[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Od tego czasu ludzie uważają go za miejscowego bohatera. Naprawdę?  Frannie spojrzała z zainteresowaniem nasmukłego blondyna. Wiesz, jeszcze nigdy nie miałam okazjipoznać prawdziwego bohatera.Przechodziły właśnie obok hałaśliwej grupki młodzieży.Joleenbyła bardzo zmieszana.Spuściła oczy i, zamiast po piasku, szła pokamieniach.  Czy wszystko w porządku?  zapytała z troską Frannie. Mam lekką tremę  przyznała Joleen. Nie przejmuj się.To jest świetna okazja, żeby się wreszciepokazać. Frannie, ja nie znam nikogo z tego towarzystwa. Tym bardziej, może będziesz miała okazję kogoś poznać.Napewno będą ciekawi, co to za nowa twarz. I tak nikt nas nie zauważy  odpowiedziała jeszcze bardziejspanikowana Jo i cofnęła się niepewnie. Ja wracam.Po dłużej chwili dała się jednak przekonać.Nagle zauważyły idącą w kierunku grupki zgrabną i ślicznieopaloną blondynkę niosącą kanapki.Frannie pomyślała, żeopalenizna jest właśnie tym, czego brakuje Joleen.Blondynkazostała owacyjnie przywitana przez nastolatków.Frannieusłyszała, że wołają na nią Sandi.Zastanawiała się, czy to ta samaSandi, o której mówiła Joleen.Przeszły obok nich nie zauważone.Przy brzegu czekało kilkazakotwiczonych łodzi. Spójrz, tutaj mój ojciec trzyma łódz  wyjaśniła Joleen. Tota biała, z napisem  Bunny May.Moja mama tak ją nazwała, ateraz ciągle dokucza ojcu, mówiąc, że takie przezwisko miałkiedyś jej chłopak.Ojciec odgryza się, nazywając tak hodowanąprzez siebie złotą rybkę.O, spójrz, ta blondynka to właśnie SandiSloan.W tej chwili do grupy młodzieży podszedł jakiś chłopak. To Peter!  wyszeptała zdenerwowana Joleen. Uspokój się, moja droga.Przejdziemy koło nich jeszcze raz.Itak nikt niczego się nie domyśli.Czy kiedykolwiek wcześniejrozmawiałaś z Peterem? Tak, ale tylko raz.Było to na lekcji hiszpańskiego.Spytałamgo wtedy o znaczenie kilku słów i o mało nie zemdlałam przyznała.Krok po kroku zbliżały się do grupki. Jo, czy masz jeszcze kajak, na którym tu pływałam? zapytała. Tak, mamy go jeszcze  wyjąkała dziewczyna. Możemy wypłynąć, jeżeli chcesz, ale uprzedzam, że nie wiosłuję zbytdobrze.Frannie zauważyła przyspieszony oddech kuzynki. Rozluznij się. Dla dodania otuchy uścisnęła ją dyskretnie zarękę.Peter tymczasem rozłożył na piasku ręcznik i położył sięwygodnie.Miał na sobie ładne, jasnoczerwone kąpielówki.Gdyprzechodziły obok niego, Frannie przysunęła się do Jo, dyskretniewyciągnęła coś z jej plażowej torby i upuściła.Joleen zauważyłajednak ten manewr. Chyba nie wróci po to  pomyślała gorączkowo Frannie,widząc, że dziewczyna pobladła na twarzy.Lekko szturchnęła jąłokciem.Modliła się w duchu, żeby nie zrobiła czegośniewłaściwego. A może to nie w porządku wypróbowywać te sztuczki na Jo,ale. Nagle usłyszały za plecami głos: Przepraszam.Joleen odwróciła się pierwsza.Na jej twarz powróciły kolory.Peter uśmiechnął się do niej i podał uprzejmym gestem olejek doopalania, który opuściła Frannie.Dziewczyna rozpromieniła się w uśmiechu. To chyba wypadło z twojej torby  powiedział chłopak. Tak, to moje  potwierdziła, prześlicznie się przy tymrumieniąc. Dziękuję bardzo. Ależ proszę. Ponownie uśmiech zagościł na jego twarzy.Frannie była w siódmym niebie.Jo zachowywała sięnajzupełniej naturalnie.Kątem oka dostrzegła, że Sandi Sloannachmurzyła się. To na razie  wymamrotał Peter. Na razie  powtórzyła Joleen, po czym dogoniła drepczącąjak gdyby nigdy nic Frannie. Rozdział 6 Wprost nie mogę w to uwierzyć!  wykrzyknęła Joleen. Widzisz, mówiłam, że musi cię zauważyć  powiedziałaFrannie.Wolała nie myśleć, jak fatalnie mogła wypaść ta scena. A wszystko dzięki tobie [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lunamigotliwa.htw.pl
  •  
    ?>