilę na kogoś.- W takim razie do widzenia.- Do widzenia i bardzo dziękuję za rozmowę i informacje.Odeszła szybkim, sprężystym krokiem.Przez chwilępatrzyłw ślad za nią.Następnie wyjął chustkę, zawinął szklankę, zktórej Anna piła fructovit, i ostrożnie wsunął ją do bocznejkieszeni marynarki.Przywołał kelnerkę.- Chciałbym zapłacić.I niech pani doliczy do rachunkujedną szklankę.Obiłem przez nieuwagę.Rozejrzała się.- Nigdzie nie widzę szkła - powiedziała zdziwiona.-Już sam sprzątnąłem.Nie chciałem pani fatygować.Zapłacił i wyszedł.Mgła kurzu unosiła się nad placemWareckim, który od lat nie mógł doczekać się uporządkowaniai w zimie przeistaczał się w jedno olbrzymie bajoro, w lecie zaśkrył w sobie uroki pustynnego krajobrazu.Przed telewizją stałniebieski transmisyjny wóz, koło którego kręciło się kilkuzaaferowanych ludzi.Downar minął hotel i skręcił w Świętokrzyską.Pogrążonybył w głębokiej zadumie.Rozmowa z Anną dała mu bardzodużo do myślenia.Była bardzo sprytna, to nie ulegało wątpliwości.Ale gdzieszukać prawdy w tym wszystkim? Jak się do tego zabrać? Wali-szewski? Stasiak wymienił to nazwisko, twierdząc, że należałozwrócić uwagę na mecenasa.Czy był on rzeczywiściekochankiem Anny? Czy mówiła prawdę? Chyba tak.Przecieżnietrudno to było sprawdzić.Czego właściwie Anna się boi?Przecież z tymi chuliganami to zupełna bujda.Więc dlaczegoprosiła Stasiaka o ochronę? Co się za tym kryje? Czyrzeczywiście czegoś się obawia, czy też jest to jakaś gra?Wsiadł na rogu Marszałkowskiej do czwórki i pojechał naMokotów.W Zakładzie Kryminalistyki oddał do zbadaniaszklankę oraz kazał sobie pokazać komplet odcisków palcówznalezionych w mieszkaniu Boreckiego.Niebawem otrzymałodciski zdjęte ze szklanki.Nie ulegało wątpliwości - Anna byław mieszkaniu Boreckiego, i to krótko przed jego śmiercią.Odciski jej palców były bardzo wyraźne.Znaleziono je nabiurku i na kieliszku.Podziękował Wolniakowi, wyszedł i rozejrzał się zataksówką.Dopiero jednak na Willowej znalazł granatowąwarszawę.Postanowił raz jeszcze odwiedzić dozorcęBoreckiego.Wójcikowa fartuchem wytarła taboret i podsunęła gogościowi.- Proszę, niech pan usiądzie.Ale męża nie ma w domu.Poszedł do administracji.- Nie szkodzi - powiedział Downar.- Porozmawiam sobie zpanią.Na pucołowatej twarzy dozorczyni odmalował się niepokój.- Cóż ja.? Ja nic nie wiem, proszę pana.- Słyszałem, że pani sprzątała u kapitana Boreckiego.- Ano tak, sprzątałam.- Czy codziennie?- Zwykle codziennie, jak wychodził do pracy, ale zdarzałosię, że co drugi dzień.Bywało, że nie miałam czasu.Wie pan jakto w gospodarstwie.Pranie, to, owo.- Wiem, wiem - zapewnił pospiesznie Downar, obawiającsię, żeby pogawędka na tematy gospodarskie nie trwała zbytdługo.- Niech mi pani powie, czy trzeciego lipca sprzątała paniu kapitana? Proszę sobie przypomnieć [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lunamigotliwa.htw.pl
  •