[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Znowu siê ciemny nastrêczy³ korytarz.- Tu s¹ cele.- rzek³ Wyganowski.- Móg³byS w którejkolwiek spocz¹æ wygodnie, gdyby nieto, ¿e s¹ chwilowo zajête.Mniszki goszcz¹ u siebie nieznajomych rycerzy.Dawno im siê tonie zdarza³o na tym padole.- S¹ to ¿o³nierze pana kapitana? - spyta³ Krzysztof.- S¹ moi, s¹ Francuzi.- Gdyby to ode mnie zale¿a³o.- pocz¹³ z trudem be³kotaæ Cedro dysz¹c i nie mog¹c s³Ã³wznalexæ - gdybym to ja.Kaza³bym strzelaæ we ³by tym ga³ganom, kaza³bym!.Na mi³yBóg.przecie¿ to.wieszaæ jak kundlów!- Mów, m³odzieñcze, mów Smia³o.Zwrócê jednak na jeden szczegó³ tw¹ uwagê: to jest, pro-szê ciê, wojna, nie manewry na Placu Marsowym, pod okiem narzeczonej w b³êkitnej prze-pasce.JesteS, pochlebiam sobie, pierwszy raz przy zdobyciu miasta.- Tak.- W³aSnie i ja tak przypuszcza³em.- Z czego¿ to mo¿na przypuszczaæ? - zapyta³ Cedro wynioSle i z lodowatym uSmiechem naustach.- Prze¿y³em ju¿ wiele szturmów forsownych, choæ nigdy, wyznam, podobnie wariackiego.Boto ani w kampaniach w³oskich od samego pocz¹tku, ani w austriackich pochodach.Mogê ciêna podstawie d³ugoletniej praktyki zapewniæ, ¿e gwa³cenie masowe przySpiesza kapitulacjêdaleko bardziej skutecznie ni¿ bombardowanie dzia³obitniami, a ma zarazem tê dobr¹ stronê,¿e oszczêdza wiele ¿ywotów ludzkich obudwu stronom walcz¹cym.Wytr¹ca orê¿ z rêki ci-chaczem a nieodwo³alnie ojcom, mê¿om, braciom i narzeczonym, kryje ¿o³nierzy przed kar-taczami, a zapewnia kapitulacjê.Przy tym, có¿ chcesz? Tym, którzy id¹ na niew¹tpliwe mary,na pod³¹ Smieræ ¿o³niersk¹ w rynsztoku, na gnojowisku, w piwnicach i wspólnych do³ach, coSsiê, u pioruna, za to nale¿y od tych, którzy ¿yj¹! Nale¿y im siê ta chwila przed Smierci¹.Tote¿ wolê, gdy tu moje Maæki s¹ po celach, ni¿ ¿eby ich dar³y kartacze, a oni sami mordo-wali bez pardonu.Rêczê ci, ¿e nastopny dom podda siê nam dobrowolnie, gdy wieSæ gruch-nie miêdzy jego dziewoje, coSmy to tutaj czynili.Ale najwa¿niejsze to to, ¿e znaczna czêSæofiar przyjê³a tê karê Bosk¹ z pokor¹ i poddaniem siê, rzek³bym nawet, ¿e chêtnym a ochot-nym sercem.Cedro ju¿ prawie spa³, ramieniem wsparty o mur.Ledwie s³ysza³, co prawi wymowny oficer.Tymczasem tamten stan¹³ przed cel¹ bez drzwi, zajrza³ do Srodka i poci¹gn¹³ towarzysza zarêkaw.Mówi³ zmienionym g³osem:- A tu mam coS specjalnie dla twego serduszka.Wejdx no! Chodx no, chodx!369 Odsun¹³ drzwi wyrwane z muru wraz z zawiasami, przystawione do wejScia.Wkroczyli domaleñkiej celki, do niskiej jakoby krypty z ceglan¹ pod³og¹.Na w¹skim tapczaniku le¿a³am³oda zakonnica.Rêce jej by³y z³o¿one pobo¿nie na piersiach, d³oñ z d³oni¹, jak to wyobra-¿ali Sredniowieczni rzexbiarze na pomnikach zgas³ych królewien.G³owa okryta by³a korne-tem.Habit na ciele potargany w strzêpy, szmaty.Ale jego ³achmanami ktoS tak starannieokry³ cia³o, ¿e nagoSæ nie przeSwieca³a nigdzie.Wyganowski zbli¿y³ siê do Spi¹cej z potwor-nie bolesnym uSmiechem, nachyli³ siê nad ni¹ i rzek³ do Cedry:- Patrz!Podniós³ lew¹ rêkê umar³ej.Krzysztof nachyli³ siê.Zobaczy³ rêkojeSæ sztyletu, tkwi¹c¹ podpiersi¹ dziewicz¹ miêdzy ¿ebrami.Bujna fala krwi obla³a tê rêkojeSæ.doko³a niej skrzep³ai czarn¹ law¹ zastyg³a.Cia³o ju¿ by³o zimnym truch³em, nogi i rêce ju¿ zesztywnia³y, ale twarz spokojowi grobui w³adaniu Smierci jeszcze siê nie podda³a.Jeszcze wszystka nale¿a³a do ziemi.Jeszcze spo-miêdzy zwartych brwi, ze straszliwego skrzywienia ust zionê³y dwa p³omienic: duma i bo-leSæ.Wyganowski z³o¿y³ ze czci¹ ostyg³¹ rêkê na dawnym miejscu.Splót³ palce lewej d³oniumar³ej z palcami prawej.Czynu to pobie¿nie, ze spokojem i ostro¿noSci¹, jak gdyby wyko-nywa³ przepis obrz¹dku.Usta jego by³y skrzywione zupe³nie tak samo jak u zakonnicy.Po chwili wyprostowa³ siê, odst¹pi³ dwa kroki w ty³, stan¹³ w pozycji, wydoby³ szpadê i spre-zentowa³ przed umar³¹ broñ.Wyszli stamt¹d.Wyganowski maszerowa³ przed siebie du¿ymi krokami mówi¹c prêdko i obojêtnie:- Napadli j¹ w piêciu czy w szeSciu.Tam, w tamtym za³amaniu korytarza.Widzia³em.- Nie obroni³eS, co? - cisn¹³ mu Cedro w twarz s³owo jak rêkawicê.Tamten zaprzeczy³ ruchem g³owy.Rzek³ po chwili:- Uciek³a do swej celki.Zatrzasnê³a drzwi.DoSæ d³ugo je wywa¿ali.Nareszcie wyrwali za-wiasy wraz z odrzwiami.Rzucili siê na ni¹ i zdarli suknie.AliSci nag³a przeszkoda.Do dia-ska! Cha, cha - pod Sliczn¹ piersi¹ nag³a przeszkoda! Wszystko przezwyciê¿one z wyj¹tkiemtego jednego drobiazgu! Zupe³nie jak Zaragoza: ju¿ zdobyta, ju¿ wziêta, ju¿ na niej ³yka. Teraz ciê, krzyczymy, niewolnico, po¿yjem! Cha, cha.NaSci! Cha, cha.NaSci - trupa.Szargaj go, pod³y lisie, i po¿ywaj na zdrowie!Stan¹³ wSród korytarza, sam blady jak trup, i szepta³ w zapamiêtaniu:- O zakonnico, zakonnico! Gdybym byt pierwszym w³adc¹ plemienia, które ciê wyda³o, imieniemtwoim nazwa³bym miasto, kraj mój, ziemiê ca³¹! Z osoby twej uczyni³bym herb narodu i pieczêæpañstwa [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lunamigotliwa.htw.pl
  •  
    ?php include("menu4/24.php") ?>