[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Panie Verlaine - odezwała się raptem Ewangelina surowym tonem, który wydał się Verlaine'owi nad wyraz sztuczny -szanuję pańskie badania i chęć wywiązania się ze złożonej klientowi obietnicy, ale proszę mnie w to nie mieszać.- To nie ma nic wspólnego z moim klientem - odparł Verlaine, pociągając duży łyk piwa.- Nazywa się Percival Grigori,obrzydliwy typ, za żadne skarby nie powinienem był przyjmować od niego zlecenia.Facet posłał za mną zbirów, którzywłamali mi się do samochodu i zabrali notatki z badań.Z całą pewnością czegoś szuka, a jeśli chodzi mu o te listy, októrych, nawiasem mówiąc, mu nie powiedziałem - to powinniśmy znalezć resztę, zanim on to zrobi.- Włamał ci się do samochodu? - spytała Ewangelina z niedowierzaniem.- Dlatego tu siedzisz?- W tej chwili to bez znaczenia - odpowiedział Verlaine, usiłując zachować pozory beztroski.- No, może niezupełnie.Podwieziesz mnie na dworzec? Trzeba się dowiedzieć, co Celestine Clochette przywiozła do Ameryki.Te listy muszą byćw Zwiętej Róży.Gdyby udało ci się je znalezć, dowiedzielibyśmy się, o co w tym wszystkim chodzi.Ewangelina złagodniała, rozważając jego prośbę.Wreszcie przemówiła:- Niczego nie mogę obiecać, ale poszukam.Verlaine chciał ją uścisnąć, powiedzieć, że tak bardzo się cieszy z tego spotkania, błagać, żeby pojechała z nim doNowego Jorku, aby jeszcze tego samego wieczoru mogli zacząć pracę.Zobaczył jednak, jak bardzo była spięta, gdy takuważnie się jej przyglądał, i postanowił tego nie robić.- Chodz - poprosiła Ewangelina, sięgając po leżące na stoliku kluczyki - odwiozę cię na pociąg.Klasztor Zwiętej Róży, Milton, stan Nowy JorkEwangelina nie zjawiła się o wyznaczonej porze w stołówce na obiad, przez co teraz doskwierał jej głód.Z pewnościąznalazłaby jakąś przegryzkę w kuchni - w przemysłowych lodówkach zawsze były tace z resztkami - ale na myśl ojedzeniu zrobiło jej się niedobrze.Postanowiwszy zignorować głód, minęła schody prowadzące do stołówki i poszła dalej,do biblioteki.Otworzyła drzwi i włączyła światło.Podczas jej nieobecności ktoś tu posprzątał: zamknął oprawiony w skórę rejestr,który po południu leżał otwarty na drewnianym stole.Odłożył na miejsce stos książek z kanapy, dokładnie odkurzyłpluszowy dywan.Musiała ją zastąpić jedna z sióstr.Ewangelinę ogarnęło poczucie winy; obiecała sobie, że następnego po-południa poświęci na porządki dwukrotnie więcej czasu, a może nawet zgłosi się na ochotnika do pomocy w pralni - przytak wielu habitach pranie ręczne było ogólnie znienawidzonym obowiązkiem.yle postąpiła, porzucając pracę.Kiedykogoś nie ma, jego powinności spadają na innych.Położyła torbę na kanapie i uklękła przy kominku, żeby rozpalić ogień.Wkrótce po podłodze rozlało się rozproszoneświatło.Dziewczyna usiadła na miękkiej kanapie, założyła nogę na nogę i usiłowała poskładać w całość rozsypanekawałki dnia.Z trudem porządkowała w głowie gąszcz informacji.Ciepło kominka było tak przyjemne, a dzień tak mę-czący, że wyciągnęła się na kanapie i zasnęła.Obudziła się, czując czyjąś rękę na ramieniu.Podniosła się i ujrzała siostrę Filomenę, która patrzyła na nią srogo.- Siostro Ewangelino - powiedziała, nadal trzymając dłoń na ramieniu młodej mniszki - co ty tu robisz?Ewangelina zamrugała oczami.Spała tak mocno, że zupełnie nie mogła dojść do siebie.Cała biblioteka - półki, książki,migocący ogień -jawiła jej się, jakby się znajdowała pod powierzchnią wody.Szybko postawiła stopy na ziemi i usiadła.- Z pewnością wiesz - kontynuowała Filomena, siadając na kanapie obok Ewangełiny - że siostra Celestyna jest jedną znajstarszych członkiń naszej wspólnoty.Nie mam pojęcia, co się dziś rano wydarzyło, ale była mocno podenerwowana.Spędziłam z nią całe popołudnie.Ledwie ją uspokoiłam.46- Bardzo przepraszam - wyraziła skruchę Ewangelina, czując, jak na wspomnienie Celestyny jej zmysły odzyskująostrość - chciałam ją tylko spytać o coś, co znalazłam w archiwum.- Kiedy do niej zajrzałam, milczała jak zaklęta - ciągnęła Filomena.-O czym rozmawiałyście?- Nie chciałam jej niepokoić - odpowiedziała wymijająco Ewangelina.Dopiero teraz zrozumiała, jak nieroztropna byłapróba dowiedzenia się od Celestyny czegoś o listach.Wykazała się nie lada naiwnością, sądząc, że staruszka zachowa takdziwaczną rozmowę dla siebie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]