[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Luke po-mógł Karrde'owi utrzymać równowagę w czasie, kiedy czekali na odsłonięcie się drzwi.Jednocześnie Skywalker sięgnąłumysłem na zewnątrz, w stronę korytarza.Przechodziło nim paru żołnierzy, ale nie wyczuł w nich podejrzliwości ani spe-cjalnego zaniepokojenia.- Czy to Mara tym steruje? - spytał szef przemytników.- Ma kod dostępu do centralnego komputera statku - przytaknął Luke.- Ciekawe - mruknął Karrde.- Zdążyłem się już zorientować, iż miała w przeszłości jakieś powiązania z Imperium, aleteraz widzę, że zajmowała znacznie wyższą pozycję, niż przypuszczałem.Skywalker skinął potakująco głową.Przypomniało mu się to, co dziewczyna wyznała mu w puszczy na Myrkrze: Ma-ra Jade, Ręka Imperatora.- Tak - rzekł spokojnie.- To prawda.Zciany dotarły do pierwotnego położenia i tam się zatrzymały.W chwilę pózniej rozległ się krótki trzask przekaznika.Luke wyczekał do momentu, gdy na korytarzu w pobliżu zgniatarki nie było nikogo, otworzył drzwi i wysunął się na ze-wnątrz.Dwóch techników pracujących przy instalacji w ścianie kilkanaście metrów dalej odruchowo uniosło głowy, ob-rzucając przybyszów krótkim spojrzeniem.Młody Jedi popatrzył na nich obojętnym wzrokiem, wyciągnął z kieszeni noteselektroniczny i udał, że coś w nim zapisuje.Karrde szybko przyłączył się do przedstawienia.Stanął za plecami Luke'a i za-czął sypać żargonowymi określeniami, pomagając mu w sporządzaniu wyimaginowanego raportu.Po chwili Skywalkerschował komputerek i ruszył korytarzem.Mara czekała na nich przy windzie.Trzymała w ręku trzeci kombinezon.- Winda już jedzie - mruknęła.Kiedy napotkała spojrzenie Karrde'a, jej twarz się ściągnęła.- On wie, że go nie zdradziłaś - rzekł Luke cicho.- Nie prosiłam cię o to - warknęła, ale Skywalker wyczuł, że napięcie w niej nieco zelżało.- Masz - dodała, rzucająckombinezon Karrde'owi.- Drobny kamuflaż.- Dziękuję.Dokąd teraz?- Przybyliśmy tu promem towarowym - wyjaśniła Mara.- Przedostaliśmy się na statek, wycinając dziurę w podłodze,ale powinniśmy zdążyć szczelnie ją zaspawać, nim każą nam stąd odlecieć.W chwili gdy szef przemytników kończył zapinać kombinezon, nadjechała winda.Znajdowało się już w niej dwóchludzi, a większą część kabiny zajmował wózek z błyszczącym rdzeniem jakiegoś urządzenia.- Dokąd? - spytał jeden z techników nieobecnym głosem; najwyrazniej miał inne sprawy na głowie.- Kabina dyżurnych pilotów 33-129-T - odparła Mara tym samym tonem.Mężczyzna wystukał odpowiednie polecenie na tablicy kontrolnej.Kiedy drzwi się zamknęły, Luke odetchnął pełnąpiersią po raz pierwszy od chwili, gdy pięć godzin wcześniej Mara posadziła Zmigacz na powierzchni Wistrila.Jeszczedziesięć czy piętnaście minut i znajdą się na promie.Chociaż wydawało się to niemożliwe, udało się.Z pokładu hangarowego nadeszła informacja o zakończeniu połowy prac.Pellaeon oderwał wzrok od monitora, naktórym śledził przebieg przeglądu układu sterującego polami ochronnymi, i zerknął na raport. Zwietnie - pomyślał.Roz-ładunek o osiem minut wyprzedzał harmono gram.Przy tym tempie Chimera stawi się na spotkanie z Jastrzębiem natyle wcześnie, że pozostanie mnóstwo czasu na zorganizowanie zasadzki na zbierający się koło Korfai rebeliancki konwój.Kapitan oznaczył raport jako przyjęty i odesłał go do odpowiedniego pliku.Ponownie skupił uwagę na przeglądzie, ale jużw chwilę pózniej usłyszał za plecami cichy odgłos kroków.- Dobry wieczór, kapitanie - odezwał się Thrawn i nieznacznie skłonił głowę.Stanął obok fotela Pellaeona i leniwieomiótł wzrokiem mostek.- Dobry wieczór, panie admirale.- Kapitan odwrócił się do zwierzchnika i odwzajemnił ukłon.- Myślałem, że udał sięjuż pan na spoczynek.- Byłem w kabinie dowodzenia - wyjaśnił Thrawn, spoglądając sponad ramienia Pellaeona na wskazania przyrządów.- Postanowiłem, że jeszcze ostatni raz przed snem sprawdzę, czy wszystko w porządku
[ Pobierz całość w formacie PDF ]