[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Twarz ukryła w poduszce.Rozumiałem jej wahanie, kiedy przyszło do podjęcia decyzji o ciągu dalszym naszej relacji po powrocie do rzeczywistości.Przerwa w San Diego była zadziwiająca, częściowo dlatego, że pozbawiła nas wszystkich tych przeszkód w naszych stosunkach: jej pracy dla Ryan Media, mojej roli w firmie rodzinnej, jej stypendium, naszych niezależnych i ostrych poglądów.Chociaż miałem ochotę ją przycisnąć, żeby jasno określić to, co nas łączyło, i nasze oczekiwania, by móc rzucić się w nie z głową, jej podejście — znacznie ostrożniejsze — było prawdopodobnie właściwsze.Nie zadaliśmy sobie trudu, by podnieść kołdrę, którą zrzuciliśmy w nocy na podłogę, i teraz miałem okazję napatrzeć się na jej nagie ciało.Zdecydowanie przyzwyczaiłbym się do budzenia przy tej kobiecie.Niestety nie mieliśmy przed sobą leniwego poranka.Spróbowałem obudzić ją, kładąc jej dłoń na ramieniu, potem pocałunkiem w szyję, w końcu mocnym uszczypnięciem w pośladek.Wyciągnęła rękę i solidnie trzepnęła mnie w ramię, zanim zdążyłem je cofnąć.Nie wiem nawet, czy uczyniła to świadomie.— Łobuz.— Musimy wstawać i zacząć się szykować.Za nieco ponad godzinę musimy być na lotnisku.Chloe przeturlała się na bok i popatrzyła na mnie.Na twarzy miała zmarszczki od poduszki, a oczy patrzyły nieco błędnie.Nie zakryła się, jak to uczyniła pierwszego poranka, ale też nie się uśmiechała.— No dobrze — powiedziała.Usiadła, napiła się wody i pocałowała mnie w ramię, po czym wstała.Przyglądałem się jej nagiej, kiedy szła do łazienki, ale ona ani razu nie spojrzała na mnie.Nie potrzebuję porannego numerku, ale byłoby miło się przytulić albo porozmawiać.W takim razie nie trzeba było jej szczypać.Nie wyszła z łazienki, więc po zebraniu rzeczy zapukałem do drzwi.— Idę do siebie wziąć prysznic i się spakować.Przez krótką chwilę nie odpowiadała.— W porządku.— A mogę dostać coś więcej niż „w porządku"?Zza drzwi dobiegł jej śmiech.— Zdaje się, że wcześniej powiedziałam jeszcze „ łobuz".Uśmiechnąłem się.Jednak kiedy sięgnąłem po klamkę, żeby otworzyć drzwi i wyjść, otworzyła drzwi łazienki i wyszła prosto w moje ramiona.Owinęła się wokół mnie i wtuliła twarz w moją szyję.Była wciąż naga, a kiedy uniosła wzrok, jej oczy wydawały się nieco zaczerwienione.— Przepraszam — odezwała się, całując mnie w szyję, po czym przyciągnęła mnie po dłuższy, głębszy pocałunek.— Po prostu denerwuję się przed lotem.Odwróciła się i poszła z powrotem do łazienki, zanim zdołałem spojrzeć jej w oczy i odgadnąć, czy rzeczywiście mówi prawdę.Pokój obok wydawał się dziwnie czysty nawet jak na hotel tak luksusowej sieci.Błyskawicznie się spakowałem, wziąłem prysznic i ubrałem.Jednak coś mnie powstrzymywało przed zbyt szybkim powrotem do pokoju Chloe.Czułem, że potrzebuje chwili samotności, by rozstrzygnąć wewnętrzną walkę, jaką toczyła sama ze sobą.Widziałem, że jest rozdarta; jakie rozwiązanie w końcu wybierze? Czy zdecyduje się spróbować? Czy jednak nie będzie chciała balansować między pracą a nami?Kiedy niecierpliwość przeważyła nad dobrymi manierami, wyciągnąłem torbę na korytarz i zapukałem do jej drzwi.Otworzyła mi ubrana jak niegrzeczna bizneswoman z kalendarza.Jakieś osiem lat zajęło mi przesunięcie wzrokiem z jej nóg przez tułów, piersi i wreszcie do twarzy.— Cześć, piękna.Obdarzyła mnie niepewnym uśmiechem.— Cześć.— Gotowa? — zapytałem, przesuwając się obok niej, by wziąć jej torbę.Rękaw mojej marynarki otarł się o jej gołą rękę i zanim w pełni zdałem sobie sprawę, co się dzieje, owinęła sobie mój krawat wokół pięści i przycisnęła mnie do ściany.Jej usta przesunęły się po moich.Zamarłem zaskoczony.— Eee… cześć — wymamrotałem w jej usta.Z jedną dłonią płasko na mojej piersi zaczęła mi rozluźniać krawat; czując mojego fiuta twardniejącego pod dotykiem jej ciała, jęknęła prosto w moje usta.Zwinnymi palcami wyszarpnęła mi krawat spod kołnierza i rzuciła pod nogi.Przypomniałem sobie o samolocie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]