[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Tego rodzaju myśli przyprawiały dziewczynę o dziwny niepokój, tym więcej uzasadniony,że za dnia wypytywała się Rossa o drogę do najbliższego ludzkiego osiedla, ten mógł zdra-dzić Jackowi treść rozmowy a tym samym zaostrzyć czujność cowboy a.Nic więc dziwnego, że leżąc teraz nieruchomo na miękkim posłaniu, dziewczyna z niepo-kojem oczekiwała tej chwili, kiedy mrok na dobre zasnuje ziemię czarnym woalem, a miaro-wy oddech czuwającego Jacka upewni ją, że nadeszła odpowiednia chwila ucieczki.Ale przeżycia ostatniego dnia zbyt silnie wstrząsnęły nerwami wyczerpanej dziewczyny,ażeby nie wywołać po dłuższym czuwaniu senności.Tak uparcie do niedawna skupiane myślipoczęły rwać się na strzępy, rozpływać w nieprzenikliwej, ciężkiej mgle zapomnień, ażwreszcie Anita popadła w głęboki, pokrzepiający sen.Nic więc dziwnego, że nie słyszała szelestu rozsuwanych skór namiotu i nie widziałaciemnej sylwetki kobiety, która w niespełna godzin pózniej niespostrzeżenie wślizgnęła się downętrza szałasu.Zbudził ją dopiero przejmujący chłód przedświtu.Zerwała się momentalnie i usiadłszy na posłaniu, poczęła zbierać myśli, jakby nie zdającsobie sprawy z tego gdzie jest i co ją otacza.Powoli jednak świadomość wracała jej w całejpełni.Z trwogą przypomniała sobie ostatnie postanowienie ucieczki i serce zabiło jej gwał-townie.Po cichu, zachowując do najdalszych granic posuniętą ostrożność, zsunęła się z po-słania i zbliżyła do drzwi szałasu.Jack spał na dawnym miejscu z głową opartą na wiązce ziela.Anita zawahała się na jedenmoment, ale słysząc głęboki, miarowy oddech śpiącego, szybko wybiegła z namiotu i wchwilę pózniej zniknęła w pomrokach nocy.Jakiś czas biegła wytrwale, jakby w obawie ze cowboy dostrzeże jej ucieczkę i rzuci się wpogoń.Lecz kiedy po kilku minutach zatrzymała się, by odetchnąć stwierdziła z zadowole-niem, że wokół zalega niezmącona cisza i radosne uczucie ulgi rozlało jej się na ciele.To, żejest samotna, bezbronna, zagubiona wśród nocy na bezkresnych obszarach nieznanych preryj,nie przerażało ją wcale.Więcej obawiała się tego młodego, wpół dzikiego cowboy a, który,choć rzucał jej do nóg wszystko i gotów był spełniać każde życzenie swej pani, przecież mógłsię z czasem okazać spuszczona z łańcucha dziką bestią.Odpocząwszy kilka minut, Anita orientując się według gwiazd, skierowała się wprost napołudnie, gdzie według informacji Rossa Shunklina, po kilkunastu godzinach drogi spodzie-wała się dotrzeć do pierwszej farmy, utrzymującej stały kontakt z odległym o 20 mil mia-steczkiem.67 Wprawdzie dziewczyna nie pozbyła się jeszcze obaw, że Jack stwierdziwszy jej potajemnąucieczkę, może udać się w pogoń, i dlatego też wytężała wszystkie siły, aby przed świtem jaknajdalej znalezć się od obozu cowboy ów.Dopiero, kiedy po dwóch godzinach drogi weszła w bujniejszy step, gęsto zarosły krze-wami łozy i czamizalu, odetchnęła z wyrazną ulgą, obiecując sobie nawet na wypadek pości-gu znalezć tu bezpieczniejsze ukrycie, niż na otwartym dotąd, spalonym słońcem stepie.Ale w zamian za to podróż stawała się tu za każdym krokiem trudniejsza.Dziewczynamiejscami ledwo tylko mogła się przedzierać poprzez splątane kolące krzewy, które kaleczącręce i nogi, czepiały się jej okrycia, darły suknie, a suchy, donośny szelest łamanych gałązekdaleko roznosił się po stepie.Dziewczyna jednak wolała to niż łatwą, wędrówkę po odkrytejprzestrzeni.Pocieszała się jeszcze tym, iż wstające poranne zorze rozproszą ponure ciemnościnocy, a wtedy bez trudu odszuka łatwiejszą drogę.Ale nagle wśród ciszy, jaka rozsiadła się wokół, Anita najwyrazniej usłyszała donośnyszelest pobliskich zarośli.Zatrzymała się momentalnie, nadsłuchując z uwagą.Z początkuprzypuszczała, że przyczyną tego jest ucieczka jakiegoś spłoszonego zwierzątka.Kiedy jed-nakże w chwilę pózniej ten sam co przedtem szelest powtórzył się i opodal zarysowała sięciemna sylwetka jakiegoś człowieka, zimny dreszcz lęku wstrząsnął gwałtownie ciałemdziewczyny.Stało się to wszystko tak nagle, że Anita dłuższy czas nie wiedziała co począć:uciekać, czy też czekać spokojnie, aż owa tajemnicza postać przybliży się do niej.Lecz nimzdecydowała się na krok stanowczy, z owych zarośli wychyliła się jeszcze jedna sylwetka iobydwie w paru skokach znalazły się przy oszołomionej dziewczynie.Wszystko to jednak nie przeraziło Anity tak dalece, jak dopiero ten fakt, że w tych dwóch,tak niespodziewanie napotkanych osobach, rozpoznała Rossa Shunklina i.Arikę. Jesteś żmijo! [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lunamigotliwa.htw.pl
  •