[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Mam nadzieję - rzuciła z politowaniem - że Wasza Książęca Mość wytrzyma ja-koś ten cios.- Zniosę, jakoś zniosę, zapewniam.Tym bardziej że też wiem, jak się pani nazy-wa.Lady Merryn Fenner.- Widział, jak bardzo ją to zmartwiło.Zacisnęła z niechęcią usta, po czym spojrzała mu prosto w oczy.- To prawda.- Nie miała zamiaru zaprzeczać.Garrick podziwiał ją za szybkość decyzji.Musiała błyskawicznie rozważyćwszystkie za i przeciw i dojść do wniosku, że nic nie osiągnie, wypierając się swojegonazwiska.Tak naprawdę nic mu to jednak nie dało, za to upewnił się w przekonaniu, żeznalazł w Merryn Fenner godnego siebie przeciwnika.Milczała, jakby oczekując, że teraz on zabierze głos.Zaczął się zastanawiać, czyoczekuje od niego przeprosin.Bardzo żałował, że zabił jej brata, ale konwencjonalneprzeprosiny mogła uznać za wyraz hipokryzji.A nawet gdyby uznała je za szczere, to itak nie zmieni się przez to jej nastawienie do niego.Zabił Stephena, a ona go za to znie-nawidziła.I doskonale wyczuwał tę nienawiść.- Co robiła pani w moim domu? Naprawdę jest pani bezdomna? Zpi pani na ulicy?Cóż, to było możliwe.Po finansowej katastrofie siostry Fenner mogły znalezć sięna ulicy, a on nie zadbał o to, by do tego nie doszło.Hrabia zmarł niecały rok po śmiercisyna, a Garrick nie znał dalszych losów jego córek.Był na wygnaniu i starał się pogodzićRLTz tym, że nie zdołał ocalić Kitty przed złym losem.Próbował umrzeć godnie, ratującresztki honoru.Przez chwilę patrzyła na niego w zamyśleniu, po czym powiedziała:- To prawda, że straciłyśmy wszystko po śmierci ojca.- Teraz już wiem.- przerwał jej cichym głosem, czując gwałtowny przypływ wy-rzutów sumienia.- Ale nie dlatego skorzystałam z.pańskiej sypialni.Chciałam pokazać, jak łatwomożna się tam włamać.- Ton miała już spokojny, wyważony, jak podczas zwykłej to-warzyskiej konwersacji.- I że pańskie sekrety, milordzie, nie są tak.bezpieczne, jakmogłoby się wydawać.Garrick wyprostował się i zmrużył oczy.Dziwił się, że ta rozmowa przebiega taksprawnie, ale jak widać, Merryn Fenner nie zamierzała tracić czasu.Nie kryła też swoichuczuć, może dlatego, że były aż tak silne.Spotykał już równie bezpośrednich mężczyzn,ale nigdy kobiety.Jakby tego było mało, odnosił dziwne wrażenie, że łączy ich trudna dozdefiniowania więz, która płonęła w niej niczym zimny ogień.- Czy mam to traktować jak grozbę? - spytał, cedząc słowa.- Nie zwykłam nikomu grozić.- Uśmiechnęła się z wyższością.- Proszę to potrak-tować jako ostrzeżenie.Nie wszystko, co dotyczy przeszłości, jest jasne i dobrze wyja-śnione.- Wzruszyła ramionami.- Ale cóż, może to znaczyć, że straci pan to wszystko, codla pana ważne i cenne.- A co pani zdaniem cenię?Na jej czole pojawił się niewielki mars, jakby dopiero w tej chwili dotarło do niej,że być może przyjęła fałszywe założenia.Mimo to odparła:- Tytuł, majątek, swoje życie.Garrickowi nie zależało ani na tytule, ani na rodowym majątku, pomijając to, żeczuł się odpowiedzialny za ludzi, którzy dla niego pracowali.Chętnie nawet zrzekłby sięjednego i drugiego, bał się jednak, że jego bracia nie staną na Wysokości zadania.Choćoczywiście cenił pieniądze, gdyż zapewniały mu niezależność i pozwalały chronić tych,którzy go potrzebowali.A życie? Uśmiechnął się z ironią.Po śmierci Stephena uznał, żejego życie też jest niewiele warte.Narażał się na najrozmaitsze sposoby i sam nie wie-RLTdział, jakim cudem zdołał ocalić głowę.Widocznie życie było karą za zabójstwo.Byćmoże stanowiło swoistą pokutę.- I chce mi to pani zabrać? Chce pani, żebym umarł? Dlatego, że zabiłem pani bra-ta?Merryn nawet nie drgnęła, słysząc te okrutne słowa, tylko odparła z porażającaprostotą:- Tak, milordzie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]