[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Tacy to jesteÅ›cie?  mówiÅ‚ znów Silver wkÅ‚adajÄ…c fajkÄ™ do ust. Oho! aż miÅ‚o nawas patrzeć, no, no! Do walki żaden z was siÄ™ nie pali.Ale może rozumiecie angielszczyznÄ™króla Jerzego? Jestem waszym kapitanem z wyboru.Jestem waszym kapitanem, gdyż nawiele mil morskich wokoÅ‚o jestem najlepszym marynarzem.Nie chcecie walczyć, jakprzystaÅ‚o na  panów szczęścia , wiÄ™c do pioruna, macie sÅ‚uchać, a jakże! Ten chÅ‚opakniezmiernie przypadÅ‚ mi do serca.Nigdy nie wióiaÅ‚em lepszego chÅ‚opca nad niego! Jeston baróiej mężczyznÄ… aniżeli dwóch takich jak wy, szczury przebrzydÅ‚e! A to wam jeszczepowiadam: niech no ujrzÄ™, że ktoÅ› z was tknie go choć palcem! Tyle wam powiadam,a jakże!&NastÄ…piÅ‚a dÅ‚uga chwila ciszy.StaÅ‚em przy Å›cianie wyprostowany jak struna.Serce biÅ‚owe mnie jak mÅ‚ot kowalski, lecz w gÅ‚Ä™bi mej duszy Å›witać poczÄ…Å‚ promyk naóiei.SilveroparÅ‚ siÄ™ o Å›cianÄ™, zaÅ‚ożywszy rÄ™ce i trzymajÄ…c fajkÄ™ w kÄ…cie ust, tak spokojnie, jak gdybyznajdowaÅ‚ siÄ™ w koÅ›ciele, lecz oko jego błąóiÅ‚o wciąż, ukradkiem spoglÄ…dajÄ…c z ukosa naniesfornych towarzyszy.Oni ze swej strony coraz baróiej skupiali siÄ™ w najdalszym kÄ…ciewarowni, a cichy szept ich rozmowy rozbrzmiewaÅ‚ nieprzerwanie w mym uchu jak szmerpotoku.Jeden po drugim podnosiÅ‚ oczy, a czerwony blask gÅ‚owni padaÅ‚ przelotnie na ichnerwowe twarze; spoglÄ…dali jednak nie na mnie, lecz na Silvera. Zdaje mi siÄ™, że macie dużo do powieóenia  zauważyÅ‚ Silver, splunÄ…wszy dalekoprzed siebie. WyÅ›piewajcie wszystko, niech no usÅ‚yszÄ™, albo dajcie sobie spokój. Przepraszam, moÅ›ci panie  odparÅ‚ jeden z nich. Zanadto samowolnie so-bie poczynasz w stosunku do naszych spraw; może bęóiesz Å‚askaw być ostrożniejszy nax ³k a  tu: duża drewniana beczka, używana w przemyÅ›le piwowarskim.r bert ui te en n Wyspa skarbów 85 przyszÅ‚ość.Ci oto luóie sÄ… niezadowoleni; ci oto luóie nie pozwolÄ…, ażeby im w kaszÄ™dmuchać; ci oto luóie majÄ… prawa na równi z innymi zaÅ‚ogami, powiem ci otwarcie,a wedÅ‚ug naszych wÅ‚asnych praw, jak sąóÄ™, możemy z sobÄ… porozmawiać.PrzepraszamciÄ™, panie (uznajÄ…c ciÄ™ na razie za kapitana), lecz domagam siÄ™ swego prawa i wychoóÄ™na naradÄ™.I zÅ‚ożywszy przesadny ukÅ‚on marynarski ów drab, rosÅ‚y mężczyzna lat trzyóiestupiÄ™ciu, o chorowitym wygląóie i żółtawych oczach, ruszyÅ‚ spokojnie do drzwi i zniknÄ…Å‚poza domem.Reszta poszÅ‚a kolejno za jego przykÅ‚adem, a każdy przechoóÄ…c oddawaÅ‚ukÅ‚on i mówiÅ‚ coÅ› na swoje usprawiedliwienie. WedÅ‚ug prawa  rzekÅ‚ jeden. Narada kasztelu!  oznajmiÅ‚ Morgan.I tak bez żadnych uwag wymaszerowali wszyscy jeden za drugim, zostawiajÄ…c Silverai mnie samych przy Å‚uczywie.Kucharz wyjÄ…Å‚ naraz fajkÄ™ z ust. Popatrz no, Jimie Hawkinsie  odezwaÅ‚ siÄ™ spokojnie, ledwo dosÅ‚yszalnym szep-tem  byÅ‚eÅ› już o pół pięói od Å›mierci i co gorsza od tortur.Oni majÄ… zamiar mnieobalić, lecz zakarbuj sobie w pamiÄ™ci, ja bÄ™dÄ™ staÅ‚ przy tobie, cokolwiek nas spotka! NiemiaÅ‚em takiego zamiaru, nie& aż dopiero, kiedy ty przemówiÅ‚eÅ›.ByÅ‚em prawie zrozpa-czony, że straciÅ‚em tak wiele i że zostaÅ‚em zmuszony do ukÅ‚adów.Ale wióÄ™, że z ciebiezuch nie lada! PowieóiaÅ‚em sobie: Johnie, staÅ„ przy Hawkinsie, a Hawkins stanie przytobie! Ty jesteÅ›, Johnie, ostatniÄ… jego kartÄ…, a on twojÄ…, do jasnego pioruna! Wet za wet,powiadam sobie.Ocalisz swego Å›wiadka, a on ocali twojÄ… szyjÄ™!ZaczÄ…Å‚em jak przez mgÅ‚Ä™ domyÅ›lać siÄ™, o co choói. MyÅ›lisz, że wszystko stracone?  zagadnÄ…Å‚em. Tak, u licha, tak myÅ›lÄ™!  odpowieóiaÅ‚. OkrÄ™t stracony, to i szyja stracona.Taki jest sens wszystkiego.Kiedy spojrzaÅ‚em na zatokÄ™, Jimie Hawkinsie, i nie zobaczyÅ‚emstatku, to choć jestem wytrzymaÅ‚y, jednak upadÅ‚em na duchu.Co siÄ™ zaÅ› tyczy tej zgraii jej narad, wierzaj mi, że sÄ… to sami gÅ‚upcy i tchórze.UratujÄ™ ci życie, o ile stanie siÄ™wszystko, co w mej mocy.Lecz pamiÄ™taj, Jimie, że pÅ‚acić trzeba piÄ™knym za nadobne! Tymusisz uratować DÅ‚ugiego Johna od szubienicy.ByÅ‚em oszoÅ‚omiony; tak beznaóiejne wydawaÅ‚o siÄ™ to, o co prosiÅ‚  on, stary kor-sarz, a do tego herszt bandy! UczyniÄ™, co bęóie w mej mocy!  odpowieóiaÅ‚em. To mi ukÅ‚ad!  krzyknÄ…Å‚ DÅ‚ugi John. Mówisz Å›miaÅ‚o i& do pioruna, mamszczęście!PokusztykaÅ‚ do żagwi zatkniÄ™tej w stos drzewa i zapaliÅ‚ znów fajkÄ™. Chciej mnie zrozumieć, Jimie  odezwaÅ‚ siÄ™ powracajÄ…c. Mam ja gÅ‚owÄ™ nakarku& tak, mam.Jestem teraz po stronie óieóica [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lunamigotliwa.htw.pl
  •