[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Tam, w świecie na zewnątrz, słowa Gerdy rozniosą się na wszystkie strony jak pyłek kwiatowy.Jan-Erik nie zdążył pomyśleć.Nie myślał, kiedy schyliłsię i chwycił trzonek łopaty.Ani kiedy zaczął biec, by dogonić Kristoffera.Nawet wtedy, kiedy stał kilka metrów od furtki i patrzył na nieruchome ciało na żwirowej ścieżce.Nic nie myślał.Czuł tylko zdziwienie.Światło ulicznej latarni padało na ręce trzymające łopatę, a on dziwił się, że należą do niego.Poszły za głosem instynktu, prastarym jak ludzkość, który każe zabić w obronie tego, co należy do nas.Gdzieś w swoim wnętrzu nosił tę zdolność, nie zdając sobie z tego sprawy.Tak długo walczył, by osiągnąć tak niewiele.Życie w cieniu obiektu podziwu.Tak niewiele, a jednak był gotów z tego powodu zabić.Dół był już wykopany.Ziemia naruszona przez tych, co poszli przodem.Trzydzieści jeden lat później taki sam los spotkał na-stępne pokolenie, zamieniając to miejsce w rodzinny gro-bowiec.342Piękny jest świat, piękne niebiosa, cudowna piel-grzymka dusz po ziemi.Przez świata krąg do raju zmie-rzamy, sławimy Boga pieśniami swoimi.Marianne Folkesson siedziała samotnie w kościelnej ławie ze śpiewnikiem w dłoniach.Znała psalm na pamięć, teraz śpiewano go na tak wielu pogrzebach.Pompatyczne dźwięki organów grzmiały pomiędzy kamiennymi ścianami, nie było niczego, co mogłoby je stłumić.Nie było też nikogo poza nią, pastorem, kantorem i przedsiębiorcą pogrzebo-wym.Nie było Kristoffera Sandebloma, nikogo z rodziny Ragnerfeldtów, nie było Torgny'ego Wennberga.Gerda Persson miała się udać na wieczny spoczynek tak samo samotnie, jak żyła.Wieki przychodzą, wieki mijają, rody ludzkie idą w przodków ślad.Nigdy nie milkną pieśni niebieskie w naszej pielgrzymce poprzez świat.Przyglądała się białej trumnie przystrojonej różami, jak zaproponował Jan-Erik Ragnerfeldt.Nie była to jakaś zbyt 343kosztowna wiązanka, ale kwiaciarka jak zwykle świetnie się spisała.Krwista czerwień obramowana różnymi odcieniami zieleni dodawała scenerii godności i łagodziła poczucie po-rażki.Zanim rozdzwoniły się kościelne dzwony i zamknięto drzwi, Marianne wyszła na schody, chcąc skontaktować się z Kristofferem Sandeblomem przez komórkę.Nie odebrał.Pomyślała, że to może przez list od Gerdy zmienił zdanie, może dlatego postanowił nie przychodzić.Ciekawość, co było w tym liście, czy zawierał wyjaśnienie w sprawie testamentu, towarzyszyła Marianne od chwili, gdy wrzuciła go do skrzynki.Rozczarowana nieobecnością wszystkich spodziewanych uczestników, zajęła miejsce w pierwszej ławce i głową dała młodemu pastorowi znak, że niestety, nie ma na kogo czekać.Raduj się, ludu, przyszedł Zbawiciel.Pan przyniósł po-kój światu.Dźwięki organów wybrzmiały.Pastor wyszedł naprzód i stanął przy trumnie.- W imię Ojca i Syna i Ducha Świętego.Słyszała, jak organista porusza się na chórze.Odgłos wzmocniony przez pustkę pogłębiał jeszcze jej melancholię.Przed nią pastor rozwijał kartkę, którą mu wysłała.Krótka informacja o Gerdzie.Spisała to, co wiedziała, niewiele, ale miała nadzieję, że pastor będzie umiał zrobić z tego odpowiednią mowę pogrzebową.Zrobiła, co do niej należało, może nawet trochę więcej, a mimo to miała poczucie, że to nie wystarczyło.Pastor podniósł wzrok znad kartki i zaczął mówić:- Zebraliśmy się tutaj dzisiaj, żeby pożegnać Gerdę Annę Persson, która odeszła od nas czwartego października dwa tysiące szóstego roku.Zakończyło się długie życie i na świecie 344dużo się w tym czasie zdarzyło.Minęły dziewięćdziesiąt dwa lata, odkąd Gerda urodziła się w Borgholm na Ölandii.Po sześciu latach nauki szkolnej w wieku trzynastu lat wstąpiła na służbę w Kalmarze.Cztery lata później udała się do Sztokholmu i tu już pozostała.Przez wszystkie następne lata pracowała jako służąca u różnych rodzin w Sztokholmie i okolicach.Najdłużej była u sławnego pisarza Axela Ragnerfeldta i jego rodziny, gdzie pracowała aż do przejścia na emeryturę w roku tysiąc dziewięćset osiemdziesiątym pierwszym.Opuścił kartkę i włożył ją między stronice Biblii, którą trzymał w rękach.Marianne obracała w palcach różę, którą zamierzała położyć na trumnie Gerdy, mając nadzieję, że pastor zechce powiedzieć coś więcej.Że postara się dla niej.Już prawie porzuciła tę nadzieję, kiedy kapłan rozejrzał się po pustych ławkach i zaczął mówić, jakby kościół był wy-pełniony do ostatniego miejsca.- Kiedy wyobrażamy sobie życie Gerdy, łatwo ulec ste-reotypom.Muszę przyznać, że mnie też się to przydarzyło, kiedy stanąłem przed tym zadaniem.Mierząc je miarą naszych czasów, na pierwszy rzut oka nie znajdujemy w nim niczego godnego pozazdroszczenia, niczego, czego życzyli-byśmy sobie lub naszym dzieciom.Wprost przeciwnie, życie Gerdy sprawia wrażenie monotonnego i dość męczące-go.Lecz co my właściwie wiemy o ludzkim życiu? O tym, co dzieje się przez wszystkie dni.O smutkach i radościach.Omarzeniach, które ktoś miał, które się spełniły.Nie wiemy o życiu Gerdy wiele ponad to, że teraz należy do tych, którzy otrzymali odpowiedź na zagadkę życia
[ Pobierz całość w formacie PDF ]