[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Gdy usiadłem obok niego, nawet nie drgnął; siedział tam i mruczał.Na twarzy Jacka zagościł wyraz zadumy.- Widząc Oskara na łóżku, spojrzałem na swojego partnera, z którym jestem odjedenastu lat i który zawsze wspierał mnie i moją mamę i powiedziałem mu, że zostajemy.Jak już mówiłem, mama miała tę wyjątkową więz z kotami i wiedziałem, że właśnie w tensposób umrze, z kotem u boku.Dwie godziny pózniej wydała ostatnie tchnienie.Oskar nie ruszył się, dopóki nie odeszła.Potem wstał spokojnie, tak jakby nic się niewydarzyło i opuścił pokój.Siedzieliśmy w ciszy.Wyobrażałem sobie Oskara.Idę o zakład, że Jack też.- Wydaje mi się, że mama byłaby szczęśliwa, wiedząc, że umarła, mając u bokujednego ze zwierzaków, które tak bardzo kochała.A ja.Prawdę mówiąc, wszystko, co wtedyczułem, to ulga.Chciałbym panu powiedzieć, że czułem się okropnie, gdy ona umarła, ale taknie było.Myślę, że córka Ronalda Reagana powiedziała to najlepiej za nas wszystkich, gdy wswoich wspomnieniach nazwała Alzheimera, chorobę, na którą cierpiał jej ojciec - długimpożegnaniem.Każdego dnia tęsknię za mamą.Taką, jaka była szesnaście lat temu, ale nie zaosobą, którą się stała.Bo stała się dzieckiem, powoli zapominającym wszystko, co kiedyświedziało.Przyszła mi na myśl rozmowa z paniami Scheer; mówiły mniej więcej to samo.Można to chyba porównać z filmem opowiadającym o życiu jakiejś osoby, który biegnie dotyłu - pomyślałem - tyle że ta osoba nie robi się młodsza.Spytałem Jacka, czy ma jeszcze jakieś przemyślenia na temat swoich doświadczeń.Zastanowił się chwilę, zanim od powiedział.- Trzeba nauczyć się kochać osobę, którą się staje bliski chory na Alzheimera ichwytać chwile szczęścia, cieszyć się z drobiazgów - stwierdził w końcu.- To dlategozwierzęta w Steere House są takie ważne.Przy demencji jedyne, co można zrobić, tozapewnić komfort i umilać chorym czas.Zawsze poprawiała mi samopoczucie świadomość,że zostawiam mamę i ciocię pod doskonałą opieką, że mają siebie nawzajem, a towarzystwadotrzymują im tak przez nie kochane koty.Stojąc w progu i szykując się do wyjścia, uścisnąłem dłońJacka.Zanim pozwolił mi odejść, podzielił się ze mną jeszcze jedną myślą.- Wie pan, obecność Oskara sprawiała radość nie tylko mojej mamie - powiedział.-Była przyjemna również i dla mnie.Rozdział osiemnastyZawsze przechodzą mi ciarki po plecach, gdy obserwuję kota widzącego to, czego janie mogę dostrzec.Eleanor FarjeonPo raz kolejny wyruszyłem na poszukiwanie odpowiedzi, a wróciłem z nowymipytaniami.Jednakże rozmowy z bliskimi pacjentów zapewniały mi świeże spojrzenie nachorobę, z którą się borykali.Sprawiały, że stawałem się bardziej empatycznym lekarzem.Pomyślałem o Mary, moim sprzymierzeńcu w tej sprawie, któremu składałemsprawozdania i z którym dzieliłem się przemyśleniami.Zastanowiło mnie, co sprawia, że jesttak dobra w swoim zawodzie.Sądzę, że opiekuńczość i współczucie są cechami do pewnegostopnia wrodzonymi; ale wiedziałem także, jak wiele przeszła.Czy wpłynęło to na jejstosunek do świata i ludzi?Była królowa piękności, dawna Miss miasta Cranston w stanie Rhode Island,poślubiła mężczyznę swoich marzeń, po czym wyszło na jaw, że znalazła się w związkuopartym na przemocy.Gdy zgłosiła się na policję, mąż w odwecie popełnił samobójstwo.Po tych przeżyciach samotnie wychowywała dwójkę dzieci, które szczęśliwie trafiłyna uniwersytet.Borykając się z licznymi problemami, stała się twardą zawodniczką,nieustannie skupioną na tym, co pozytywne.Nadal wielu rzeczy o niej nie wiedziałem.Pewnego razu wskazała mi budynek, w którym dawno temu zwykł grać zespół Talking Heads- w czasach, gdy muzycy byli studentami Akademii Sztuk Pięknych w Rhode Island - ioznajmiła: Kiedyś chodziłam z Davidem Byrne em *.Ale teraz Mary miała posępny wyraz twarzy i chyba nie chciałem usłyszeć tego, cozamierzała mi powiedzieć.- Co się dzieje? - spytałem, gdy znalazłem ją ze skwaszoną miną w gabinecie.- Nic, David.Po prostu mam zły dzień.Mary patrzyła w przestrzeń.Stałem w milczeniu.W końcu się przełamała.- Cóż, wygląda na to, że stan Rhode Island w swojej nieskończonej mądrości nie danam w tym roku tej samej sumy pieniędzy przypadającej na każdego pacjenta, jak ostatnio, ikierownictwo straszy większymi cięciami.___________________________________________________________________*Wokalista i gitarzysta amerykańskiej grupy rockowej Talking Heads, powstałej w1974 roku, popularnej na przełomie lat siedemdziesiątych i osiemdziesiątych.Co roku dzieje się to samo.%7łądają od nas coraz więcej pracy i świadczeń,równocześnie ograniczając fundusze.Gdy sytuacja gospodarcza staje się trudna, zakłady pielęgnacyjno-opiekuńcze sąłatwym celem dla biurokratów zamierzających przyciąć budżet, gdzie tylko się da.A nasipacjenci raczej nie wybiorą się pod urząd ustawodawcy, by protestować.Ta wiadomość była dla mnie jak kubeł zimnej wody, więc opadłem bezwładnie nakrzesło.Rozumiałem, dlaczego Mary się martwi.Stawką były miejsca pracy - chodziło nietylko o zatrudnionych tu ludzi, ale także o poziom opieki nad chorymi.- No dobra, kogo przyszedłeś zobaczyć? - spytała w końcu, próbując się uśmiechnąć.- Chciałem sprawdzić, co u Ruth.Jak ona się czuje?- Właściwie dużo lepiej.Zespół majaczeniowy zaczyna ustępować i Ruth znów możejeść.Widziałam nawet, jak spaceruje w towarzystwie męża po korytarzu.Trzymali się za ręcei wyglądali uroczo.Nastrój Mary wydawał się poprawiać, ale po chwili jej twarz ponownie przybrałaposępny wyraz.- Widziałeś się dzisiaj z Saulem? - Zapytała prawie szeptem.- Zajrzałem do niego zaraz po przyjęciu do szpitala, potem nie - odpowiedziałem.Saul przebywał tam już od kilku tygodni, jego stan stopniowo się pogarszał.- Dziś dzwoniła jego córka.Była przygaszona.Pewnie jej ojciec znalazł się naoddziale intensywnej terapii i jest z nim kiepsko.Ta wiadomość mnie nie zaskoczyła.Saul był bliski śmierci, gdy opuszczał dom opiekii już wtedy zdawałem sobie sprawę, że to tylko kwestia czasu.Popatrzyłem wzdłuż korytarzaw kierunku jego dawnego pokoju.- Chciałbym.- zacząłem, ale nie dokończyłem zdania.Szczerze mówiąc, nie wiedziałem już, czego bym chciał.Saul kiedyś dosyć jasno wyraził swoją wolę.Stwierdził, że życzy sobie, aby zrobionowszystko, co się da, by utrzymać go przy życiu.Jednak jego sytuacja uległa zdecydowanejzmianie.Wiem, że gdzieś w głębi duszy większość nas ma wyobrażenie tego, jak chciałabyumrzeć.Byłem całkiem pewien, że wizja Saula nie obejmowała jego obecnego położenia.Aleto nie miało znaczenia.W stanie, w jakim się znajdował, nie mógł zmienić dawnegopolecenia.- Wiem, że wolałbyś, by córka zostawiła go tutaj, pod opieką hospicyjną, gdzie Oskarmógłby się nim zająć.- Nie chodzi mi o kota, raczej o opiekę, którą ty i twój personel świadczycie.Gdybymja miał się znalezć w takim stanie jak Saul, wolałbym być tutaj, z kotem czy bez kota!Mary się uśmiechnęła
[ Pobierz całość w formacie PDF ]