[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- W porządku? Co chcesz przez to powiedzieć? - zaniepokoiła się Susan.- Mam nadzieję, że to, co widzieliśmy na plaży, nie było niczym, czego niepowinniśmy widzieć.- %7łe jak? - zdziwił się Gil.- No, przypuśćmy, że ta dziewczyna nie utonęła przez przypadek.Przyjmijmy, że tewęgorze nie trafiły na brzeg z kapryśnym prądem czy czymkolwiek, co usiłowała za-sugerować policja.Przypuśćmy, że zostały w istocie wyszkolone jako zabójcy, z rozmysłemwytresowane tak, by atakowały pływaków, nurków czy kogokolwiek, kto znajdzie się wwodzie.Niedaleko stąd jest Instytut Scrippsa, a w San Diego baza marynarki wojennej.Przypuśćmy jeszcze, że ludzie z Instytutu pracowali właśnie nad projektem rządowymmającym wzbogacić wyposażenie marynarki o krwiożercze węgorze.I że widzieliśmywłaśnie rezultaty, a teraz zostaliśmy zaproszeni tu wszyscy, by oni mogli się z nami uporać.Wiecie, tak jak było to z Karen Silkwood.- Człowieku, ale ty masz wyobraznię! - gwizdnął Gil.Potem roześmiał się.- Mówiszpoważnie, czy chcesz nas tylko przestraszyć?- Jestem filozofem.Nauczono mnie używać mego umysłu.Jestem wyszkolony wstawianiu hipotez, w rozpatrywaniu problemu ze wszystkich możliwych punktów widzenia.Wszystko, co chcę powiedzieć, to że specjalne tresowanie węgorzy jest możliwe.- Ale Karen Silkwood została zabita - podkreśliła Susan z niepokojem.- Karen Silkwood nie ma tu nic do rzeczy - zaprotestował Gil.- Nie wiemy przecieżniczego, co by na to wskazywało.To tylko teoria, prawda? A jeśli wiem coś o teoriach, toprawdziwe wyjaśnienie będzie zupełnie prozaiczne.Jedyna rzecz, której nauczyłem się natemat życia, to że wyjaśnienie prawie dokładnie wszystkiego jest naprawdę prozaiczne.- Taki młody, a taki cyniczny - uśmiechnął się Henry, nie było w tym jednakprotekcjonalności.Zgadzał się z Gilem prawie w stu procentach.Z jego doświadczeniawynikało, że najbardziej niesamowite zjawiska miały zwykle najbardziej doczesne wyjaśnienia.Tak jak sprawa Brideya Murphy'ego czy Mary Celeste.Skinął ku drzwiom re-stauracji.Sami musimy osądzić, czy grozi nam tu jakiekolwiek niebezpieczeństwo.- Nie wiem, co by to mogło być - Gil wzruszył ramionami.- Chcę powiedzieć, że tadziewczyna z  San Diego nie wyglądała groznie i to pod żadnym możliwym względem.Wręcz przeciwnie.- Cóż, może masz rację - westchnął Henry.- Mój student filozofii również nie miał wsobie nic z zabijaki.Jestem za tym, byśmy weszli do środka i poczekali, co będzie działo się dalej -powiedziała Susan.- Nic nie ryzykujemy.Henry zastanawiał się chwilę, wreszcie machnął ręką.- Zatem chodzmy.Wewnątrz  Bully's North było hałaśliwie, tłoczno i panował mrok.Z telewizora szedłdomowy występ  Padres , ludzie palili, śmiali się i popijali piwo.Cała trójka przeszła przezcocktail-bar, zatrzymując się przy młodym, ogorzałym kelnerze, równocześnierozmawiającym przez telefon i wydającym menu.Po chwili kelner odwiesił telefon i wyszczerzył zęby w uśmiechu.- Dobry wieczór.Czym mogę państwu służyć? Stolik dla trojga?- Szczerze mówiąc, nie jesteśmy razem - wyjaśnił Henry.- Każde z nas ma się tu zkimś spotkać.Zwrócił się do Susan, pytając:- Jak się nazywa ten reporter z  Tribune ?- Springer - oznajmiła Susan.- Paul Springer.Henry spojrzał na Gila, na któregotwarzy malowało się kompletne zaskoczenie.- To jest też nazwisko mojego studenta filozofii - stwierdził zdezorientowany.- A ta dziewczyna z  San Diego nazywa się Paulette Springer - dodał Gil.Kelner popatrzył na nich jak na grupkę pensjonariuszy domu wariatów, którzywyrwali się na miasto w poszukiwaniu rozrywki.- Nie jesteście państwo razem, każde z was ma się z kimś spotkać, ale każdy z tych ktosiów nosi to samo nazwisko?- Na to wygląda - powiedział Henry głosem zduszonym i napiętym.Starszy kelner przejrzał listę nazwisk przyczepioną do podręcznej tabliczki.Wpołowie drogi jego pióro zatrzymało się.- Proszę, Springer.Stolik numer dziewięć. Pióro ruszyło dalej, docierając do końca listy, po czym kelner pokręcił głową.- Przykro mi.Jest tylko jeden Springer.Susan spojrzała z niepokojem na Henry'ego.- To, o czym mówiłeś przed wejściem.Czy nie sądzisz.?- Nie wiem - odparł Henry.- Myślę jednak, że lepiej będzie, jeśli zdecydujemytrzymać się razem i poczekać, który spośród Springerów się tu zjawi - mój, twój, czy Gila.Starszy kelner wydobył błyskawicznym ruchem trzy karty dań i spytał:- Czy macie państwo ochotę usiąść wszyscy przy jednym stole?Skoro tylko jeden stół został zamówiony na nazwisko Springer, nie sądzę, byśmymieli jakiś wybór - odrzekł Henry.Kelner poprowadził ich pomiędzy ciasno zestawionymi stolikami, przy których gościeśmiali się, popijali wino i obierali z mięsa żeberka oraz kraby [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lunamigotliwa.htw.pl
  •