[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Frodo jednak na nic nie zważając śmiał siędalej.- Wiesz, Samie - powiedział - kiedy słucham twoich słów, ogarnia mnie taka wesołość, jakbycała historia już była opisana w księdze.Ale zapomniałeś o jednej z czołowych postaci, o mężnymSamie."Tatusiu, opowiedz coś więcej o samie.Dlaczego w legendzie tak mało zapisano jegoprzemówień? Strasznie je lubię, zawsze można się z nich pośmiać.Prawda, tatusiu, że Frodoniedaleko by zaszedł bez Sama?" - Nie powinien pan obracać tego w żart, panie Frodo - rzekł Sam.- Ja mówiłem poważnie.- Ja także - powiedział Frodo.- Jak najpoważniej.Ale obaj trochę sięzagalopowaliśmy.Na razie tkwimy w najgorszym miejscu całej historii i bardzo jestprawdopodobne, że kiedyś w przyszłości mały hobbit powie: "Zamknij, tatusiu, książkę, nie chcęsłuchać dalszego ciągu".- Może - odparł Sam - ale ja na jego miejscu tak bym nie powiedział.Dawne, minione dzieje, gdy się staną częścią historii, przedstawiają się zupełnie inaczej.Kto wie,może nawet Gollum wyda się w opowieści dobry, w każdym razie lepszy niż jest.Jeżeli można muwierzyć, podobno kiedyś lubił legendy.Ciekaw, czy uważa się za bohatera, czy za czarny charakter?Ej, Gollumie! - zawołał.- Chciałbyś być bohaterem? Ale gdzież on się znowu podziewa? Ani uwejścia do szczeliny, ani nigdzie w pobliżu nie było widać Golluma.Jak zwykle nie przyjął odhobbitów prowiantu, wypił tylko trochę wody, a potem skulił się na ziemi jakby do snu.Gdypoprzedniego dnia zniknął na czas dłuższy, hobbici pocieszali się, że jeśli nie wyłącznym, toprzynajmniej głównym celem jego wyprawy było poszukiwanie odpowiedniego jadła.Dziśnajoczywiściej wymknął się znowu, gdy się zagadali.Po co tym razem? - Nie lubię, kiedy się takwymyka bez słowa - rzekł Sam.- Zwłaszcza tutaj i teraz.Tu przecież nie może spodziewać się, żeupoluje coś do jedzenia, chyba że ma apetyt na kamienie.Nawet zdzbła mchu nie znajdzie.- Nie maco martwić się teraz o niego - odparł Frodo.- Nie dotarlibyśmy tak daleko, nie zobaczylibyśmy wogóle tej przełęczy, gdyby nie Gollum, musimy więc pogodzić się z jego dziwnymi obyczajami.Jeśli jest fałszywy, no, to trudno.- Mimo wszystko wolałbym go mieć stale na oku - rzekł Sam.-Tym bardziej, jeżeli jest fałszywy.Pamięta pan, że on za nic nie chciał powiedzieć, czy to przejściejest strzeżone.Teraz widzimy wieżę nad przełęczą, może przez Nieprzyjaciela opuszczoną, a możenie.Nie przypuszcza pan, że poszedł tam, żeby ściągnąć nam na kark orków czy inne poczwary? -Nie, tego nie przypuszczam - odparł Frodo.- nawet jeśli rzeczywiście knuje jakąś złośliwość, cowydaje mi się dość prawdopodobne.Ale nie myślę, żeby ta złośliwość na tym miała polegać.Nie,nie sprowadzi orków ani innych sług Nieprzyjaciela.Gdyby takie miał zamiary, po cóż czekałby takdługo, trudził się mozolną wspinaczką i podchodził tak blisko do kraju, którego się straszliwie boi?Odkąd się z nim spotkaliśmy, miał z pewnością wiele okazji, żeby nas zdradzić i wydać orkom.Nie! Myślę, że ma raczej jakiś własny plan, którego tajemnicy z nikim nie chce dzielić.- Myślę, żepan ma rację - rzekł Sam - ale niewielka to pociecha.Nie łudzę się, wiem, że mnie wydałby orkomz pocałowaniem rączek.Ale pamiętajmy o skarbie.Jemu od początku i zawsze chodzi przedewszystkim o to, żeby "biedny Smeagol odzyskał swój skarb".Nie wiem, jakie psie figle knuje, alena pewno we wszystkich ten jeden cel mu przyświeca.Chociaż doprawdy nie pojmuję, dlaczego nasaż tak daleko przyprowadził.Czyżby to mu ułatwiało sprawę? - On sam pewnie też tego niepojmuje - rzekł Frodo.- Wątpię, żeby w jego zmętniałym umyśle powstał jakiś jasno określonyplan.Sądzę, że po prostu stara się, póki może, nie dopuścić, by skarb wpadł w ręce Nieprzyjaciela.To bowiem byłoby dla niego także ostateczną klęską.A poza tym gra na zwłokę i czeka na okazję.-Krętacz i Zmierdziel, zawsze to wiedziałem - rzekł Sam.- Im bliżej do wrogiego kraju, tym gorzejKrętacz śmierdzi.Niech pan zapamięta moje słowa: jeżeli w ogóle dobrniemy na przełęcz, niepozwoli nam zanieść skarbu w granice nieprzyjacielskiego kraju bez jakiejś grubszej awantury.-Jeszcześmy do tej granicy nie dobrnęli - powiedział Frodo.- Nie, ale trzeba już teraz oczy miećwciąż otwarte.Zmierdziel prędko by sobie z nami poradził, gdyby nas zaskoczył we śnie.Mimo tomoże pan się na razie zdrzemnąć bezpiecznie.Byle tuż przy mnie! Chciałbym bardzo, żeby pantrochę odpoczął.Będę nad panem czuwał pilnie, a jeśli pan położy się bliziutko, żebym mógł panaobjąć ramieniem, nie uda się nikomu tknąć pana bez mojej wiedzy.- Spać! - westchnął Frodo zutęsknieniem, jakby na pustyni ujrzał miraż zielonej oazy.- Och, tak, mógłbym usnąć nawet tutaj! -Niechże pan śpi! A głowę niech pan położy na moich kolanach.Tak zastał hobbitów Gollum, gdypo kilku godzinach wrócił chyłkiem, skradając się ścieżką w dół z ciemnych szczytów.Sam siedziałopary o głaz, z głową przechyloną na bok, oddychając ciężko.Na jego kolanach spoczywała głowauśpionego Froda; sługa jedną śniadą rękę trzymał na bladym czole, drugą na piersi swego pana.Natwarzach obu malował się spokój.Gollum patrzał na nich.Dziwny wyraz przemknął przez jegochudą, wygłodniałą twarz.Zwiatełka w zrenicach przygasły, oczy zmatowiały, nagle poszarzałe,stare i znużone.Gollum skulił się w bolesnym skurczu, odszedł parę kroków spoglądając w stronęprzełęczy i trzęsąc głową, jakby szarpany wewnętrzną rozterką.Potem wrócił, wyciągnął z wolnadrżącą rękę i bardzo ostrożnie, niemal pieszczotliwie dotknął kolana Froda
[ Pobierz całość w formacie PDF ]