[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Opierając się pobożnej atmosferzeodchyliła głowę do tyłu i rozejrzała się po sali.Zobaczyła, że sufit wznosi się ku okrą-głemu świetlikowi, będącemu zapewne wnętrzem kopuły, którą widziała z podjazdu.Od środka kopuła wydawała się niewielka.Spojrzenie Dory wędrowało przez chwilęwśród kremowych fryzów, różowych wolut i stiukowych girland, zanim wróciło dopoważnej sceny w dole.Zobaczyła klęczącą w pierwszym rzędzie postać mężczyzny w czarnej sutannie, za-pewne duchownego, a obok dostrzegła z przykrym zdziwieniem bezkształtną kupęprzykucniętego czarnego sukna, pod którym domyśliła się zakonnicy.Za nimi, two-rząc jakby jedną grupę z Jamesem i Tobym, było trzech czy czterech mężczyzn.PaniMarkowa klęczała sztywno wyprostowana, z głową przykrytą kraciastą, zmiętą chus-teczką; pewnie ją wyciągnęła z kieszeni wchodząc do kaplicy.Ciemnowłosa dziew-czyna, którą Dora widziała przelotnie w hallu, klęczała w dalszych rzędach, z głowąnisko pochyloną i twarzą ukrytą w dłoniach.Zarzuciła na głowę czarny koronkowyszal, spod którego widać było czarny węzeł włosów błyszczących w jaskrawym świe-tle.Poza nimi nie było tu innych kobiet.Ktoś zaczął mówić i Dora podskoczyła zmieszana.Słuchała, ale nie rozumiała anisłowa.Mówcą okazał się duchowny klęczący w pierwszym rzędzie.Dora przysłuchi-wała się jeszcze chwilę i w końcu doszła do wniosku, że jest to łacina.Była skonster-nowana i głęboko wstrząśnięta.Straciła wiarę, ale zachowała przesądy.Nagle otoczyłją ze wszystkich stron szmer głosów i rozpoczął się dialog między kapłanem a kon-gregacją.Dora odważyła się spojrzeć na Pawła.Klęczał z ramionami wyprostowany-mi i rękami założonymi do tyłu, patrząc przed siebie i lekko w górę, na krzyż wiszącyw głębi sali.Miał namaszczoną i trochę jakby uduchowioną minę, którą często przy-bierał myśląc o swojej pracy, ale nie wtedy, gdy myślał o swojej żonie.Dora zastana-wiała się, czy myśli jego ulatywały błogo koi wzniosłym sprawom, czy też ten religij-23ny nastrój dokonał jakiejś przemiany w jego uczuciach.Musi go koniecznie spytać kiedyś, gdy będzie w dobrym humorze czy wierzy w Boga.To po prostu śmieszne,żeby nie wiedziała.Nagle spostrzegła, że zakonnica klęcząca w pierwszym rzędzie ogląda się i patrzyna nią.Była dość młoda i miała szeroką, rumianą twarz i badawcze, intensywne spoj-rzenie.Wyłączywszy się z nabożnego nastroju, co ludziom modlącym się zawodowoprzychodzi bez większego trudu, badała wzrokiem Dorę z pozbawioną uśmiechu bez-stronnością.Potem odwróciła się i wyszeptała coś przez ramię do pani Markowej, klę-czącej tuż za nią.Teraz pani Markowa spojrzała na Dorę.Zaniepokojona Dora czuła,jak się czerwieni.Dostrzegła jakąś oschłą, dobrze znaną nieuchronność w tych ichspojrzeniach.Z rezygnacją osoby, której nic w życiu nie uchodzi na sucho, przygląda-ła się pani Markowej, gdy ta wstawała i obchodziła na palcach krzesła, żeby pochylićsię od tyłu nad jej ramieniem.Obróciła głowę, starając się usłyszeć, co pani Markowaszepce jej do ucha. Tak, proszę pani? spytała głośniej, niż miała zamiar. Siostra Urszula prosi, żebyś przykryła głowę.U nas jest taki zwyczaj. Kiedy nie mam czym! powiedziała Dora, bliska łez ze zdenerwowania i za-kłopotania. Może być chusteczka wyszeptała pani Markowa dodając jej odwagi uśmie-chem.Dora wyciągnęła z kieszeni małą, nie bardzo czystą chusteczkę i położyła ją sobiena głowie.Pani Markowa wróciła cicho na swoje miejsce i zakonnica obejrzała się naDorę z przyjaznym zadowoleniem.Czerwona na twarzy Dora patrzyła prosto przed siebie.Spostrzegła zmianę na twa-rzy Pawła, ale nie miała odwagi obrócić głowy.Zacisnęła dłonie na oparciu stojącegoprzed nią krzesła.Głosy mamroczące po łacinie nie milkły.Dora uświadomiła sobie,że jej spódnica jest nieznośnie ciasna i że puściło jej oczko w pończosze i pełznie wdół nogi.Bolały ją stopy i zrozumiała nagle, jak niewygodnie jest klęczeć w panto-flach na wysokich obcasach.Zaczęła w roztargnieniu rozglądać się po sali.To wnętrzenie było dla niej kaplicą.Było zaniedbanym, obdrapanym, żałosnym salonem, w któ-rym odprawiano obce obrządki, na pół złowieszcze i na pół komiczne.Dora odetchnę-ła głęboko i wstała.Zerwała z głowy idiotyczną chusteczkę i podeszła cicho do drzwi.Znalazła się w nieznanym korytarzu, ale uchyliwszy kilkoro drzwi zdołała wrócićdo hallu wykładanego kamiennymi płytami, wychodzącego na balkon.Nasłuchiwałaodgłosów pościgu, jednakże nic nie usłyszała.Hall był obszerny i pozbawiony wszel-kich ozdób żadnych kwiatów, obrazów.Kominek o rzezbionym kamiennym okapiebył starannie wymieciony, na palenisku leżał stos brązowych szyszek świerkowych.24Przyczepione do obitej zielonym suknem tablicy wisiały zawiadomienia o porach po-siłków i nabożeństw, a także kartka zapowiadająca wkrótce recital Bacha z płyt.Doraprzyśpieszyła kroku i wyszła przez wysokie drzwi na balkon
[ Pobierz całość w formacie PDF ]