[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Tę panią zabrano& ? Miała wielkie bóle i straciła przytomność.Niech pani zapyta lekarza.Mówili, że cośtam pękło& Jezus Maria! Boże Przenajświętszy!Rozejrzałam się po sali, szukając pomocy.Choć w głębi duszy czułam, że nie nadejdzie. Dobrze się pani czuje? Podeszła do mnie kobieta z sąsiedniego łóżka, gdyzachwiałam się i opadłam na ciociną poduszkę. Tak, tak.Po prostu zakręciło mi się w głowie, zaraz przejdzie tłumaczyłam,bezskutecznie próbując powrócić do pionu. Czasem miewam takie napady duszności&Pielęgniarka, która weszła tymczasem, by zrobić zastrzyk pacjentce pod oknem, niewyglądała na wyrozumiałą.Widok osoby z zewnątrz, na dodatek zalegającej na łóżku chorej,chyba ją zszokował. Co pani tu robi! krzyknęła. Proszę natychmiast opuścić salę! Już& Z trudem uniosłam się na łokciach. Czy mogłaby mi pani udzielićinformacji o stanie zdrowia& Proszę pani! przerwała mi ostro. Pani stąd wyjdzie, a ja będę udawać, że nikogonie widziałam. & pacjentki Anieli Dobrowolskiej? nie odpuszczałam. Informacji udziela wyłącznie lekarz.I tylko rodzinie burknęła. Może paniewentualnie zajrzeć do siostry oddziałowej.O ile będzie w pokoju pielęgniarek.Dalsza dyskusja z kobietą w bieli zaopatrzoną w zestaw strzykawek wydawała się bezsensu.Może nieznana mi oddziałowa okaże się bardziej sympatyczna? Nagle nabrałamprzeświadczenia, że wiadomości, które od niej uzyskam, będą jeśli nie budujące, toprzynajmniej pozytywne.Nie myliłam się.Ciocia pozostawała wśród żywych, a na sali operacyjnej lekarzepróbowali opanować kryzys.Choć nikt nie potrafił przewidzieć, czy chora przeżyje interwencjęchirurgiczną, a jeśli nawet czy przetrwa kolejnych kilka godzin.Nie pytałam o rokowania,o nich wiedziałam już od profesora.Góra dwa miesiące. Dobrze się pani czuje? zostałam zapytana już po raz trzeci dzisiejszego dnia. Podaćśrodek uspokajający?Pokręciłam przecząco głową, szukając jednocześnie w torebce telefonu. Wujku, tu Alina.Ciocia ma krwotok, jest operowana wyrzuciłam z siebie jednymtchem. Jesteś już w drodze? Dobrze.Uważaj na siebie.O mnie się nie martw, daję radę.Poczułam się lepiej, gdy lekarz po operacji przekazał mi dobrą nowinę.Sytuacja zostałaopanowana, a ciocia po podleczeniu zostanie wypisana do domu.Oboje z wujkiem wiedzieliśmy, co oznacza ten cudowny powrót do Zastawna, więcmodliliśmy się w duchu, by chora nie domyśliła się prawdy o nieuchronnym końcu.Po kilkudniach przewiezliśmy ją do domu, podłączoną do kroplówki, pokancerowaną wenflonami,wymizerowaną, ale szczęśliwą. Jak tu pięknie! wzruszała się na widok znajomych kątów. Jakie cudowne kwiaty!Kananga, daj pani spokój! Słabą dłonią odtrącała psie awanse. O, i słoneczniki w wazonie!Już? Tak długo mnie nie było?Kolację przygotowaną przez sąsiadkę, panią Cecylię, specjalnie w intencji zdrowia paniAnieli , zamierzaliśmy zjeść w salonie.Aby zapełnić wazony kwiatami, wujek wyciął w pieńzagon słoneczników, kwaterę begonii bulwiastej i rabatę werbeny.Opłaciło się.Pomieszczeniewyglądało jak przedłużenie ogrodu, a wszechobecne aromaty biły na głowę paryskieperfumerie.Tyle że ciocia niemal nic nie jadła.Odkroiła kawalątek bitki wołowej, spróbowałaodrobinę grillowanego łososia, nałożyła sobie ociupinę duszonych warzyw. Jedz, Anieliś.Musisz teraz jeść zachęcał ją mąż, zatroskany tym brakiem apetytu.Jesteś słaba, potrzebujesz wzmocnienia.Spoglądała na niego z miłością. Tak, tak, będę& Tylko trochę pózniej.Teraz już nie mogę.Szybko spostrzegliśmy, że męczy ją siedzenie przy stole, choćby i przez kilka minut.Uciekała nam do łóżka, zapadając się w poduszki i szybko wpadając w objęcia Morfeusza.Rozłożyliśmy w salonie kanapę, by mogła spędzać tu z nami jak najwięcej czasu, nawetwówczas, gdy spała
[ Pobierz całość w formacie PDF ]