[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wszędzie jednak kryłysię ziarna odnowy: jedne tkwiły w samych zgliszczach, inne zostały szczęśliwie przyniesionew zwęgloną czerń z ostoi, którym udało się ujść rozszalałym płomieniom.Z tych nasion szybkoodrodziło się życie.Zrazu odnowę obwieszczało jedynie szybko pieniące się zielsko, alestopniowo postępowała sukcesja złożonego ciągu zbiorowisk gatunków, korzystających zbraku dawnych konkurentów i rozpadu starego porządku.W końcu z bujnej roślinności wyrosłozbiorowisko klimak-sowe: wysokie drzewa odcinały dostęp światła do dolnych warstw lasu,przesądzając los krótko żyjących roślin nisko-piennych.Po kilkuset latach odtworzony laszazwyczaj niewiele się różnił od tego, jaki rósł w tym samym miejscu przed pożarem.Bezpośrednio po Pierwszym Epizodzie lądy i morza także były prawie nie zamieszkanymipustyniami o ubogim zróżnicowaniu gatunkowym.Wkrótce jednak siły ewolucji oraz imigracjadały początek odnowie.Nowe gatunki ewoluowały w szybkim tempie, gdyż w pustym świecienie ma zbytniej konkurencji i właściwie prawie każdy plan budowy ciała może od-nieść sukces, choćby na krótko.Inne organizmy wychynęły z takich ostoi jak głębinymorskie, które chyba najlepiej nadają się do przeczekania spustoszeń niesionych przezwielkie wymierania.Tu jednak załamuje się analogia między odradzaniem się lasu, który padłpastwą płomieni, a procesem odnowy życia na Ziemi po wielkim wymieraniu, gdyż - w przeci-wieństwie do puszczy w kilkaset lat po pożarze - odnowiona planeta i jej mieszkańcy nigdynie prezentują takiego składu gatunkowego jak przedtem.Wytrzebienie gatunków podczaswymierania otwiera pole do działania ewolucji, pozwalając na fajerwerki eksperymentowania iróżnicowania.Podobnie jak baseball jest zorganizowanym działaniem grupy osób, nie zaśtylko zbieraniną chętnych do gry, ekosystemy to nie tylko suma rozmaitych organizmów, lecztakże ich wzajemne oddziaływania oraz przepływ energii przez dany układ.Nowy zestaworganizmów umożliwia odmienne niż przed wymieraniem formy przepływu energii.Wielkiewymieranie zmienia nie tylko graczy, lecz także reguły gry.Pośrodku każdego miasta i miasteczka w Anglii i Francji wznosi się pomnik, upamiętniającypoległych na frontach I wojny światowej.Wykute z różnych rodzajów kamienia ł odmiennieudekorowane, mają jeden wspólny element: listę nazwisk zabitych.Nigdy wcześniej w dziejachludzkości nie zdarzyła się taka rzez, a kiedy ci, którzy z niej ocaleli, powrócili do swych domówz koszmaru okopów, przekonali się, że ich działania -ł wynikła z nich masakra -nieodwołalnie zmieniły świat.Kamienne, warstwowane pomniki Pierwszego Epizodu -wielkiego wymieraniazamykającego erę paleozoiczną - także zawierają listę ofiar, choć nie w postaci wyrytychnazwisk, lecz skamieniałych szczątków dawno wymarłych istot.W każdym odsłonięciu skałosadowych sprzed 245 milionów lat można dostrzec to samo przesłanie o masowejzagładzie.Nie tylko zresztą lista skamieniałości wyznacza ten przełom w dziejach życia; tosame kamienie zdają się wołać do nas.Najwcześniejsze skały ery mezozoicznej zalicza się dosystemu triasowego.Prawie wszędzie na Ziemi można je łatwo rozpoznać po cha-rakterystycznej barwie: jaskrawej czerwieni.Wygląda to tak, jakby Ziemia, zgładziwszypodczas Pierwszego Epizodu większość zwierząt, została splamiona krwią ofiar.Rozchybotane schody wychodziły na zachód, ku szerokiej dolinie zapełnionej starymidrewnianymi domami, stanowiącymi dziś sypiące się getto.Trudno uwierzyć, że w roku 1956Seat-tle było częścią Amerykańskiego Marzenia.Po odległych ulicach w dole majestatyczniekrążyły wspaniałe samochody: bu-icki, fordy, chevrolety, studebakery, a od czasu do czasusnuł się w gęstniejącym zmierzchu - bez wyraznego celu - cadillac ze statecznikami na ogonie.Wszystkie były prawdziwie amerykańskimi, dwutonowymi maszynami z ośmlocylindrowymlsilnikami w układzie widlastym; z cichym warkotem spalały etylinę Richfielda po 15 centów zagalon.Uwielbiałem obserwować wielkie samochody, przejeżdżające opodal w ciepłe letniewieczory, ale tej nocy z innego powodu nie poszedłem do łóżka.Wraz z bratem, obaj wpiżamach, wpatrywaliśmy się w ciemniejące niebo i zawieszoną na nim jaskrawoczerwonąlatarnię.Tego roku Mars wyjątkowo zbliżył się do Ziemi.Nie mrugająca, intensywniekarmazynowa planeta przyćmiewała swym blaskiem wszystkie blade i migotliwe gwiazdydookoła.Nie wiedziałem nic o Herbercie George'u Wellsie ani o bogach wojny, ale czułem, żejaskrawy obiekt na niebie jest czymś niezwykłym, bo w całym swoim krótkim życiu niewidziałem takiego koloru.Przez lornetkę, a potem przez coraz silniejsze teleskopy wracałem wnastępnych latach na Marsa, często zastanawiając się nad przyczyną jego tak nasyconegoczerwonego zabarwienia, które tak mocno utkwiło mi w pamięci.O wiele pózniejamerykańska technika pozwoliła wysłać na powierzchnię Czerwonej Planety automatycznesondy i otrzymać stamtąd za ich pośrednictwem obrazy nagiego, pustynnego świata,wypełnionego czerwonymi kamieniami i piaskiem.Wtedy jednak miałem już za sobą spacerypo innych czerwonych pustyniach, wśród skał formacji Chinle i Moenkopi w Kolorado, Utahoraz Arizonie.Kiedy jako dwudziestolatek po raz pierwszy ujrzałem intensywnie czerwoneosady na południo-wym zachodzie Kolorado, miało to dla mnie urok radosnej niespodzianki; jak zapach perfumnieoczekiwanie przywołuje dawno zapomniany romans, tak pierwszy widok triasowych skałbłyskawicznie przywołał w pamięci obserwację Marsa z dzieciństwa - tak mocne i podobnesą odcienie ich czerwieni.Prędzej czy pózniej nasz gatunek dotrze i tam, stawiając stopę nainnej niż własna planecie, ale dla ziemskiego geologa taki spacer nie byłby specjalnieegzotyczny.Nawet w cywilizowanym stanie Connecticut, nie mówiąc o dziczy Karru czy Ka-zachstanu, czerwone skały utworzone w pierwszych tysiącleciach mezozoiku wymownieświadczą o następstwach wielkiego wymierania, gdyż powody tego zabarwienia na Marsie i naZiemi są właściwie takie same: można z nich wyczytać erozję i wicher, upał i zabójczy mróz,rdzawe utlenianie odkładających się osadów i brak życia lub jego ubóstwo, jak na Ziemi popierwszym Epizodzie.245 milionów lat temu nastąpił koniec świata.Budowa nowego musiała potrwać.Oceany ilądy po Pierwszym Epizodzie znów zapełniły się organizmami, ale trwało to miliony lat.Zmórz zupełnie, lub niemal zupełnie, zniknęła bogata pale-ozoiczna fauna ramienionogów,liliowców na długich łodyżkach, archaicznych ryb i raf korali czteropromiennych, kolorowychamonitów i pełzających, członowanych trylobitów.W ciągu pierwszych 10 milionów latokresu triasowego owe wymarłe stworzenia zostały zastąpione bentosem zdominowanym przezmałże, ślimaki i koralowce podobne do dzisiejszych.Zmiany w morzach bledną jednak wporównaniu z tym, co działo się na lądach, gdzie prawie zupełnie unicestwione zostałopóznopaleozoiczne imperium gadów ssakokształtnych.Z warstw osadzonych w Karru bezpośrednio przed Pierwszym Epizodem znane sąskamieniałości 55 rodzajów kręgowców lądowych, przeważnie gadów ssakokształtnych, lecztakże płazów i prymitywnych gadów (w tym przodków żółwi, jaszczurek, krokodyli idinozaurów).W warstwach triasowych po wielkim wymieraniu spotyka się tylko pięć z nich.Wszędzie, gdzie zachowały się osady najstarszego mezozoiku, historia przęd-stawia się podobnie.Ekosystemy lądowe zostały ogołocone ze zwierząt wskutek masowego ichwyginięcia.Ocalały tylko niedobitki
[ Pobierz całość w formacie PDF ]